22. Milo

1.6K 171 43
                                    

Jeśli pojedzie lukrem, to wybaczcie, musiałam 😇

😈😈😈

Serce nie chciało zwolnić, chociaż próbowałem się uspokoić. Julie milczała, po wypowiedzeniu czegoś, czego się nie spodziewałem.

Siedzieliśmy na ławce przed restauracją, gdzie urządzono przyjęcie z okazji chrzcin małego Juliana Struzika. W oddali śmiały się dzieci, którym udostępniono dmuchańca i dano animatorkę zabaw, a ja trzymałem dłoń kobiety, która była bliska kolejnych łez. Twardo się trzymała, całą sobą starała się opanować własne ciało. Musiałem jej w tym pomóc.

– Sprecyzuj, co miałaś na myśli, mówiąc, że jesteś chora – zachęciłem kobietę łagodnym głosem.

– Jestem – cmoknęła – wybrakowana.

Wybrakowana? Dziwne słowo.

Zlustrowałem kobietę od stóp do głów i nie zauważyłem żadnego wybrakowania. Była całością i dokładnie tym, kogo chciałem, kogo udało mi się namówić siłą perswazji i wdzięku osobistego, aby przestała myśleć o konsekwencjach czynów, a zaczęła pojmować jaki będzie wynik, jeśli nie podejmie działań.

– W sensie? – próbowałem to z niej wydobyć.

Julie milczała, ale tyle dobrego, że w końcu na mnie spojrzała.

– Moja szansa na zostanie matką jest bliska zeru – wypowiedziała powoli i ostrożnie.

Poczułem ogromną ulgę, aż zeszło ze mnie powietrze. Szczerość za szczerość. Moim obowiązkiem było uspokoić kobietę, a przede wszystkim uświadomić, że...

– Wiem – szepnąłem. – W sensie... – zacmokałem – wiem o PCOS. Czy to właśnie ten problem miałaś na myśli, mówiąc o wybrakowaniu?

– Skąd wiesz? – spytała zdzwiona, po chwili zaś w jej oczach dostrzegłem zrozumienie. – Zrobili wywiad? O mnie? – Dłonią wskazała na siebie. – Jak długo, Milo? – dodała z pretensją.

– A czy to istotne? – wzruszyłem ramionami. – Rozumiem, że to nie zabrzmi, jak moje usprawiedliwienie, bo nie mam zamiaru się wybielać, ale jestem podpułkownikiem w stanie pół spoczynku bardzo ważnej jednostki działającej w kraju i nie bez powodu korzystam tylko z pomocy ludzi poleconych przez osoby zaufane.

– A mimo to mnie sprawdzałeś – skwitowała sucho, ale nie z pretensją. – Od kiedy wiesz?

– Mniej więcej od twojego wypadku, kiedy rozwaliłaś Citroena – rzuciłem żartem.

Julie zabawnie zwęziła oczy.

– Staranowano mnie! – fuknęła.

Porwałem kobietę w ramiona i zaśmiałem się szczerze.

– I ty mi tu się nie próbuj podlizywać, bo i tak kolacji nie dostaniesz! – warknęła, ale totalnie rozbawiona. Widać było, że jej ulżyło.

Pogładziłem biodro kobiety i zbliżyłem usta, domagając się pocałunku. Julie położyła dłonie na moich policzkach i spojrzała z powagą.

– Naprawdę nic to nie zmienia? – szepnęła nieśmiało pytanie.

– Oczywiście, że zmienia! – odparłem oburzony i w końcu skradłem sobie buziaka.

Julie zawierciła się na moich kolanach. Żeby to nie były chrzciny, to ta scena miałaby inny finał.

– Koniec wymuszania prezerwatyw – zaszczebiotałem słodko, a na końcu się wyszczerzyłem.

– Poważnie mówię – sztorcowała mnie.

– Też – skwitowałem i pogładziłem ją po włosach. – Przecież ci mówiłem, słodka Julie, że nieważne jak i co, tylko z kim. A ja od początku wiem z kim.

ŻUL - I - JAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz