Minęły dwa tygodnie od dziwnego liściku na werandzie, a Nina powoli zaczęła przyzwyczajać się do faktu, że Nadar nie wróci. Czasem zastanawiała się, czy to jakieś fatum, że kolejny mężczyzna w jej życiu nagle wyjeżdża i znika bez słowa? Raz nawet, pomyślała, że ta cała historia to figiel bujnej wyobraźni i Nadar żyje tylko w jej głowie.
Jednak cały czas miała przy sobie liścik, który od niego otrzymała, a w maleńkim wazonie stały, już uschnięte, niezapominajki. Ten symbol, był wystarczającym dowodem na to, iż mężczyzna faktycznie istnieje.
W międzyczasie, kilka razy odezwał się do niej Bruno. Co prawda tylko telefonicznie, ale jak sam twierdził, nie chciał się narzucać i ciągle czekał na znak, że mogą się spotkać i porozmawiać.
Gołym okiem, widać było, że komisarz jest ostrożny i nie chce jej do siebie zrazić, jeżeli w ogóle byłoby możliwe zrazić się jeszcze bardziej.
Zielarka natomiast, początkowo lekceważyła starania byłego chłopaka. Z czasem jednak, wspomnienie po wspomnieniu wracały dobre czasy, kiedy byli razem szczęśliwi.
Nawet Laura, która zauważyła spadek nastroju przyjaciółki, poradziła jej aby w końcu wyjaśniła sprawę z Kamińskim i chociaż tę kwestię rozwiązała raz na zawsze.
Nina wahała się czy to dobry moment, ale wiedziała równocześnie, że żaden nie będzie idealny i nie może przeciągać tego w nieskończoność. Zwłaszcza, że czas mijał, a ona nadal nie wiedziała co czuje.
W prawdzie, przyjaciółka już jakiś czas temu, zdradziła jej intencje mężczyzny, ale usłyszeć to od samego Bruna... to stanowiło znaczną różnicę.
Dwa dni temu, widziała go przez witrynę sklepu, gdy wchodził do ratusza. Gdzieś w głębi serca miała nadzieję, że wstąpi i do niej, ale tego nie zrobił.
Dlaczego jej na tym zależało? Ta myśl od kilku dni zaprzątała jej głowę. Zwłaszcza, że na widok Kamińskiego poczuła dziwny ucisk w klatce piersiowej, a serce przyspieszyło rytm. Może Laura miała rację i chociaż jedną sprawę powinna doprowadzić do końca?
Któregoś dnia, tak po prostu, wyjęła komórkę z kieszeni,wpatrując się w jasny ekran. W końcu kliknęła listę kontaktów i wybrała odpowiedni numer.
- Cześć. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - kurczowo przycisnęła telefon do ucha.
- Cześć. Oczywiście, że nie przeszkadzasz. Coś się stało? - zapytał, próbując ukryć zaskoczenie w głosie.
- Słuchaj, nie będę owijać w bawełnę. Myślę, że jestem gotowa abyśmy porozmawiali. Masz wieczorem czas żeby do mnie wpaść?
Zielarka czuła jak fala gorąca zalewa jej policzki.
- Jasne. O 20:00 będzie w porządku?
- Dobrze, niech będzie 20:00. No to... do zobaczenia.
- Świetnie. Do zobaczenia.
Kobieta rozłączyła połączenie i głęboko westchnęła. Wszystko wskazywało na to, że dzisiaj będzie ten wielki dzień. Być może w końcu, zdejmie ze swoich barków ciężar, który nosiła przez wiele miesięcy. Może pozbędzie się żalu i złości. Zamknie pewien rozdział i tym razem naprawdę zacznie od nowa.
***
Zbliżała się 20:00, gdy Nina siedząc w ogrodzie czekała na swojego gościa. Pomyślała, że świeże powietrze dobrze im zrobi, a poza tym nie skumuluje niechcianej energii w murach domu.
Zdecydowała, że ze względu na dzisiejszą rozmowę wykona subtelny makijaż i ułoży włosy. Miało to na celu dodanie jej pewności siebie, chociaż nie wykluczała, że chciała także zrobić na Kamińskim wrażenie. Nerwowo gładziła dłonią materiał spódnicy, mimo, iż ta była plisowana i nijak nie dała się wyprostować.
CZYTASZ
WCIELENIE część I Legenda
Mystery / Thriller27-letnia Nina mieszka od kilku lat w Sobótce, gdzie prowadzi swoją zielarnio-księgarnie. Kobieta dysponuje pewnymi zdolnościami, które odziedziczyła po swojej babci- lokalnej szeptusze. Podczas świętojańskiego, nocnego rytuału spotyka w lesie śmier...