O tym, że Jordie żyje i bywa pomocny, a Kaz chce zaprosić kogoś na randkę

410 41 67
                                    

Jordie westchnął lekko widząc, jak jego brat po raz trzeci wchodzi i wychodzi z salonu. Znał Kaza bardzo dobrze dlatego wiedział, że chce pogadać. Równocześnie też wiedział, jak bardzo Kaz nie lubi rozmawiać. Toteż postanowił go nie poganiać, nawet jeśli takie zachowanie chłopaka budziły w nim swego rodzaju ciekawość.

Bo co jak co, Kaz rzadko rozmawiał, zwłaszcza na normalne tematy.

Dopiero po ósmym kursie Kaz dosiadł się do niego na kanapę. Siedzieli tak ileś w milczeniu co jakiś czas posyłając sobie krótkie spojrzenia.

Dzień jak co dzień, pomyślał Jordie.

Uśmiechnął się lekko widząc, że Kaz nosi rękawiczki, które dostał od niego na urodziny już kilka lat temu. Tym razem noszenie rękawiczek nie było żadnym dziwactwem Kaza - w mieszkaniu po prostu było dość zimno, bo ogrzewanie im się systematycznie psuło a specjaliści mieli nieco za wysokie ceny. Dlatego Jordie siedział okryty trzema kocami, a Kaz miał na sobie te rękawiczki.

-Czysto teoretycznie - zaczął Kaz, bardzo ostrożnie dobierając słowa. Zrobił potem krótką przerwę, znowu zbierając myśli. Złożył dłonie w typowy dla siebie sposób. Rozmowy nie są moją mocną stroną, zauważył w myślach. - Co miałbym zrobić, gdybym chciał zaprosić kogoś na wyjście we wtorek?

Jordie zmarszczył brwi, jednak po chwili oczy mu rozbłysły a on niemal podskoczył.

-Mój boże chcesz kogoś zaprosić na walentynki? - zapytał ze słyszalną ekscytacją w głosie. Kaz westchnął czując jak się czerwieni.

To nie był dobry pomysł, stwierdził w myślał.
-Nie ważne, nic nie mówiłem - rzucił, po czym wstał z zamiarem wyjścia. Ale było już za późno, nie było opcji, że Jordie odpuści tak łatwo.

-Nie nie nie. - Jordie stanął przed nim na drodze - jeju, dzieci tak szybko dorastają. Mój mały Kaz się zakochał!  Nie wierzyłem, że dożyję tego dnia - powiedział sadzając Kaza z powrotem na kanapie - tak strasznie się cieszę, nawet nie masz pojęcia.

-Domyślam się - oznajmił, czując że rumieniec nie schodzi mu z policzków.
To naprawdę nie był dobry pomysł.

-Ale powiem Ci, że chyba byłem w podobnym wieku co ty, kiedy rodzice przeprowadzili ze mną rozmowę o seksie - oznajmił. Pamiętał, że był wtedy zażenowany jedynie trochę mniej niż Kaz jest teraz. Co śmieszniejsze miał już wtedy swój pierwszy raz za sobą, a całe zaangażowanie rodziców było mimo że z perspektywy czasu urocze, to nieco zbędne. - Mój boże, czy my właśnie będziemy mieć te rozmowę?

Jordie nie wiedział, że to w ogóle możliwe, ale Kaz zaczerwienił mu się jeszcze bardziej.

-Nie - powiedział niemal panicznie Kaz, czując się niewysławialnie zażenowany. - Kurwa, jesteś obrzydliwy.

Chłopak roześmiał się, po czym pomeśtał brata po włosach. Kaz posłał mu mordercze spojrzenie, a Jordie westchnął niczym dumna matka.

-Boże jesteś już taki dorosły - rozczulał się dalej Jordie, a Kaz chciał jedynie rzucić się z okna - chcesz może piwo?
-Masz coś mocniejszego?
-Nie - stwierdził - piwa w sumie też nie mam. Chodź do kuchni. Zrobię Ci herbatę i będzie trochę cieplej.

Kaz chwilę rozważał wszystkie za i przeciw. W końcu uległ stwierdziwszy, że naprawdę przydałaby mu się konsultacja swojego problemu z kimś takim jak właśnie jego brat.

Siedzieli chwilę w ciszy czekając aż woda się zagotuje.
-Więc - zaczął Jordie zalewając kubki wodą - kim ona jest?

Kazowi naprawdę przydałaby się w tym momencie butelka czystej.
-Inej.

Jordie uśmiechnął się serdecznie. Znał ją, tak samo jak i Jespera. Odwiedzali oni Kaza raczej sporadycznie, aczkolwiek kilka razy nawet się na nich natknął. Chłopak od razu polubił te dwójkę i bardzo się cieszył, że Kaz mimo swojego trudnego charakteru i przeżytej traumy znalazł tak oddanych przyjaciół.

Od dawna podejrzewał, że Kaz coś czuję do tego sympatycznego dziewczęcia, ale nie spodziewał się że chłopak powie mu cokolwiek na ten temat.
Kaz był bardzo zamknięty w sobie, zwłaszcza od śmierci ich rodziców. Mieli tylko siebie, ale mimo to Jordie bardzo się cieszył, że brat mu aż tak zaufał i poprosił o radę.

-Pasujecie do siebie - stwierdził, a Kaz znowu się zaczerwienił.

Bardzo chciał pasować do Inej. Nigdy nie spotkał kogoś tak niezwykłego jak ona. Zawsze wydawało mu się, że Inej zasługuje na lepszą osobę, ale fakt, że Jordie twierdził, że do siebie pasują podniósł go na duchu.

-Więc co mam zrobić? - zapytał Kaz.

Bardzo mu zależało na tym, żeby wszystko wyszło idealnie. Jednak jego niezdolność do rozmowy o uczuciach była jednoznaczną przeszkodą i miał naprawdę głęboką nadzieję, że Jordie mu pomoże.

-Możesz z nią porozmawiać jutro po lekcjach - stwierdził Jordie. Do wtorku było jeszcze sporo czasu, nie musieli się z niczym spieszyć. Cieszył się, że Kaz nie ma jego tendencji do zostawiania rzeczy na ostatnią chwilę. Nawet pracę domową, jeśli odrabiał, to odrabiał systematycznie. - i zaznaczyć, że chciałbyś się spotkać tylko z nią. Ewentualnie możesz do niej napisać, nawet teraz.

Kaz pokiwał rozumnie głową. Jordie widział jak jego brat intensywnie się zastanawia.
-A co będzie lepsze? - zapytał biorąc herbatę w ręce.

Jordie uśmiechnął się. Tak strasznie mu zależy, pomyślał i postawił sobie za cel pomóc Kazowi najlepiej jak tylko będzie mógł.

-Pewnie rozmowa - oznajmił i zobaczył niezadowolenie na twarzy Kaza - ale spokojnie, wszystko ogarniemy, nie przejmuj się tym.

-Rozmowa naprawdę nie idzie mi najlepiej.

-Wiem. - Jordie posłał mu pokrzepiający uśmiech - ale Inej też już to wie i jestem pewny, że doceni twoje starania. Mówię ci, ogarniemy to.

Kaz uśmiechnął się lekko.
-Dzięki - rzekł. Doceniał pomoc, którą dostał od brata i był doprawdy wdzięczny, że Jordie tu był.
Po śmierci rodziców było ciężko, jednak razem udało im się stanąć na nogi. Nie chciał sobie nawet wyobrażać, co by się z nim stało, gdyby nie Jordie.

-Do usług - rzucił i tak jak Kazowi z twarzy nie schodził rumieniec, tak z twarzy Jordiego nie schodził uśmiech - teraz opowiadaj, co takiego zaplanowałeś.
Kaz zanim odpowiedział wziął łyka herbaty. Bardzo jej nie lubił, jednak była przyjemnie ciepła.

-Nic wielkiego - odparł. Myślał o tym od ostatnich kilku dni, dzięki czemu wydawało mu się, że znalazł idealny środek między zwykłym spotkaniem a randką - chciałem ją zabrać na spacer po parku, potem odebrać kawę i przyjść tutaj.

-Uroczo! Kaz, jaki z ciebie romantyk. - Zaśmiał się Jordie i uderzył go w ramię, przez co Kaz niemal oblał się herbatą. - Może faktycznie powinienem teraz z tobą porozmawiać o seksie?

Tym razem Kaz trzepnął go w ramię, a oni spędzili resztę wieczoru pijąc herbatę, śmiejąc się i obmyślając idealną strategię.

Opowieści z Liceum w KetterdamieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz