O tym, co dzieje się w domu Jespera, kiedy wszyscy są pijani lub smutni część 3

196 22 21
                                    

Łazienka u Jespera na parterze sporo przeżyła i jeszcze więcej widziała.
Różni ludzie się przez nią przewijali i różne rzeczy w niej robili. Niejednokrotnie ktoś w niej wymiotował (nie zawsze trafiał tam gdzie chciał), czasem zdarzało się, że ktoś wciągał sobie coś mocniejszego.

Ale nie można też było zapomnieć o wannie, w której siedziało się świetnie i jeszcze lepiej plotkowało. Tym razem jednak, ani Wylan, ani Jesper nie mówili za dużo. Jak to określił Matthias, byli zajęci i średnio chcieli, by ktoś im przeszkadzał.

Dlatego słysząc pukanie do drzwi niechętnie odkleili się od siebie, a Jesper z irytacji przewrócił oczami.

-Jak ktoś chce rzygać, to niech idzie na górę!

-Jesper, dobrze, że to ty!

Usłyszał po drugiej stronie głos swojego przyjaciela i westchnął z rezygnacją.

-Nina jest u ciebie w pokoju - oznajmił Kaz brzmiąc, jak na niego, aż nieprzyzwoicie szczęśliwie - także jak chcesz się dzisiaj z kimś pierdolić, to została ci łazienka.

Jesper bardzo intensywnie się zaczerwienił.
-Kazz...

-Ewentualnie sypialnia twoich rodziców.

-Kazzz...

-Jeśli nie martwisz się o swoje życie oczywiście. Ja bym nie ryzykował. Twoja mama jest kochana, ale wierzę że i jej cierpliwość ma swoje granice.

Jesper znowu westchnął jeszcze bardziej cierpienniczo niż wcześniej, a Wylan zachichotał.
-Możesz już iść!

-A - kontynuował Kaz w ogóle się nim nie przejmując - no i Matthias cię szuka.

-Niech poczeka!

Jesper spojrzał niepewnie na Wylana. Za to Van Eck wydał się bardzo rozbawiony ich, trochę niedorzeczną rozmową.
-Od kiedy z Kaza taka gaduła? - zapytał szeptem słysząc, że Brekker coś tam jeszcze gada.

-Od kiedy się napił i może mnie tym wkurwiać - westchnął Jesper i prychnął lekko - nie zwracaj na niego uwagi.

A potem znowu pochylił się w stronę Van Ecka i go pocałował.
Poczuł przyjmne ciepło gdzieś tam w serduszku i aż uśmiechnął się sam do siebie.

Jednak jego szczęście nie trwało za długo, bo w przeciwieństwie do Jespera, Wylan nieco przejął się, sam nie do końca wiedząc czym. Jednak odsunął go od siebie.

-Powinniśmy chyba już iść - rzucił z szybko bijącym serce i widocznymi rumieńcami.
Bo może faktycznie, cała ta sytuacja była dla niego ważniejsza niż zakładał, że była dla Jespera. On się tylko bawi, pomyślał, a ty sobie wyobrażasz za dużo. I tym razem to już nie jest jego wina.

Jesper znowu przewrócił oczami.
-Jestem pewien, że to nie jest tak ważne.

Wylan uśmiechnął się lekko i poprawił Jesperową koszulę. Zaraz potem wstał i rzucił ciche acz stanowcze: no chodź.

Jesper ociągał się chwilę. Nie koniecznie chciał wychodzić. Miał wrażenie, że tu byli w jakiejś takiej jakby bańce. Że tutaj było jakoś tak łatwiej, a gdy tylko wyjdą to zaczną się problemu, których na ogół wolał unikać.
I już nie będzie mógł znowu pocałować Wylana.
Zdziwił się, nie wiedząc czemu ta myśl w ogóle pojawiła się, ani dlaczego wydawała mu się kluczową.

Jesper nie wiedział, ile czasu spędził poza salonem, ale gdy tylko do niego wszedł odczuł zmiany w liczbie gości. Było ich zdecydowanie mniej, co, wbrew pozorom, było całkiem miłą niespodzianką. Panujący wcześniej huk był dużo mniejszy, a Jesper nawet zaryzykowałby stwierdzeniem, że zna wszystkich. Albo co najmniej kojarzył.

Opowieści z Liceum w KetterdamieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz