Kochani ❤️
Kraków wita, Daro zaprasza 😈
Jeśli ktoś nie widział trzech TT zapowiadajek, to wrzucam linki:
https://www.tiktok.com/@edyta_kene/video/7392668814590201121
https://www.tiktok.com/@edyta_kene/video/7393408323648752928
https://www.tiktok.com/@edyta_kene/video/7393745117095464225
Miłego czytania 😘
🎉🎉🎉
Czy użycie słowa „kocham" po trzech miesiącach znajomości można uznać za kpinę? Dla mnie tak.
Ktoś może zapytać, dlaczego taka jestem, w końcu wywodzę się z rodu Struzików, pierwszych podrywaczy na dzielnicy. I w tym właśnie tkwi odpowiedź.
Zrobili ze mnie uczuciową kalekę!
Dorastałam otoczona mężczyznami, którzy zmieniali kobiety jak rękawiczki, albo, co bliższe jest prawdzie, zużyte kondomy. Marek z Miłoszem może w mniejszym stopniu, ale też, co wracałam ze szkoły, oni plątali się po domu z nową narzeczoną. Słowo „kocham" stało się dla mnie bezużyteczne, nic niewarte.
Daro... on jako jedyny rzadko go używał. Podobnie jak ja, był zniesmaczony praktykami moich braci, a zarazem potępiał w tych działaniach samego Patryka, który miał najwięcej za uszami. Mój najstarszy brat stryjeczny dawał mi swoim postępowaniem nadzieję i przywracał nieco wiarę w oklepane i skaleczone psychicznie słowo, które powinno być zarezerwowane dla najważniejszej osoby w twoim życiu. Wiedziałam, że sam wymówił je tylko w kierunku dwóch kobiet. Jednej, którą stracił lata temu i drugiej, żony.
Nigdy nie powiedziałam mężczyźnie, że go kocham. Czy to mogło być powodem odejścia Wiktora? Po części... tak. Zimna suka, tak mnie ponoć określał partner po rozstaniu wśród wspólnych znajomych po zakończeniu dziesięcioletniego związku.
A teraz leżałam w ramionach mężczyzny, który bardzo szczerze opowiedział mi o swojej przeszłości. Dał mi tym kolejny raz gwarancję, że nie jest jak moi bracia. Zdecydowanie w ujawnianiu uczuć bliżej mu było do Daro.
Skupiłam wzrok na Milo i uśmiechnęłam się niczym wiedźma, aby dopuścić do tej ckliwej pogadanki nieco żartu.
– Jak się Nico dowie, to mnie z roboty wypieprzy – odparłam z błąkającym się uśmiechem na ustach.
Mężczyzna wtulił się we mnie i schował głowę pomiędzy moją szyję a ramię, po czym zachichotał, łaskocząc moje miejsce erogenne. Jęknęłam niczym nastolatka. Tak, Milo Vidall pociągał mnie fizycznie, ale nie tylko. Z pozoru gbur i mruk, w rzeczywistości stabilny i rozsądny facet. Tylko go trzeba było do pionu postawić. W sensie jego samego, nie jego sprzęt. Ten stał niczym dąb Bartek w świętokrzyskim i smyrał mnie swoim konarem po udzie.
– Obiecasz mi coś? – wymamrotał w moją szyję Milo.
Milczałam, zaś mężczyzna uniósł głowę i spojrzał na mnie pogodnie.
– Obiecaj mi, że to była ostatnia huśtawka w tej kwestii.
– A jeśli nie? – droczyłam się.
– To wtedy ja pójdę po wałek – zapowiedział i uniósł brwi, jakby celowo mnie prowokował, aby uzyskać reakcję. – Obiecaj mi, że...
– Obiecuję – szepnęłam i pociągnęłam Milo za szyję.
Złączyliśmy usta, ale spokojnie, niespiesznie. Chciałam się rozkoszować zbliżeniem. I po raz drugi mężczyzna, pod którym leżałam, wyczuł to idealnie, bo w swoich poczynaniach, dopasowywał się do mnie.
CZYTASZ
ŻUL - I - JA
RomansJulie, pielęgniarka z Polski zarabiająca we Francji, by przyspieszyć spłatę kredytu zaciągniętego na mieszkanie w niekorzystnej walucie, dostaje propozycję bycia opiekunką niesfornego trzylatka, Nicolasa. Czując, że nie ma wyboru, godzi się. Milo V...