Rozdział 32

3.2K 107 314
                                    

Od "akcji broń" minęły raptem dwa dni.

Okazało się, że Tadeusz miał rację, a przeczucie go nie myliło.

Będą konsekwencje, a właściwie już są.

Dzień wcześniej..

Było jakoś południe. Siedziałam razem z Tadeuszem w domu. Wczoraj wieczorem odbyła się nasza akcja. Wszyscy nadal byliśmy niezmiernie dumni z tego, jak ta akcja przebiegła. Przecież ona była bezbłędna!

Uradowana rozłożyłam się na kanapie i złapałam do ręki gazetę.

Jednak czy wszyscy byli takiego zdania?

Otóż nie. Taduesz cały dzień chodził jak na szpilkach. Ale czemu? Przecież akacja była udana. Nikt nie ucierpiał, zrobili wszystko tak, jak należy. Akcja zakończyła się powodzeniem. Wykazał się jako dowódca. Pokazał, że może samodzielnie przeprowadzić udaną akcje.

Więc w czym problem?

- Anastazja! - zawołał wchodząc do salonu.
- Co się stało? - zapytałam odkładając gazetę. - Pali się?
- Ja już tak nie mogę! - zawołał.

Chłopak zaczął krążyć w jedną i w drugą stronę.

- Postanowiłeś się pogodzić z Anielą? - zapytałam z nutką nadzieji w głosie.

Wiedziałam, że jest to bardziej niż nieprawdopodobne, ale nadzieja umiera ostatnia, czyż nie?

Tadeusz tylko zgromił mnie złowrogim wzrokiem i nie odpowiedział.

- Powiesz mi wreszcie o co chodzi czy każesz mi się domyślać? - zapytałam już lekko poddenerwowana.
- Ja czuję się nie sprawiedliwie względem Orszy.. - oznajmił. - Ja jestem dowódcą, powinien dawać wam przykład. Nie mogę oszukiwać kogoś, kto dał nam możliwości do tego wszystkiego..

Westchęłam lekko i zmarszczyłam czoło. Mogłam się spodziewać, że tak to się skończy. Idealny dowódca, nie da się tego zaprzeczyć.

- Czyli, że co? - zapytałam. - Chcesz mu powiedzieć?
- Ja muszę Anka. - westchnął. - Może w ten sposób też mu zaimponujemy? Nie mogę ukrywać tak poważnej akcji, kiedy praktycznie dopiero co zaczęliśmy wykonywać jakiekolwiek akcje!
- Rozumem.. - mruknęłam.

Nie mogę powiedzieć, że byłam zadowolona. Nie byłam! Teraz już pewne było to, że będą jakieś konsekwencje naszej samowolki!

Ale wiem co mogę powiedzieć.

Byłam dumna z Tadeusza. Pokazał, że jest naprawdę dobrym człowiekiem. Chcę się przyznać, nawet jeżeli wie, że nie wyjdzie to mu na dobre.

- Kiedy mu powiesz? - zapytałam.
- Teraz, jak najszybciej. Nie mogę czekać, bo nie wytrzymam. - oznajmił.
- No to się nacieszyłam wolnością. - zaśmiałam się.
- Nie jesteś o to zła? Reszta nie będzie? - zapytał zmartwiony.
- Nie jestem zła. Taka twoja natura. - zaśmiałam się. - Reszta też zrozumie. A nawet jeśli nie zrozumie, to ja im pomogę zrozumieć. - uśmiechnęłam się chytrze.
- Dziękuje. - pocałował mnie w czoło.
- Nie ma za co. - przewróciłam oczami. - Idź już. Uważaj na siebie.
- Zaraz przyjdę. - uśmiechnął się i wyszedł z mieszkania.

I w ten oto sposób Orsza dowiedział się o wszystkim.

Wstałam dość szybko. Zerwałam się od razu na równe nogi i podeszłam szybko do szafy. Otworzyłam ją, wzięłam walizkę i zaczęłam lustrować każdy materiał w szafie.

Orsza zawiesił nas na cały tydzień. Z wyjątkiem Heńka. No umówmy się, jego się nie da zawiesić. Gdyby go zawieszono, żadna akcja by się nie odbyła, a przynajmniej nie tak sprawnie, jak obecnie.

Spokojnie jak na wojnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz