23. Julie / Milo

918 150 43
                                    

Julie

Jeśli ktoś się spodziewał, że durna Julcia zrobi cofkę w relacjach po wyznaniu, to oświadczam, że nie!

Uskrzydliło mnie to.

Wprawdzie nie powiedziałam, że go kocham, bo nadal nie rozumiałam szumu wokół tego słowa, ale zdecydowanie byłam zakochana w mężczyźnie, który z gbura i ważniaka, stał się fajnym i łatwym w obsłudze facetem.

Oczywiście duży w tym procent sukcesu był od strony Nico. Świadomość, w jaki sposób Milo zajmował się synem, walczył o niego, próbował się dostosować do moich zaleceń, a zarazem nie stać się miękką cipą, co rozbestwi szkraba, spowodowała, że dopuściłam w głowie możliwość związania się z kimś na nowo.

Zaufanie?

To uczucie zabiłam w dniu, kiedy dotarły do mnie plotki opowiadane wśród znajomych odnośnie przyczyny odejścia Wiktora. Były zadbał o każdy szczegół, aby zrobić ze mnie sukę, co ponoć wiedziała, a zatajała chorobę. Prawda była taka, że dowiedziałam się o PCOS dwa dni po jego odejściu, a on wiedział przede mną.

Tak, mój były facet otrzymał informacje o moim stanie płodności od recepcjonistki prywatnego gabinetu ginekologicznego. Dowiedział się od obcej kobiety, z którą się związał po wszystkim, ożenił i ma dwójkę dzieci.

Super, co?

I niby powinnam prawić morały Milo, że też wiedział, a nie powiedział, ale to nie był ten sam rodzaj sytuacji, a mężczyzna, w którym się zakochałam, oświadczył, że to niczego nie zmienia.

Dla mnie zmieniało wiele jego podejście. Dlatego pozwoliłam sobie na zaufanie, a w następstwie na obdarzenie go uczuciem.

Dlatego też następnego dnia po wyznaniu wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do konsulatu w sprawie wizy.

– I dziś ją otrzymam? – zagaiłam, kiedy Milo odpinał Nico z fotelika.

– Lubisz, kiedy się powtarzam, co? – mruknął rozbawiony. – W pół godziny otrzymasz wizę.

Uniosłam obie brwi.

– Niezłe masz tu układy, panie podpułkowniku – zaczepiłam go.

Milo zawiesił na mnie wygłodniałe spojrzenie, zaś uwolniony z fotelika Nico i postawiony na nogach, wyrwał rączkę ojcu i podbiegł do mnie. Przysięgam, na moment przestało bić mi serce.

– Frędzel! – syknęłam i porwałam go na ręce. – Później jedziemy na Starówkę, ja ci smycz z szelkami kupię, jak ty mi takie akcje odwalasz.

– Co mu powiedziałaś? – spytał Milo, zamykając samochód z pilota.

– Naucz się polskiego – odparłam arogancko i obróciłam się tyłem. Poczuwszy uszczypnięcie w tyłek, pisnęłam i mało co nie puściłam Nico z ramion. – Milo, żesz... – warknęłam, a po chwili zamilkłam.

Staliśmy przed konsulatem algierskim i to był teren, gdzie rozumiano wszystko, co bym nie powiedziała. Po polsku i po francusku. Jedyne co mi pozostało, to spojrzeć na niego wzrokiem, jakbym go opierdalała.

Milo w efekcie wyszczerzył się uprzejmie i złapał mnie za policzki, po czym pocałował. Był jakiś taki... dziwny...

– Czy ty wziąłeś tabletki rozweselające? – zaszczebiotałam uroczo, aby ukryć zawoalowaną groźbę zemsty.

– Koszam cia – odparł i skradł mi kolejnego buziaka.

Co on?

– Co powiedziałeś? – zmarszczyłam brwi.

ŻUL - I - JAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz