Kwiecień 1942r.
– Powinniśmy częściej robić tu porządki. – mruknęłam, po tym, jak potknęłam się o pudełko na zapleczu.
– Porządek jest tu zawsze, dopóki was nie ma. – prychnęła Basia, rzucając mi miotłę, żebym odstawiła ją na miejsce.
– Będziesz się smażyć w piekle za te kłamstwa, kochanie. – zakpił Dawidowski. – Każdy doskonale wie, że tylko my tu sprzątamy. Nikt się nie nabierze.
– Ah tak? Ciekawe kto ostatnio sprzątał ten cały bałagan, którego narobiłeś, gdy próbowałeś złapać mysz?
Zarzuciła sobie ścierkę na ramię i założyła ręce na piersi. Patrzyła na niego z zacięciem wyrysowanym na twarzy, a Maciek uporczywie próbował na szybko jej jakoś odpyskować. Jednak chwila się przeciągała, on nic nie mówił, a mi coraz trudniej było się opanować.
– A mysz chociaż złapałeś? – zaśmiałam się, chcąc uratować Alka z tej beznadziejnej sytuacji. Widać było, że na początku mu ulżyło, ale sekundę później już wydawał się oburzony.
– Oczywiście, że tak, Anka!
– Co ty bredzisz?! – zaśmiała się poirytowana blondynka. – Przecież nie mogłeś jej dogonić i w końcu wybiegła przez drzwi na ulicę!
– Baśka, no do cholery, psujesz mi reputację! – zawołał, wyrzucając ręce w powietrze.
Chłopak poszedł na zaplecze, chyba chcąc ukryć się przed przegraną potyczką słowną z niezwyciężoną Barbarą Sapińską. Ja próbowałam złapać oddech i trzymałam się za brzuch, bo strasznie bolał, a śmiech nie ustępował. Basia zakryła twarz dłonią i też zaczęła się śmiać.
– Kochanie, i tak każdy zna tę historię, tylko nikt nie mówi tego na głos, żeby nie było ci przykro. – zawołała za nim, dalej się śmiejąc, ale w odpowiedzi dostałyśmy tylko jęk bezsilności. – Chełpi się tym Kilińskim, ale o myszy to nikomu się nie pochwali.
– Daj spokój, Kiliński to jego wielki wyczyn. – machnęłam ręką, na co Basia przewróciła oczami. – Niech się tym nacieszy.
Dosyć niedawno, bo 13 marca Alek napisał słowa „Jam tu ludu W-wy – Kiliński Jan!” na murach Muzeum Narodowego. W odwecie za zdjęcie niemieckiej tablicy z pomnika Kopernika, Szkopy zdemontowali z placu Krasińskich pomnik Jana Kilińskiego, który ukryli właśnie w muzeum. Maciek śledził samochód, który wywoził rzeźbę i napisał ów słowa na kryjówce, żeby każdy wiedział, gdzie podział się Kiliński. Warszawiacy znani z żartobliwego podejścia do tych spraw nazwali te przepychanki między Niemcami a Alkiem, bowiem sam bez naszej pomocy walczył o pomniki, „wojną pomników”. Jako uważny słuchacz słyszałam wiele słów aprobaty w stronę młodzieńca, który zdekonspirował kryjówkę Kilińskiego. Ludzie uśmiechali się z dumą w oczach, nie potrafili powstrzymać parsknięcia śmiechem. Do moich ulubionych należała jednak krótka rymowanka powtarzana głównie przez starszych panów, którym wiek i wojna jednak nie zabrały młodzieńczej werwy – „Nad straconą kennkartą Kopernik się biedzi, bo astronom zawinił, a szewc za to siedzi”. Leona Zawadzka śmiała się z tego cały wieczór.
– Ależ oczywiście, nie odbieram mu przecież zasług. – prychnęła. – Po prostu nie chcę, żeby popadł w jakiś samozachwyt. Muszę go trochę powstrzymywać, wyjdzie mu to na dobre.
– Niańczysz go, jakby był co najmniej trzylatkiem. A tak się składa, że jest z nas najstarszy.
– Właśnie! – zawołał przytłumiony głos z zaplecza.
– Gumowe ucho! – zawołała dziewczyna, spojrzała na mnie poirytowana, a ja nie mogłam się nie zaśmiać. – A ty się dziwisz, że go wychowuję. – westchnęła.
![](https://img.wattpad.com/cover/209343110-288-k393348.jpg)
CZYTASZ
Spokojnie jak na wojnie
Historical FictionMłoda brunetka wkracza w dorosłość w najgorszym czasie - w czasie wojny. To właśnie wtedy w jej życiu nastają gwałtowne zmiany. Przyszłość wali jej się pod nogami, zagrzebane sprawy odkopują się, a serce i rozum toczą ze sobą krwawą bitwę. Czy zajm...