14. Milo

1.5K 181 38
                                    

W życiu bym jej nie pozwolił od siebie odejść. Byłem gotowy zaproponować Julie większą stawkę, wmawiając, że w nowym domu, dojdą jej obowiązki, ale nie zgodziłbym się, aby została z Odile.

Przez prawie dwa miesiące, kobieta, która miała być tylko nianią, okazała się zbawieniem dla nas wszystkich. Idealna opiekunka dla Nico, pomoc i pielęgniarka dla Odile. I moja bratnia dusza.

Julie miała w sobie coś tak przyciągającego, że pierwszy raz się poczułem, jakbym odzyskał Tamarę. Przyjaciółka. Powierniczka. Sojuszniczka w niedoli. Tak, Tamara była idealnym kompanem do rozmów, świetnym przyjacielem.

Kobieta, którą obecnie trzymałem w ramionach miała cechy Tamary, a zarazem ciągnęło mnie do niej jak do Estelle przed laty. Dla kogoś mój wywód mógł brzmieć arogancko, a po części bezczelnie, że trzymając Julie w ramionach, przyrównywałem ją do innych kobiet.

Prawda była taka, że chociaż miałem prawie czterdziestkę na karku, nie posiadałem innych wzorców do porównania. Kochałem tylko dwa razy. W latach młodości, moim życiem była Estelle, ale przed piętnastoma latami złamała mi serce swoją zdradą.

Los dał mi Tamarę i jej przyjaźń, a później okrutnie ją zabrał. Na przestrzeni lat pomiędzy dwoma kobietami mojego życia, pojawiały się jedynie kilkumiesięczne znajomości, lecz zawsze coś mi nie pasowało.

Do momentu, aż nie poznałem jej!

W Julie podobało mi się wszystko. Czarne oczy, potargane blond włosy, słodki uśmiech dziecka z dołeczkiem na prawym policzku, idealna figura, typowo hiszpańska i najlepsze, totalna pokraczność!

Na zewnątrz silna i twarda, co mnie nieziemsko nakręcało, w środku słodka i miękka, co działało mocno na wyobraźnię, z tendencją do małych wypadków, aż budziła się we mnie empatia. Jak ona dożyła swoich dwudziestu dziewięciu lat z takim fartem? Nie wiem. Wiedziałem jedynie, że los skrzyżował nasze drogi i nie mogłem pozwolić ich rozdzielić.

– Milo, Milo – stęknęła słodko, gdy ją położyłem na kanapie i nakryłem sobą.

– Tak, Julie – wymruczałem wprost w jej usta.

Zamilkła. Obsypałem twarz Julie pocałunkami, niekiedy zostawiałem muśnięcie warg na jej słodkich ustach, ale nie miałem odwagi ruszyć ponad to. Dostałem od niej kilka razy kosza. Może nie takiego prawdziwego, ale jednak. Potrzebowałem mieć pewność, że tego chce, że już więcej razy mnie nie odrzuci.

Spionizowałem tułów, na co Julie spojrzała zaskoczona. Pociągnąłem ją na siebie i sam położyłem się na plecach z przytuloną kobietą do swojego torsu. Zachichotała.

– Cały twój – potwierdziłem, splatając dłonie za głową i podkładając je sobie, jakby miały pełnić funkcję poduszki.

– A jeśli nie skorzystam? – W jej głosie wyczułem coś z droczenia się.

– To się ładnie przytulisz – podsumowałem.

– A jeśli się nie przytulę?

Uśmiechnąłem się i pogładziłem ją po policzku. Julie przymknęła powieki i oddychała głośniej. Chciała, ale obawiałem się, że nie jest na to gotowa.

– To zaczekam, aż zaśniesz. – Puściłem jej oczko. – Wtedy przytulasz się, bo twój mózg przestaje walczyć z ciałem.

Zawahała się.

– Powinnam się położyć – odparła smutno. Wciąż ze sobą walczyła. – To był długi dzień, a sam wspomniałeś, że w tym tygodniu przeprowadzka.

ŻUL - I - JAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz