Dziś mija równy tydzień od spotkania Heńka i pogodzenia się z Jankiem. Jest połowa stycznia i brak jakiejkolwiek wieści od Orszy i Zeusa. Z tego co nam wiadomo wrócili już z tego ich "wyjazdu".
Kilka dni temu spotkałam Heńka i poprosiłam go o jego adres, bo chciałabym odwiedzić go i jego mamę. Wierzbowski śmiało mi go podał, ale mimo wszystko umówiliśmy się dziś pod piekarnią mojej mamy. Będzie na mnie czekał i oboje pójdziemy do jego mieszkania.
Właśnie się obudziłam. Opierając głowę na kolanach wpatrywałam się w ośnieżone uliczki miasta.
Jest dopiero połowa stycznia.. Ostatnio czas mi się niemiłosiernie dłuży.. Może to przez to wszystko co ostatnio się działo? Przecież w ciągu niecałych dwóch tygodni wydarzyło się więcej, niż czasami w cały miesiąc..
Odbył się nasz wspólny Sylwester.
Janek zaatakował Edka.
Pokłóciłam się z Bytnarem.
Mogłam zginąć w łapance.
Edward mnie pocałował.
Jeszcze mocniej skłóciłam się z Rudym.
Zabiłam Niemca.
Chciałam popełnić samobójstwo.
Wyjaśniliśmy sobie wszystko z Jankiem i pogodziliśmy się.
Spotkałam Heńka po ponad dwóch latach.
Poznałam prawdę.
Cała kamienica zginęła po części z mojej winy.
I to wszystko w dużym skrócie wydarzyło się w ciągu niepełnych dwóch tygodni. Dużo się tego nazbierało, nieprawdaż?
Z nieba zaczęły spadywać małe płatki śniegu. Pewna kobieta szła z dzieckiem za rękę. Szli spokojnie chodnikiem, po czym zatrzymał ich jeden z niemieckich żołnierzy. Z gestów Niemca wyczytałam, że prosi kobietę o kenkarty. Kobieta przykucneła przy dziecku i wskazując na górkę śniegu, zapewne każe mu na chwilę odejść. Mężczyzna krzywo na nią spogląda, ale widać, że bardziej zależy mu na sprawdzeniu kobiety. Widziałam, jak kobieta jest przestraszona przez co trzęsą jej się ręce i ruchy są mniej sprawne. Zaczeła nerwowo szperać w torbie, potem w płaszczu. Po chwili wyciągnęła dokumenty. Mężczyzna wziął je od niej i chwilę się im przyglądał.
Wiem, że nie powinnam tego robić, bo to nie moja sprawa, ale.. To wszystko dzieje się pod moim oknem..
Uchyliłam lekko okno, aby usłyszeć o czym rozmawiają.
- Hältst du mich für blöd?! (Myślisz, że jestem głupi?!) - wrzasnął Niemiec.
- Nein, nein.. Es tut mir so leid! Aber das Kind ist erst drei Jahre alt, und ich habe noch keine Papiere für ihn. (Nie, nie.. Bardzo przepraszam! Ale dziecko ma dopiero trzy lata, ja nie mam jeszcze dla niego dokumentów..) - kobieta już bardzo bliska płaczu zaczęła się tłumaczyć.Mężczyzna zdzielił ją w twarz. Kobieta upadła na ziemię pod wpływem uderzenia. Słyszałam jak zaczęła płakać.
- Diesmal lasse ich Sie in Ruhe, Hure.
(Tym razem ci daruję suko.) - powiedział rzucając w nią dokumentami.Dziecko podbiegło do swojej rodzicielki, jednak nie na długo. Mężczyzna odsunął je od niej. Dał kobiecie kopniaka w brzuch, przez co ta zwiła się z bólu.
Sama mimowolnie złapałam się za brzuch, czując ten ból na sobie.
- Merk dir das. (Zapamiętaj to sobie.) - wycedził przez zęby i odszedł śmiejąc się szyderczo.
CZYTASZ
Spokojnie jak na wojnie
Historical FictionMłoda brunetka wkracza w dorosłość w najgorszym czasie - w czasie wojny. To właśnie wtedy w jej życiu nastają gwałtowne zmiany. Przyszłość wali jej się pod nogami, zagrzebane sprawy odkopują się, a serce i rozum toczą ze sobą krwawą bitwę. Czy zajm...