Rozdział III

57 12 5
                                    

Nina pędziła rowerem, niesiona przez swojego rodzaju przeczucie. Często ufała intuicji, a ta mało kiedy ją zawodziła. 

Gdy wyjechała za bramę miasta, zauważyła, że niebo zasnuła granatowa, złowroga chmura, a z porannego słońca pozostało tylko wspomnienie. Duszne powietrze stawało się gęste, a jego zapach  specyficzny więc perspektywa deszczu była kwestią minut, gdy niebo zdawało się wisieć kilka centymetrów nad głową. Letnie burze, były tutaj szalenie gwałtowne, bo nad szczytem Świętej Góry, miało miejsce więcej wyładowań atmosferycznych, niż w całej Europie.

 Letnie burze, były tutaj szalenie gwałtowne, bo nad szczytem Świętej Góry, miało miejsce więcej wyładowań atmosferycznych, niż w całej Europie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pierwszy podmuch wiatru przetoczył się przez włosy dziewczyny, gdy zbliżała się do ściany lasu. Wtórował mu kolejny i kolejny, aż w końcu również pierwsza kropla ciepłego deszczu, dotknęła skóry Niny. 

Kropla po kropli niebo kierowało w stronę ziemi małe, wilgotne perełki. Wszystkie tak podobne, a jednak inne. Raz po raz, spotykały się z suchą, nagrzaną ziemią, natychmiast parując. Innym razem dotykały liści, roztrzaskując się o ich blaszki. Spadały również na ludzką skórę, spływając i malując na niej różnorodne mapy i mokre ścieżki. 

Gdy deszcz, na dobre moczył wszystko co spotkał na drodze, pierwszy błysk pioruna rozświetlił zagniewane niebo. Za chwilę dołączył do niego grzmot. Tak stanowiły one parę od zarania dziejów, gdzie jeden, tam i drugi. Tworzyły swoją letnią melodię, fascynując, ale i przerażając widownię. Zupełnie niezależne, same decydowały w jakim stopniu destruktywny będzie dzisiejszy występ. Niecodziennej orkiestry wraz z efektami specjalnymi. 

W tej melodii przyrody, Nina, przemoczona do ostatniej suchej nitki odstawiła rower przy najbliższym drzewie i ruszyła w las. Mokre liście, lepiły się do jej butów, a krople deszczu skutecznie utrudniały widoczność. Zieleń natychmiast wybuchła kolorem. Liście drzew tańczyły wraz z wiatrem w strugach deszczu. Jednostajny dźwięk uderzeń kropel, hipnotyzował układ nerwowy. Zielarka wytarła czoło dłonią, odgarniając włosy na bok.

To tutaj, pomyślała, gdy stanęła oko w oko z wysoką sosną. W dzień, mimo pochmurnej pogody, miejsce to wyglądało inaczej. Noc, zdecydowanie, ostatnio dodała tu mrocznego klimatu.

 Noc, zdecydowanie, ostatnio dodała tu mrocznego klimatu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
WCIELENIE część I LegendaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz