O tym, jak bawi się Wylan kiedy Jesper nie patrzy

160 15 23
                                    

Bar ,,Przy Porcie" nie był duży, ale zdecydowanie miał swój urok.

Ściany żółte, ale nie tak żywo, a tak mdle. Prawie jak w starych szkołach, jedynie bez charakterystycznego pobłysku tandety, ani dziwnych białych pasów od sufitu.

Jednak ciemnozielone dodatki, niezaprzeczalnie dodawały czegoś temu miejscu. Były tam różne nowoczesne obrazy, śmieszne druciane żyrandole a także plastikowe drzewko w kącie, a to wszystko w zbliżonym odcieniu zieleni.

Wylana jedynie niezwykle dziwiły złote rury na ścianach. Nie był w stanie stwierdzić, czy były ozdobą czy pełniły jakąś funkcję.

Jeden duży bar, przy którym składało się zamówienia, dwie mniejsze sale gdzie można się było rozgościć oraz całkiem spora palarnia.

Palarnia nazywana często w żartach przez Jespera szklarnią. A to dlatego, że ściany oraz dach owej palarni były przeszklone od razu skojarzyły się chłopakowi ze szklarnią na pomidory, która stała u jego dziadków w ogródku.

Wylan jeszcze raz rozejrzał się po tym miejscu i stwierdził, że mu się podoba. Mimo że siedział w palarni dobrze widział całe pomieszczenie i mógł przyznać, że emanuje dobrą energią.

Nawet jeśli w pierwszej chwili zdziwił się okrutnie, bo mimo chwytliwej nazwy, oprócz lokalizacji bar nie miał w sobie nic z portu.

-Przyniosłem nam karty - pochwalił się Jayden i położył na stoliku menu, by potem zająć miejsce na przeciwko Wylana.

Van Eck zajał się czytaniem pozycji z karty, a Jayden odszukał czerwoną paczkę szlugów w kieszeni swojej bardzo ładnej skórzanej kurtki.

Nie był za bardzo dumny z tego, że jego nałóg wrócił, ani z tego że się nasilił. Pamiętał przecież, że jeszcze nie dawno rzucał. Że cały styczeń nie tknął tytoniu, jedynie parę razy na imprezach korzystał z czyjegoś epa. No ale vapy to pół biedy, myślał. Nie tyle co zdrowsze, ale mniej wymagające. Strasznie denerwowało go palenie na balkonie w długie zimowe wieczory.

Ale nic nie mógł poradzić na to, że na początku lutego wrócił do nałogu.

Nie tylko do tego wróciłem, zaśmiał się w myślach.

Chociaż Jesper też był dla niego niemal jak nałóg. Jak byli razem to nie miał problemów, ale kiedy próbował skończyć nie mógł myśleć o niczym innym. A potem wystarczała jedynie chwila słabości, żeby znowu wrócić. Żeby zapomnieć o wszystkim co złe, by chociaż na chwilę znowu poczuć tę euforię.

A potem znowu rzucać, gdy przypominał sobie, że to niezdrowe i nie skończy się dla niego dobrze.

-Wybrałeś już coś? - zapytał w końcu Wylana, starając się skupić na ich wyjściu, nie na jego słabej woli.

Wylan on też intensywnie myślał, jednak nie jakoby o nałogu Jaydena.
Zastanawiał się agresywnie, jaki charakter ma to wyjście. I nie, owe rozważanie nie ma żadnej szokującej genezę - Van Eck po prostu miał ochotę na drinka.

Ale jeśli to randka, myślał, i on za mnie płaci, to strasznie głupio brać drinka 2 razy droższego niż jego piwo. Bo Jayden wyglądał jakby pijał piwo, niemal rekreacyjnie.

Bo mimo ze wcześniej do głowy by mu nie przyszło, że spotkanie może mieć romantyczny wydźwięk, tak rozmowa z Jesperem zasiała w nim niepewność.

Więc, jak już chyba wszyscy znamy Wylana,
postanowił po prostu zapytać.

-Bardzo nie lubię niedomówień - powiedział czując, że musi zrobić jakiś wstęp - dlatego chcę się upewnić: co to jest za wyjście?

Opowieści z Liceum w KetterdamieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz