Rozdział 36

3K 104 228
                                    

W ᴍᴇᴅɪᴀᴄʜ ᴊᴇsᴛ ᴘɪᴏsᴇɴᴋᴀ, ᴋᴛᴏ́ʀᴀ ᴘᴀsᴜᴊᴇ ᴍɪ ᴅᴏ ᴛᴇɢᴏ ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌᴜ. W ɴᴀsᴛᴇ̨ᴘɴʏᴄʜ ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌᴀᴄʜ ᴛᴇᴢ̇ ʙᴇ̨ᴅᴇ̨ ᴅᴀᴡᴀᴄ́ ᴘɪᴏsᴇɴᴋɪ, ᴋᴛᴏ́ʀᴇ ʙᴇ̨ᴅᴀ̨ ᴘᴀsᴏᴡᴀᴄ́ ᴛᴇᴍᴀᴛʏᴄᴢɴɪᴇ ^^ Mɪᴌᴇɢᴏ ᴄᴢʏᴛᴀɴɪᴀ!
_________________________________________

Tydzień temu pogodziłam się z Tadeuszem. Cały tydzień był w miarę spokojny, staraliśmy się go spędzić w miarę możliwości jak najbardziej rodzinne. Z Jankiem widziałam się tylko raz w tym tygodniu, kiedy byłam w piekarni i zastępowałam mamę. Nie chciał się narzucać, wiedział, że sprawa z Tadkiem jest nadal świeża. A każdy wie, że czasami jak zdrapie się małego strupka to potrafi polecieć dużo krwi.

Właśnie wstałam. Leżałam przykryta kołdrą i wpatrywałam się w sufit. Dłonie miałam ułożone na klatce piersiowej i bawiłam się delikatnie palcami.

Wszystko zaczęło się układać. Nareszcie..

Jestem szczęśliwa, bo Janek odwzajemnia moje uczucia.

Tadeusz uszanował mój wybór, zrozumiał, że nie może decydować za mnie i będzie mnie wspierał w moich wyborach.

Czy tak będzie już zawsze? Czy wojna tego nie zepsuje? I najważniejsze.. Jak długo potrwa to szczęście..?

- Anastazja, wstawaj. - powiedział Tadeusz, wchodząc do mojego pokoju.
- Co jest? - zapytałam, zrywając się z łóżka.
- Reszta przyszła, ubierz się i chodź do nas. - oznajmił szybko.
- Ale.. - zaczęłam. - Niech cię diabli. - mruknęłam, kiedy zamknął drzwi.

Usiadłam na łóżku, przymknęłam na chwilę oczy, zmarszczyłam lekko czoło i westchenęłam. Po chwili namysłu, wstałam i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej ciemno zieloną sukienkę z krótkim rękawem, rozkloszowaną od dołu. Szybko się w nią przebrałam, a następnie rozczesałam włosy i zapletłam je w warkocza.

- Już! - zawołam, kiedy wyszłam z pokoju.

Aniela siedziała na kanapie razem z Jankiem, a Tadeusz i Maciej na fotelach. Dziewczyna popijała kawę z filiżanki, chłopaki natomiast żwawo o czymś dyskutowali.

- Dzień dobry. - zaśmiałam się.
- Dobry, dobry. - powiedziała Aniela. - Siadaj. - zaśmiała się i poklepała ręką miejsce obok siebie na sofie.

Wzruszyłam ramionami i usiadłam w wyznaczonym miejscu. Ledwo usiadłam, a już poczułam jak chłopak siedzący obok mnie, szczelnie i w miarę możliwości dyskretnie obejmuje mnie ręką w talii. Spojrzałam na niego unosząc jedną brew, a on tylko uśmiechnął się zawadiacko i dał mi buziaka w policzek.

- Nie jesteś głodna? - zapytała Aniela.
- Pasowało by mi iść zrobić sobie coś na śniadanie. - zaśmiałam się.
- No to idź. - zaśmiała się również. - Przecież my ci nie uciekniemy.

Wygramoliłam się jakoś z uścisku Janka, z czego ten nie był zbytnio zadowolony, a następnie weszłam do kuchni. Jakoś nie miałam ochoty na typowe śniadanie, więc pomyślałam, że zjem ciasto, które wczoraj piekła mama. Ukroiłam sobie parę kawałków szarlotki, a potem nawet nie siadając, zaczęłam ją jeść przy blacie kuchennym. Jedno jest pewne - mam robi wspaniałą szarlotkę, nie ma sobie równych.

- Czyżby panienka zgłodniała? - zaśmiał się Janek, wchodząc do kuchni.
- Śledzisz mnie? - powiedziałam z pełną buzią.
- Przełknij. - zaśmiał się, stając naprzeciwko mnie.
- Dobra, już. - zaśmiałam się. - A więc? Śledzisz mnie?
- Oczywiście, że tak. Jeszcze ktoś mi cię zabierze i co ja zrobię? - oznajmił z udanym przejęciem. - Anka, ty nawet zjeść nie umiesz. - zakpił.
- Słucham? - zdziwiłam się.
- Cała twarz masz w cieście. A szczególnie usta. - powiedział uśmiechając się cwanie.

Spokojnie jak na wojnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz