2. Milo / Julie

1.4K 178 266
                                    

Milo

Chociaż na nią warknąłem, dziewczyna ani drgnęła, trzymając w mocnym uścisku Nico. Znałem ten chwyt! Tak właśnie trzymało się małe dziecko, stosując go jako formę asekuracji pleców i główki, aby nie zrobić maleństwu krzywdy.

Tylko, mój syn miał prawie trzy lata, a nie pięć miesięcy. Owszem, był rozbrykany, szalony, nie do zatrzymania. Wyrywał się, wierzgał, gryzł i drapał, tak twierdziły poprzednie nianie, tymczasem kobieta stojąca obok Pierre, trzymała Nico ponad minutę, a dzieciak patrzył w jej oczy jakby mi ktoś dziecko podmienił.

Szczerze, byłem w szoku!

– Co mu powiedziałaś? – powtórzyłem trzeci raz stosując łagodniejszy ton głosu. Najwidoczniej dowcipy o Polkach, blondynkach to nie był kawał, a fakt.

Kobieta zadarła dumnie podbródek, zacisnęła usta. Zauważyłem jak mocno pracują jej mięśnie policzków. Zdecydowanie, chciała coś powiedzieć, na wystraszoną też nie wyglądała. Raczej na taką, co mi zaraz coś wykrzyczy, albo przyłoży, a to mogłoby być nawet zabawne.

Intrygujące.

– Czy ty rozumiesz po francusku? – pytając, po raz czwarty, dołączyłem język migowy. Takie małe zboczenie. – Inglisz? – wypowiedziałem po angielsku. – Gawarisz pa ruski? – ciągnąłem z nadzieją, że trafię, a kobieta zna chociaż ruski. – Abla espaniol?

Blondyneczka zachichotała słodko, aż się Nico uśmiechnął i odchylił główkę, by móc mieć lepszy widok. Intrygujące i irytujące. Spojrzałem na Pierre, który wzruszył ramionami.

– Nie mówiłeś, że niania Nico ma wsteczną mowę wybiórczą – skwitowałem, zezując na blondynę.

– Palacs – kobieta fuknęła po polsku.

Nie, nie znałem polskiego, nie rozumiałem go. Wiedziałem jak brzmi.

Zbliżyłem się do niej na milimetry, a ona nawet nie drgnęła. Wciąż stała twardo. Czyżby fakt, że trzymała mojego syna w ramionach, dawała jej poczucie komfortu?

– Obrażasz mnie tak, bym nie rozumiał? – zapytałem, mierząc ją spojrzeniem.

– A gdzie tam – odpowiedziała radośnie w końcu używając francuskiego. – Tak się tylko nakręcam i motywuję do nowej pracy.

Ponownie spojrzałem na Pierre'a, a ten mądrala się uśmiechnął.

– Poprzednia dziewczyna dała radę tydzień, nie mam czasu na kolejną nianię – syknąłem, mówiąc szybko w języku jaki tylko on z tego grona rozumiał.

– Ta wytrzyma – odparł Pierre wciąż się uśmiechając. – Motywuje ją kredyt w niekorzystnej walucie.

E tam, pierdolił! Poprzednia też miała wytrzymać, bo mąż chory, piątka dzieci i co? Tydzień!

– Oj dajże dziewczynie spokój – wtrąciła matka, wskazując na nową nianię. – I mi tu więcej nie używaj tego plugawego języka. – Splunęła na ziemię. – Patrz, Nico od trzech minut się nie rusza.

No, fakt. Może go zaczarowała? Może to wiedźma? Nie to, że wierzyłem we wróżki, czarodziejki, ale wiedźmy istniały, tak jak dowody na ich istnienie.

– To jak? – zagadnęła kobieta, zabawnie przechylając głowę. – Mam pracę, czy...

– Czy co? – wtrąciłem i zmierzyłem ją od stóp do głów. – A masz coś innego na oku?

Kobieta, pomimo mojego bucowatego zachowania, odpowiedziała mi uprzejmym wywindowaniem kącików ust. Zero kpiny, czy gry, ani krzty sarkazmu. Po chwili nachyliła się do Nico i zaszczebiotała słodko po polsku, co mnie ponownie zirytowało, bo malec słuchał, jakbym mu puścił kołysankę na dobranoc.

ŻUL - I - JAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz