Rozdział XXIV

12 1 0
                                    

Drzwi komisariatu otworzyły się na oścież, wpuszczając do dusznej poczekalni trochę świeżego powietrza. W ich progu stanął wysoki brunet, niosąc w dłoni dwa, papierowe kubki kawy, ustawione jeden na drugim. Bez słowa machnął wolną ręką do dyżurnego i skierował się do gabinetu na końcu korytarza.

Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, odstawił kawę na biurko, a sam usiadł w wysłużonym fotelu, w kolorze francuskiego błękitu. Następnie zwrócił się sprawnym ruchem w kierunku okna, aż krzesło obrotowe nieznośnie zaskrzypiało.

Kamiński wpatrywał się w obraz za szybą. Pierwsze dni września były spokojne. Wraz z końcem wakacji, wydawało się, że wszystko wróciło do normy. Dzieci zniknęły z podwórek, spędzając pierwszą część dnia w szkole, liczba turystów drastycznie zmalała, a sezon urlopowy dobiegał końca, co zwiastowało powrót do starej, dobrej codzienności.

Bruno zastanawiał się, na ile ten spokój, zawita również do jego życia. W ostatnich miesiącach dokonał wielu wyborów, których konsekwencji musiał teraz doświadczać. Inaczej wyobrażał sobie swoje życie po powrocie do Sobótki. Był pełen nadziei, że Nina do niego wróci, założą rodzinę, a on nadal będzie mógł piąć się po szczeblach kariery zawodowej. Niestety, powrót do byłej dziewczyny, nie powiódł się zupełnie, co więcej doświadczył on świata, o którym do tej pory, mógł co najwyżej poczytać w książkach lub obejrzeć w telewizji.

Drugą kwestią, która także potoczyła się nie do końca zgodnie z planem Kamińskiego, była sprawa morderstw. Teraz wiedział, że nigdy nie złapie sprawcy, bo ten po prostu nie istnieje. Przynajmniej nie jako człowiek, którego można osądzić i skazać. Taką oto tajemnice, musieli wspólnie z Laurą zachować dla siebie, wiedząc, że rodziny zmarłych nigdy nie odczują spokoju, związanego ze złapaniem oprawcy ich bliskich.

Apropo sierżant Wilk, ta pozostawała nieodgadniona. Sam Bruno nie mógł rozszyfrować co dzieje się w jej głowie i sercu. Nie miał pojęcia, czy przeżywa ona ostatnie wydarzenia, równie mocno jak on. Laura zdawała się płynąć z nurtem i żyć dalej, udając, że jej przyjaciółka wcale nie ma magicznych zdolności i tysiącletniego kochanka.

Niemniej jednak, te wszystkie wydarzenia minionego lata, zbliżyły ich do siebie. Kobieta nie rzucała już komisarzowi nienawistnych spojrzeń, mimo, że codziennie częstowała go sarkastycznym komentarzem. Do tego mężczyzna zdążył już przywyknąć. Oboje czuli, że należą do jednej drużyny, tych "normalnych", spoza zaczarowanego kręgu. Byli niczym drugoplanowi bohaterowie, w jednym z kinowych hitów, czekając kto pierwszy umrze - blondynka, czy przystojniak. Na szczęście, tym razem, nie musieli się z nikim mierzyć.

Ich zadaniem, było siedzieć cicho i zaakceptować, że na świecie istnieją zjawiska, które wcześniej mogły mieć miejsce tylko w ich wyobraźni. Tak więc oboje udawali, że prowadzą czynności związane z masakrami w lesie, wiedząc, że prowadzą one donikąd.

Nie można było jednak zamknąć śledztwa na tym etapie. Komendant Olszewski, był święcie przekonany, że morderca nadal grasuje, a kolejne ofiary są tylko kwestią czasu. Bruno i Laura byli więc na siebie skazani, na okres minimum kolejnych kilku miesięcy, a może i lat, zanim śledztwo zostanie umorzone, a cały temat przycichnie. Kamińskiemu taki obrót spraw nie przeszkadzał. Lubił towarzystwo policjantki i zupełnie nie miał głowy aby rozpoczynać kolejny wątek. Jedynie jego policyjne sumienie, dawało o sobie znać od czasu do czasu, kiedy dopadały go myśli o tym, że stał się zupełnie bezużyteczny jako gliniarz.

- Poranna kontemplacja komisarzu? - głos zlał się z dźwiękiem trzaskających drzwi.

Wysoka blondynka weszła do pomieszczenia, ubrana w policyjny uniform, charakterystyczny dla oddziału prewencji. Na granatowej koszuli, nosiła ciemną kamizelkę techniczną, z mnóstwem kieszeni, przeznaczonych na potrzebne akcesoria, takie jak: krótkofalówka, notes, czy kajdanki.

WCIELENIE część I LegendaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz