20. Milo

1.4K 170 102
                                        

Ten rozdział też na wesoło 😇

🎈🎈🎈

To była wystarczająco niezręczna sytuacja. Chwilami żałowałem, że sam chciałem towarzyszyć Julie w podróży do Polski. Kobieta wydawała się szczerze zaniepokojona tym, że być może nieświadomie naraziła własną rodzinę.

Niewiedza – to kapryśna kochanka.

– Czy możemy porozmawiać, jak mężczyzna z mężczyzną? – zagadałem do Daro po rosyjsku.

Brat Julie spojrzał na mnie poważnie. Wprawdzie znałem go od dziesięciu minut, ale wiedziałem, że jego poczucie humoru było zdecydowanie na poziomie niani Nico. Śmieszek, a zarazem stateczny człowiek, w zależności od sytuacji.

– My we dwóch? – spytał w tym samym języku, chociaż stosował klasyczne, wyuczone zestawienie zdania.

– My we dwóch – odparłem pewnie.

– Może najpierw kolacja? – wtrąciła jego żona z o wiele płynniejszym rosyjskim i podeszła do mnie. – Nawet nas nie przedstawiono. Iza – mówiąc, wyciągnęła dłoń, a jej syn spojrzał na mnie oczami mojego Nico.

To było naprawdę dziwne uczucie. Tak, Julie była bardzo podobna do Tamary, jednak jej mania rozjaśniania włosów powodowała, że nie dostrzegałem tego tak wyraźnie. Daro miał czarne włosy i czarne oczy, zupełnie jak niemowlak w ramionach ślicznej blondynki o imieniu Iza. I, co tu ukrywać, Nico pasował wybornie do tej rodziny, jakby się z niej wywodził. Jakby jego matką była Julie.

Idealną matką!

– Milo Vidall – odparłem uprzejmie i ścisnąłem dłoń kobiety na przywitanie. – To może przed kolacją? – zaproponowałem bratu Julie po raz drugi pójście na pogawędkę.

– Wniesiemy wasze bagaże do pokoju i zapalimy – prychnął Daro – fajkę pokoju.

– Mam nadzieję – odparłem pewnie i ruszyłem za bratem Julie.

Wnieśliśmy bagaże do małej sypialni. Daro zaproponował mi miejsce do posadzenia tyłka, po czym zaplótł dłonie na klacie i stanął w rozkroku. Obserwował mnie, analizował, w końcu kryminalny. Byłem zmuszony wyciągnąć karty.

– Wiem kim jesteś – zacząłem łagodnie.

– W sensie? – zamlaskał.

– W sensie zawodu, jaki wykonujesz – podsumowałem.

Nie skomentował. W ogóle nic sobą nie pokazał, jakby go to nie obeszło. Jedyne, ponaglił mnie, poruszając dłonią w nadgarstku.

– Jesteś oficerem sił policyjnych w Polsce – dodałem oficjalnie. – I chcę, żebyś wiedział, że również jestem oficerem, o czym mówiłem Julie.

– Kontynuuj... – odparł czujnie.

– Jednostka do spraw zwalczania bandytyzmu, czy to coś ci mówi? – próbowałem go nakierować, ale jawnie nie mogłem wskazać nazwy. Julie to inny temat, jej po prostu musiałem.

– Piąte przez dziesiąte – podsumował.

– Więc chcę, byś wiedział, że jestem człowiekiem po właściwej stronie.

Daro posłał mi bezczelny uśmiech.

– Powiem ci jedno, Milo Vidall – wypowiedział moje imię i nazwisko z kpiną. – Widziałem ludzi co stali po stronie prawa, a krzywdzili wszystkich wokół. Ale... – zacmokał – widziałem też tych, którym nazwano przestępcami, lecz drugi człowiek był dla nich świętością.

– Dla mnie Julie jest świętością – odparłem pewnie. – Ona i mój syn.

– To dobrze – podsumował szybko Daro. – Nie chciałbym być zmuszony do rzeczy, o których właśnie pomyślałeś.

ŻUL - I - JAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz