Jeśli pojedzie lukrem, to wybaczcie, musiałam 😇
😈😈😈
Serce nie chciało zwolnić, chociaż próbowałem się uspokoić. Julie milczała, po wypowiedzeniu czegoś, czego się nie spodziewałem.
Siedzieliśmy na ławce przed restauracją, gdzie urządzono przyjęcie z okazji chrzcin małego Juliana Struzika. W oddali śmiały się dzieci, którym udostępniono dmuchańca i dano animatorkę zabaw, a ja trzymałem dłoń kobiety, która była bliska kolejnych łez. Twardo się trzymała, całą sobą starała się opanować własne ciało. Musiałem jej w tym pomóc.
– Sprecyzuj, co miałaś na myśli, mówiąc, że jesteś chora – zachęciłem kobietę łagodnym głosem.
– Jestem – cmoknęła – wybrakowana.
Wybrakowana? Dziwne słowo.
Zlustrowałem kobietę od stóp do głów i nie zauważyłem żadnego wybrakowania. Była całością i dokładnie tym, kogo chciałem, kogo udało mi się namówić siłą perswazji i wdzięku osobistego, aby przestała myśleć o konsekwencjach czynów, a zaczęła pojmować jaki będzie wynik, jeśli nie podejmie działań.
– W sensie? – próbowałem to z niej wydobyć.
Julie milczała, ale tyle dobrego, że w końcu na mnie spojrzała.
– Moja szansa na zostanie matką jest bliska zeru – wypowiedziała powoli i ostrożnie.
Poczułem ogromną ulgę, aż zeszło ze mnie powietrze. Szczerość za szczerość. Moim obowiązkiem było uspokoić kobietę, a przede wszystkim uświadomić, że...
– Wiem – szepnąłem. – W sensie... – zacmokałem – wiem o PCOS. Czy to właśnie ten problem miałaś na myśli, mówiąc o wybrakowaniu?
– Skąd wiesz? – spytała zdzwiona, po chwili zaś w jej oczach dostrzegłem zrozumienie. – Zrobili wywiad? O mnie? – Dłonią wskazała na siebie. – Jak długo, Milo? – dodała z pretensją.
– A czy to istotne? – wzruszyłem ramionami. – Rozumiem, że to nie zabrzmi, jak moje usprawiedliwienie, bo nie mam zamiaru się wybielać, ale jestem podpułkownikiem w stanie pół spoczynku bardzo ważnej jednostki działającej w kraju i nie bez powodu korzystam tylko z pomocy ludzi poleconych przez osoby zaufane.
– A mimo to mnie sprawdzałeś – skwitowała sucho, ale nie z pretensją. – Od kiedy wiesz?
– Mniej więcej od twojego wypadku, kiedy rozwaliłaś Citroena – rzuciłem żartem.
Julie zabawnie zwęziła oczy.
– Staranowano mnie! – fuknęła.
Porwałem kobietę w ramiona i zaśmiałem się szczerze.
– I ty mi tu się nie próbuj podlizywać, bo i tak kolacji nie dostaniesz! – warknęła, ale totalnie rozbawiona. Widać było, że jej ulżyło.
Pogładziłem biodro kobiety i zbliżyłem usta, domagając się pocałunku. Julie położyła dłonie na moich policzkach i spojrzała z powagą.
– Naprawdę nic to nie zmienia? – szepnęła nieśmiało pytanie.
– Oczywiście, że zmienia! – odparłem oburzony i w końcu skradłem sobie buziaka.
Julie zawierciła się na moich kolanach. Żeby to nie były chrzciny, to ta scena miałaby inny finał.
– Koniec wymuszania prezerwatyw – zaszczebiotałem słodko, a na końcu się wyszczerzyłem.
– Poważnie mówię – sztorcowała mnie.
– Też – skwitowałem i pogładziłem ją po włosach. – Przecież ci mówiłem, słodka Julie, że nieważne jak i co, tylko z kim. A ja od początku wiem z kim.

CZYTASZ
ŻUL - I - JA
RomanceJulie, pielęgniarka z Polski zarabiająca we Francji, by przyspieszyć spłatę kredytu zaciągniętego na mieszkanie w niekorzystnej walucie, dostaje propozycję bycia opiekunką niesfornego trzylatka, Nicolasa. Czując, że nie ma wyboru, godzi się. Milo V...