Rozdział 24

3.1K 112 127
                                    

Luty 1940r.

Kilka dni temu Tadeusz był u Orszy i Zeusa w sprawie przyjęcia Heńka do harcerstwa. Nie powiedział mi jak przebiegła rozmowa. Wiem tylko, że dziś mam iść z nim na rozmowę, bo Orsza chce usłyszeć o Heńku od osoby, która zna go najlepiej.

Nasza "produkcja" marmolady idze calkiem nieźle. Jak na razie sprzedawaliśmy ją głównie osobą zaufanym. Głównie była to mama Heńka, pani Dębowska czy nasi przyjaciele. Mama mówiła, że czasami udało jej się sprzedać ją zaufanym klientom w piekarni.

Tajne nauczanie - mama postanowiła go na razie zaprzestać. Zauważyła w sumie tak jak i my, że ostatnio Niemcy zrobili się bardziej czujni i agresywni. Częstsze łapanki, strzelaniny czy sprawdzanie dokumentów. Mimo, że stereotypowi chłopcy nie przepadają za szkołą czy nauką, to nasi harcerze bardzo niechętnie podeszli do decyzji mamy. Wiedzieli, że jest to dla naszego wspólnego bezpieczeństwa, ale bardzo polubili lekcje z ich panią Leonką. Może lubili je też dla tego, że dzięki nim mogliśmy się wszyscy spotykać i pogadać. Bo przecież oprócz zbiórek nie mieliśmy okazji spotykać się w tak dużym gronie. Tym bardziej, że obecnie tych zbiórek nie było..

Nie było ich, bo wciąż nie otrzymaliśmy informacji odnośnie przyjęcia do organizacji. Może to ze względu na zimę, może nie.. Wiem jedno. To czekanie bardzo nas wszystkich zaczyna denerwować. No bo, ile można czekać? Jesteśmy młodzi, chcemy walczyć. A musimy siedzieć cicho jak małe dzieci.

- Młoda, wstawiaj! - zawołał radosny Tadeusz wchodząc do mojego pokoju.

Nie spałam. Wpatrywałam się w okno i zastanawiałam się nad wszystkim.

- Ej stało się coś? - zapytał lekko zmieszany.

Podszedł do mnie i usiadł na rogu łóżka. Spojrzałam na niego w ciszy.

- Nie, nic.. Po prostu źle spałam. - uśmiechnęłam się lekko.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. - dotknął dłonią mojego czoła. - Jesteś chora? Boli cię coś?
- Nie - prychnęłam zabierając jego dłoń.
- No to co ci jest? - przekrzywił głowę lekko w bok.

Wyglądał teraz jak szczeniak, który słucha swojego właściciela. Wyglądał, jakby był gotowy wysłuchać mnie nawet, gdyby miało to trwać wieki. Czekałby tu na odpowiedź latami.

- Boje się.. - powiedziałam oplatając rękami kolana i kładąc na nich głowę.
- Czego ty się boisz? - zapytał zdziwiony.
- Tego całego spotkania.. Strasznie się stresuje.. Chcę, żeby przyjęli Heńka. Wiem, że da nam to dużo możliwość..
- Więc czemu się boisz? - zapytał.

Usiadł po turecku na wprost mnie. Wpatrywał się we mnie i próbował wyczytać coś z mojej twarzy. Sama chciałam to też wyczytać. Nie dokońca wiedziałam czy na pewno to spotkanie to mnie tak trapi? Od kiedy wstałam miałam jakiś dziwny nastrój.. Czuje, że coś nie pójdzie po mojej myśli, że coś się dziś wydarzy, a ja nie wiem co..

- Powiesz mi? - zapytał po cichu.
- Chyba stresuje się tym, że zapytają się mnie czemu już nie jesteśmy razem.. - odwróciłam głowę w stronę okna, żeby nie spoglądać na brata.

Powiedziałam prawdę. Głównie dla tego tak stresowałam się tym spotkaniem. Nie chciałam odkopywać czegoś o czym chciałam zapomnieć. Oboje sobie wybaczyliśmy, zostawiliśmy to za sobą. A dziś dużo wskazywało na to, że choć w dobrej sprawie, ale będę musiała do tego wrócić, a to będzie boleć.. A ja nie chcę, żeby bolało znowu.. Nie teraz, kiedy wszystko jest dobrze.

Spojrzałam kontem oka na Tadka. Widziałam, że był zmieszany.

Chłopak nie miał pojęcia co ma powiedzieć swojej młodszej siostrze. Nerwowo bawił się palcami. Wie, że postanowiła o tym zapomnieć, a teraz będzie musiała o tym opowiadać. Sam długo zmagał się z tą przykrą przeszłością. Ale on w przeciwieństwie do niej, nie przeżył tego tak jak ona. Nie chciał powiedzieć jej, że "wszystko będzie dobrze". Było to zbyt oklepane, a wiedział, że Ance to nic nie pomoże.

Spokojnie jak na wojnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz