O tym, że w pokera najlepiej grać u Jespera w salonie, bo kochamy jego rodziców

340 29 47
                                    

Dom Jespera był częstym miejscem spotkań tej radosnej gromady.
Nie dość, że rodzice chłopaka emocjonalnie przygarnęli wszystkich jego przyjaciół, to jeszcze Jesper nie miał z nimi żadnego konfliktu, dzięki czemu nie przeszkadzała mu ich obecność podczas spotkań. Czasem nawet zapraszał ich wszystkich na rodzinny obiad.

Wszyscy uwielbiali rodziców Jespera. Zwłaszcza, że większość z nich miała problem ze swoimi biologicznymi rodzicami. Matthias i Nina nie mogli się z nimi dogadać przez wybór drugiej połówki, Wylan przez depresję jego matki. Rodzice Inej byli bardzo zaprocowani i wiecznie wyjeżdżali w sprawach biznesowych, a Kaza po prostu nie żyli.

Dlatego dom Jespera był bezpieczną przestrzenią i bardzo lubili w nim przesiadywać.

-To śmieszne - zaczęła Nina wyciągając swoje nogi i kładąc je na kolanach Matthiasa - że Jesper spóźnia się nawet we własnym domu.

-,,Punktualność jest złodziejem czasu" - powiedział Kaz średnio w ogóle o tym myśląc. Spotkało się to ze zdziwionym spojrzeniem, a chłopak przewrócił oczami.
Zadaję się z bandą ignorantów, pomyślał.

-Oscar Wilde? - zapytał Wylan ratując tym honor całej grupy.

Tak jak Wylan był nerdem jeśli chodzi o nauki ścisłe, tak Kaz jeśli chodziło o przedmioty humanistyczny. Jesper żartobliwie twierdził, że to pewnie dlatego Brekker go zaadoptował.

-Lizus - krzyknęła Nina i zaczęła buczeć na Wylana, który się roześmiał.

-Już jestem! - Jesper zbiegał ze schodów, a Kaz spojrzawszy na niego pomyślał, że nie musiał krzyczeć, bo jego limonkowa koszula i tak krzyczała głośniej.

Co śmieszniejsze Nina Zenik chyba pomyślała podobnie, bo zaczęła się nabijać, że Jesper nie powinien przechodzić przez przejścia, bo swoją koszulą może oślepić kierowców.

Chłopak pokazał Ninie język, a gdy tylko podszedł do Wylana pomeśtał go po włosach.

Jesper oprócz jaskrawej koszuli, miał czerwone włosy z dwutygodniowym odrostem. Farba którą kupili miała się zmyć po kilku dniach, ale najwidoczniej bardzo jej się spodobało na włosach chłopaka, bo już od jakiegoś czasu nie chciała schodzić.

-Wylan najdroższy - zaczął Jesper swoim teatralnym głosem, po czym zza pleców wyciągnął metalową różę, na której robienie poświęcił ostatnie kilka godzin zajęć, a ostatnio nawet został dłużej, by ją dokończyć. Fahey padł teatralnie na kolano. - będę cię kochać, póki ta róża nie zwiędnie.

Wylan spanikował, co spróbował ukryć swoim śmiechem. Przewrócił oczami, mimo że się zaczerwienił i myślał, że serce mu wypadnie. Wziął różę od Jespera, a nawet mu podziękował. Wszyscy zaczęli bić im brawo, przez co Wylan zaczerwienił się jeszcze bardziej.

Nie, Jesper i Wylan nie chodzili ze sobą, mimo że plotki twierdziły inaczej. Od walentynek spędzali ze sobą dużo więcej czasu, Wylan zakochał się jeszcze bardziej, a nawet dostał błogosławieństwo od państwa Fahey, jednak nie robił żadnych dodatkowych kroków w kierunku ich związku. Minęły dopiero dwa tygodnie od walentynek, czyli odkąd Jesper zaczął się ogarniać i czuł się już dużo lepiej, to Wylan postanowił niczego nie przyspieczać i dać chłopakowi czas. Nigdzie mu się nie spieszyło, jeśli coś miało być to mogło być i poźniej. A na razie cieszył się miłymi gestami Jespera, jak właśnie otrzymanie takiego prezentu.

Róża bardzo mu się podobała. Chłopak miał talent do tego typu rzeczy, co zauważył też już jego nauczyciel, który nawet zaproponował mu, by po kursie wykupił sobie wejście na warsztat. Sam kwiat był w stu procentach wykonany przez Jespera, począwszy od projektu skończywszy na lutowaniu. Fahey był dumny ze swojego działa i odkąd pojawił mu się pomysł na zrobienie takowego kwiatka, to od razu miał być on przeznaczony Wylanowi.

Opowieści z Liceum w KetterdamieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz