Rozdział 39

3K 115 219
                                    

W ᴍᴇᴅɪᴀᴄʜ ᴊᴇsᴛ ᴘɪᴏsᴇɴᴋᴀ, ᴍᴏżᴇ ᴡ ᴘʀᴀᴡᴅᴢɪᴇ ɴɪᴇ ᴅᴏ ᴋᴏńᴄᴀ ᴢᴡɪąᴢᴀɴᴀ ᴛᴇᴍᴀᴛʏᴄᴢɴɪᴇ ᴢ ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀłᴇᴍ, ᴀʟᴇ ᴛᴏ ᴘʀᴢʏ ɴɪᴇᴊ ᴡᴘᴀᴅł ᴍɪ ᴘᴏᴍʏsł ɴᴀ ɴɪᴇɢᴏ ᴡɪęᴄ ᴘᴏsᴛᴀɴᴏᴡɪɴłᴀᴍ ᴊą ᴛᴜ ᴅᴀć.

Pɪᴏsᴇɴᴋᴀ Mɪɢ – „Pᴏᴅᴢɪᴇʟɪᴍʏ ɴᴀ ᴘᴏ́ł

Ps: ᴅᴀłᴀᴍ ʀᴇᴍɪx ʙᴏ ɴɪᴇ ᴄʜᴄɪᴀłᴀᴍ ᴛᴇʟᴇᴅʏsᴋᴜ

_________________________________________

Lipiec 1940r.

Jako, że moje "zwolnienie" miało trwać równy miesiąc, tak moi kochani przyjaciele postanowili, że będzie ten równy miesiąc trwać. Przez cały tydzień nie uczęszczałam na ani jedną akcję, no bo przecież ja miałam być na wsi, nie będą teraz chodzić do Orszy i zawracać mu głowy.

Doskonale wiedziałam, że bardziej chodziło im o to, żebym po prostu posiedziała jeszcze ten tydzień. Może dla własnego bezpieczeństwa, może sądzili, że ten tydzień w już własnym domu, też dobrze mi zrobi. Nie miałam pojęcia, ale prawdę mówiąc było mi to na rękę. Do czasu, aż nie zaczęło mi się nudzić. Wtedy zaczynałam snuć się po mieszkaniu, niczym jakaś zagubiona dusza.

Dziś natomiast wreszcie po miesiącu będę na akcji. Wprawdzie nikt mi nie powiedział, co będziemy robić, ale dla mnie to jest obecne najmniej ważne. Najważniejsze jest to, że nie będę wreszcie bezczynnie siedzieć w domu, kiedy mój brat i moi przyjaciele walczą o wolność.

Obudziłam się dość szybko i tym razem nawet nie spoglądałam w okno. Zerwałam się szybko z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej białą koszulę z krótkim rękawkiem i błękitną spódniczkę, po czym poszłam do łazienki. Odświeżyłam się, ubrałam a następnie uczesałam. Zostawiłam włosy rozpuszczone i wyszłam z łazienki. Od razu podążyłam do kuchni.

- Dzień dobry. - powiedziałam, wchodząc.
- Komuś tu chyba humor dopisuje. - zaśmiał się Tadeusz. - Siadaj, zrobiłem jejecznice z tych słynnych jajek ze wsi.
- Mama już wyszła? - zapytałam, zajmując miejsce przy stole.
- Tak, musiała wyjść wcześniej. - odparł, nakładając na talerz jajecznicę.
- Powiesz mi, co dziś będziemy robić? - zapytałam.
- W jakim sensie? - dopytał, siadając.
- No, na akcji. - odparłam, przewracając oczami.
- Gazowanie. - oznajmił szybko.

Resztę śniadania spędziliśmy na rozmawianiu o jakiś bzdetach. Mogę się tylko wypowiedzieć na temat jajecznicy.

Miałam wrażenie, że smakowała tak jakoś inaczej... Lepiej. Z pewnością inaczej niż jajecznica z tych jajek kupowanych w sklepie czy na targu. Była zwyczajnie smaczniejsza.

Kiedy ja zmywałam naczynia, Tadeusz poszedł do salonu. Zasiadł wygodnie na swoim fotelu i zaczął czytać książkę. Po umyciu, weszłam do salonu i usiadłam obok.

- O której? - zapytałam.
- Po południu. - odparł. - Zbiórka o pierwszej.
- Dopiero? - westchnęłam zrezygnowana i szybko opadłam na sofę w ten sposób, że właśnie na niej leżałam.
- Dobrze wiesz, że lepiej się przeprowadza akcje po południu, bo na ulicy jest spokojniej. - westchnął z dezaprobatą.
- Wiem. - odparłam przeciągle.
- Więc, w czym problem? - zapytał, patrząc znad książki.
- W niczym.
- Chryste, Anastazja przecież widzę, że o coś ci chodzi. - powiedział, odkładając książkę. - Znam cię. Mów.
- Po prostu, tyle już czekam na tę akcje.. - oznajmiłam. - Mam już dość tego siedzenia w domu bezczynnie. Albo co lepsze, słuchania jak opowiadacie, co to nie było na akcjach, kiedy ja byłam w Brwinowie.
- To normalne, ale teraz już będziesz brać w tym udział z nami. - uśmiechnął się. - Tak jak zawsze. Jesteś częścią Szarych Szeregów i zawsze nią będziesz. Potrzebowałaś chwili przerwy i teraz powrócisz z niej silniejsza. Fizycznie, jak i psychicznie.
- Dzięki, Tadek. - uśmiechnęłam się. - Umiesz pocieszyć. - zaśmiałam się delikatnie.
- Od tego ma się starszych braci. - zakpił.

Spokojnie jak na wojnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz