Rozdział 34

3.2K 135 461
                                    

14 maja 1940r.

Ocknęłam się i momentalnie zerwałam się z łóżka. Usiadłam na nim i wlepiłam wzrok w okno, a dokładniej w błękitne, bezchmurne niebo.

- Dzień dobry, tataku. - uśmiechęłam się. - Dziś jest ten dzień. Szkoda, że nie ma cię dziś przy mnie. - posmutniałam lekko. - Ale mam nadzieję, że cieszysz się tak samo jak ja. Dziękuje ci za wszystko. Za te 18 lat bycia ze mną zarówno fizycznie, jak i mentalnie. Dziękuje..

Spojrzałam ostatni raz w niebo posyłając w jego stronę promienny uśmiech.

Dziś jest ten dzień.

Dziś są moje urodziny.

Dziś są moje osiemnaste urodziny.

Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy wyciągając z niej zaplanowane ubranie, jednak nie miałam zamiaru ubierać się w nie już teraz. Moją fiołkową sukienkę położyłam na fortelu, a z szafy wyjęłam koszulę i spódniczkę. W końcu mieliśmy trochę pracy, a nie chciałam się ubrudzić.

Wzięłam ubranie do ręki i wyszłam z pokoju kierując się do łazienki. Tam odświeżyłam się, ubrałam i uczesałam warkocza.

Kiedy wyszłam zdziwiła mnie cisza. To było aż dziwne słyszeć, a właściwie właśnie nie słyszeć nic w tym domu, nawet o godzinie ósmej rano.

Lekko zdziwona weszłam do kuchni.

- Sto lat! Sto lat! - zawołali mama i Tadeusz.
- O matko! - zawołam zakrywając dłonią usta.

Na stole stał mały tort, co nie było dziwne biorąc pod uwagę koszt żywności w tych czasach. Ale był i to było najważniejsze. Liczy się gest, zwłaszcza w obecnym czasie.

- Nie musiałaś.. - powiedziałam przytulając ją.
- Ja pomagałem! - zawołał oburzony Tadek.
- Czyli pewnie otruty.. - mruknęłam podchodząc do niego i również go objęłam.
- Nie chcesz, nie jedz. Ja z chęcią zjem. - prychnał i również mnie objął.
- Wiem, że to tak się nie powinno jeść ciasto na śniadanie, ale ten jeden raz nie zaszkodzi. - zaśmiała się mama krojąc tort.
- Osiemnaście lat ma się raz w życiu. - zaśmiał się Tadeusz zacierając ręce, kiedy mama podała mu talerzyk.
- Tak jak każde inne urodziny. - zakpiłam.
- Wszystkiego najlepszego, córciu. - powiedziała mama, kiedy wszyscy zaczęliśmy jeść.
- I żebyś zmądrzała trochę. - zaśmiał się Tadeusz. - No przecież wiesz, że cię kocham, ty mała wariatko! - powiedział obejmując mnie ramieniem. - Wszystkiego dobrego. - pocałował mnie w skroń.
- Dziękuje wam bardzo. - powiedziałam uśmiechnięta i trochę już zawstydzona tymi wszystkimi życzeniami.

Ale miałam świadomość, że tego dnia będzie ich więcej. Tym bardziej, że dziś pojawi się tu więcej osób. Z okazji moich osiemnastych urodzin postanowiłam zaprosić parę osób, żeby to choć trochę uczcić. Zapewne, gdyby nie wojna zaprosiłabym wszystkich znajomych i zrobiła świetna imprezę urodzinową, ale nie w tych okolicznościach. Postanowiliśmy zrobić kameralne przyjęcie, tak aby nie zwracać dużej uwagi. Zaprosiłam Anielę, Janka, Maćka, Basię, Anodę, Pawła, Heńka i oczywiście Edka, którzy mają się tu zjawić mniej więcej o godzinie piętnastej. Przynajmniej z moimi najbliższymi spędzę ten dzień. Oczywiście pewnie będą się musieli zebrać gdzieś przed dwudziestą drugą, bo nie zapominajmy o godzinie policyjnej. Nie mam pojęcia czy ktoś będzie nocować, nie wiadomo w prawdzie w jakim stanie będziemy. Tadek miał gdzieś zostawione parę butelek wódki jeszcze z Sylwestra. Więc była to idealna okazja do ich spożycia, prawda? W końcu "osiemnaście lat ma się tylko raz w życiu"! Zostało teraz tylko przygotować cokolwiek dla gości.

Mama postanowiła, że dziś pójdzie tylko na kilka godzin do piekarni. Wróci gdzieś przed piętnastą.

Prawdę mówiąc, cieszę się, że będzie świętować z nami. Sądzę, że potrzebuje też trochę oderwać się od rzeczywistości. Tym bardziej, że dużo radości sprawiało jej spędzanie z nami czasu podczas tajnego nauczania, a teraz kiedy już nie uczy.. Na pewno wyjdzie jej to na dobre. Bardzo lubiła się z nami śmiać z jakiś tekstów chłopaków czy ich durnych pomysłów, czy choćby lubiła sobie z nimi porozmawiać na jakiekolwiek tematy. Chłopcy z harcerstwa byli bardzo bystrzy, choć nie pokazywali tego tak po prostu. Zawsze byli bardziej takimi koleżkami z którymi każdy chciał się zaprzyjaźnić, byli takimi śmiszkami z durnymi pomysłami. Co akurat nie było dziwne biorąc pod uwagę, że byli młodymi chłopakami z marzeniami, z planami.

Spokojnie jak na wojnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz