Rozdział 26

2.7K 104 164
                                    

Wczoraj odbyło się spotkanie Orszy i Heńka. Jedyną informacją jaką mi udzielono jest to, że wszystko poszło sprawnie, nikt ich nie widział, nie interesował się nimi. Wszystko w normie. Jednakże nikt nie udzielił MI, osobie która na ten pomysł wpadła, żadnej informacji dotyczącej oficjalnego przyjęcia Heńka. Podobno wszystkiego dowiemy się w najbliższym czasie.

- Anka! - zawołała głos jak się domyślałam w salonie.

Jęknęłam niezadowolona, że o tak wczesnej godzinie jestem zmuszona wstać z łóżka. Była zaledwie ósma. Ja wiem, że jest wojna i czas jest na wagę złota, ale dopóki my nic nie robimy, ja mam prawo się wysypać.

Wstałam z łóżka i będąc nadal w piżamie otwarłam drzwi pokoju.

- Co ty chłopie chcesz? - zapytałam ziewając.

Tadeusz wyszedł z kuchni i spojrzał na mnie jakbym była co najmniej Hitlerem w bikini.

- Nic nie mów. - mruknęłam.

Miałam pełną świadomość tego, że wyglądam koszmarnie. Strasznie męczyłam się tej nocy. Budziły mnie koszmary, jeden po drugim.. Budziły mnie krzyki ludzi na ulicach, co prawdę mówiąc nie było nowością, ale te dzisiejsze.. Było ich z pewnością więcej, były głośniejsze.. Strasznie ciarki przeszywały moje ciało nawet na ich wspomnienie. Nocą, kiedy byłam sama i słyszałam te krzyki czułam się jak w piekle. Wielkim, krwawym niemieckim piekle..

- Ciężka noc? - zapytał ponownie chowając się w kuchni.
- Tak.. - powiedziałam opierając się o futrynę. - Powiesz mi co chciałeś? I tak już nie zasnę..
- Skończył się chleb. Chciałem, żebyś poszła do mamy, ona ci da jakiś świeży.
- Dobrze. - powiedziałam i już miałam ponownie skryć się w swoim pokoju. - A czemu ja? - zapytałam z ciekawości.
- Bo ci to dobrze zrobi. Spacer jeszcze nikomu nie zaszkodził.
- W tych czasach spacer potrafi być wyrokiem śmierci. - mruknęłam.
- Fakt.. - powiedział zmieszany. - Ale wiesz o co mi chodziło..
- Wiem. - zaśmiałam się. - Zaraz pójdę, tylko się ubiorę.

Poszłam ponownie do swojego pokoju. Otwarłam szafę i zaczęłam wzrokiem jeździć po każdym skrawku materiału jaki się tam znajdował. Granatowa sukienka z krótkim rękawem, przepasana białą wstążką w pasie, z rozkloszowanym dołem w duże i małe grochy. Podeszłam jeszcze szybko do komody i wyjęłam z niej wstążkę w podobnym kolorze. Wzięłam wszytko i poszłam do łazienki. Odświeżyłam się, ubrałam, zaplotłam warkocza i związałam go wstążką. W końcu wyszłam z łazienki.

- Gotowa? - zaśmiał się Tadeusz wychodząc z kuchni.
- A nie widać? Wreszcie wygląda jak człowiek, a nie jak wiedźma. - zaśmiałam się.
- Wiedźmą to ty będziesz nie ważne czy wystrojona czy nie wystrojona. - zaśmiał się i pokazał mi język.
- Ah tak? - zapytałam zakładając ręce na biodra. - To niech się pan dowódca nie zdziwi, że ta wiedźma jak będzie pan ranny nie kiwnie nawet palcem.
- Pozwolisz bym się wykrwawił? - zapytał z udawaną urazą.
- Wiedźmy to nie ruszy.

Wybuchneliśmy obydwoje śmiechem.

Tak dawno nie przekomażaliśmy się w ten sposób. Tak zwyczajnie, jak brat i siostra. Tak jak zadawanych lat. Po prostu. Tak mało trzeba było, żeby poprawić mi humor.

- Dobra, już dobra. Niech ta wiedźma idze już po ten chleb, bo będzie sobie go chyba musiała wyczarować. - zaśmiał się.

Usiadł na fotelu i rozłożył gazetę.

- Zaraz wrócę. - powiedziałam poprawiając płaszcz.
- Uważaj na siebie. - powiedział na chwilę odsłaniając twarz.
- Jak zawsze. - przewróciłam oczami. - Będę uważać. - odpowiedziałam widząc jego zmartwioną minę.

Spokojnie jak na wojnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz