Jesper nie mógł spać przez ostatnie kilka dni. Głowę zaprzędało mu wiele myśli, związanych z Wylanem, Kazem, Wylanem i Kazem, Wylanem lub Kazem. Ogólnie nieciekawie.
Tym razem nie widział żadnego rozwiązania, dlatego postanowił zwrócić się po radę do swojego przyjaciela. Ale to nie był nikt z wron. Jesper potrzebował swieżego spojrzenia na całą tę sprawę, a także nie pogardziłby odrobiną substancji ogłupiających, najlepiej alkoholu.
Dlatego to właśnie postanowił odwiedzić Jaskra.
-Przychodzisz trochę niespodziewanie. - Roześmiał się bard przepuszczając Jespera w drzwiach - Chcesz się czegoś napić, zapalić, wciągnąć?
Jesper pokręcił głową z uśmiechem, ale jego drogi przyjaciel nie mógł tego zauważyć, bo już dawno wszedł do kuchni.
Mieszkanie nie było dużo, Jaskier dzielił je jedynie z Geraltem i Yennefer i żadno z nich nie potrzebowało za wiele do szczęścia. Mieli dwa mniejsze pokoje, jeden większy pełniący rolę pokoju Geralta i salonu (w końcu to białowłosy najlepiej utrzymywał porządek) i całkiem sporą kuchnię, która była świadkiem najśmieszniejszych przygód z impreza i wielu wieczorów z plotkami. Sam Jesper pamiętał jak siedzieli tu całą noc i rozmawiali na wszystkie możliwe tematy, począwszy od tego, jak Jaskier poznał się z Yen skończywszy na tym, jakie są tajniki robienia najlepszego bimbru.
Dlatego Jesper odrazu znalazł sobie miejsce przy stole i patrzył jak odwrócony do niego tyłem Jaskier nalewał czerwonej nalewki do dwóch, na pozór czystych szklanek.
-Powiem ci Jaskier, że wszystko się pokomplikowało - przyznał Fahey dość niechętnie. Miał nadzieję, że sam ogarnie te kwestię ale chyba znowu się przeliczył. Zdarzało mu się to często, ale rzadko chodził po rady akurat do Jaskra, który nie miał raczej wprawy jako psycholog.
Dzisiaj potrzebuję czegoś innego, powtarzał sobie w myślach. Poza tym nie mógłby o tym porozmawiać z Kazem, Inej ani Wylanem, czyli ludźmi do których normalnie by się zwrócił w razie problemów. To byłoby niezręczne, pomyślał.Jesper wziął do ręki podaną mu szklankę i podziękował przyjacielowi.
-I teraz nie mam pojęcia co robić - kontynuował - Cholera, dobre to i mocne - pochwalił wziąwszy łyka pięknie czerwonego napoju - skąd ty to masz?Jaskier uśmiechnął się tajemniczo i poruszył brwiami w typowy dla siebie sposób.
-Od Yennefer. Przepis prosto z Vengerbergu.Jesper pokiwał z uznaniem głową i wziął kolejnego łyka, a w tym czasie Jaskier odłożył ową nalewkę do jednej z mnóstwa drewnianych szafek.
-Yen zawsze lubiła robić tego typu rzeczy - przyznał z dziwnych powodów nie siadając - zwłaszcza stwierdziwszy, że w żadnym sklepie w Ketterdamie nie znajdziesz tak dobrych. I muszę jej przyznać, że ma całkowitą słuszność. Ale no, pewnie nie przyszedłeś gaworzyć o nalewkach, mam rację? No, odpowiadaj, co ci na sercu leży?
Jesper wziął kolejnego łyka nie spiesząc się z odpowiedzią. W jakiś specyficzny sposób nie chciał o tym rozmawiać, nawet jeśli po to przyszedł. I może faktycznie nie spieszył się aż za mocno, bo Jaskier kontynuował swój monolog.
-Powiem ci, że bardzo mnie zdziwiłeś. Ludzie rzadko przychodzą do mnie po rady. Czasem zdarzy się Geraltowi, ale to wiesz Geralt. Tłumaczy się samo przez się, a gdyby tego było mało, to chodzimy ze sobą więc sam rozumiesz, to trochę inna relacja. Ale już taka Yennefer, z którą przecież tez chodzę, zarzeka się, że prędzej pójdzie po radę do trupa niż do mnie. Czy to przykre? Może i owszem, ale...
Bo co jak co, Jaskier bardzo lubił mówić, zwłaszcza o tej dwójce. Uwielbiał wręcz tłumaczyć ludziom jego poligamistyczną i otwartą relację z Geraltem i Yennefer, wplątując w to wątki filozoficzne, a czasem tworząc na bieżąco ballady. A nie można ukryć, że Jaskier miał talent zarówno do pisania ballad i poematów, a także samego śpiewania. Jesper lubił się nabijać, że Jaskier sprzedał swoją duszę diabłu, by być jak najlepszym trubadurem, a potem urodził się w nie tej epoce.
CZYTASZ
Opowieści z Liceum w Ketterdamie
FanfictionKaz jest emo, Inej zna wszystkie plotki. Jesper niedługo przeliże się z połową szkoły, a Wylan bardzo chciałby się znaleźć w tym gronie. Nina lubi denerwować Kaza, a Matthias ciągle żyje. Albo Losy Szóstki Wron w licealnej rzeczywistości.