1. Niezależność

38 0 0
                                    

Emily


Co za koszmarny lot! Mało tego, że opóźniony to na dodatek za mną siedziało znudzone i marudne dziecko. A miałam nadzieję na odrobinę snu - pożaliłam się Matildzie, gdy tylko znalazłam się w taksówce.

Wracałam z Londynu do mojego azylu. Mam za sobą pracowity weekend. A nic tak kojąco na mnie nie działa jak rozmowa z moją najlepszą przyjaciółką. Odkąd przeprowadziłam się do Paryża strasznie za nią tęsknię. A różnice czasowe uniemożliwiają nam częste rozmowy.

- Kiedy jesteś przemęczona też marudzisz jak dziecko - wytyka mi - powinnaś odpocząć.

- Chyba nigdy nie przywyknę do komercyjnych lotów - ziewnęłam - przepraszam, jestem wykończona – przyznaję - Ale...

Oparłam głowę o zagłówek. Jechaliśmy pośród w większości szarych bloków. Dzień zbliżał się ku końcowi, robiło się ciemno i ponuro. Kiedy kierowca przystanął na chwilę w korku zagapiłam się na restaurację. Stolik przy oknie zajmowała urocza para, trzymająca się za ręce. Kilka metrów dalej moją uwagę przykuł budynek, którego fasada w całości była wyłożona drobnymi niebieskimi płytkami. Na chodniku kotłowali się przechodnie: chłopak jadący hulajnogą elektryczną, mężczyzna z bukietem kwiatów wbiegający na pasy, z pewnością pędzi do swojej kobiety. Minęliśmy stary budynek, przy którym rozstawiono rusztowanie. Niedaleko niego stała grupa młodzieży, uśmiechniętej, żywo gestykulującej i głośnej.

Przymknęłam szybę, gdy do mojego nosa dotarła woń spalin.

W pewnym momencie nawiązałam kontakt wzrokowy z chłopcem jadącym, zapewne z mamą, samochodem na pasie obok. Pokazał mi język. Skwitowałam to kwaśną miną.

Dalej w jednym z oszklonych budynków znajdowała się siłownia. Ludzie biegali na ustawionych równiutko wzdłuż szyby rzędzie bieżniach jak chomiki na kołowrotkach.

Każdy miał jakiś cel. Coś robił, dokądś zmierzał.

Różnorodność. Uwielbiałam to w dużych miastach.

- Bez żadnych, ale! - przerywa mi - wiem, że chcesz udowodnić swojej rodzinie, że potrafisz sobie bez nich radzić. Ale musisz też czasem pomyśleć o sobie. Odpocząć.

- Miało być bez „ale" – na moją twarz wkradł się ironiczny uśmieszek, dobrze, że Mati go nie widzi - Za trzy godziny muszę być w Guy Savoy, pisałam Tobie o tej restauracji. Lucas ma jakieś ważne biznesowe spotkanie i chciał żebym mu towarzyszyła. Poza tym to najlepsza restauracja w Paryżu, ludzie miesiącami czekają tam na stolik, więc nie ma mowy żebym odpuściła.

- Och, proszę! Tylko nie Lucas... Wiesz co sądzę o tym waszym pożal się boże związku – mówi poirytowanym głosem – Poza tym gdybyś chciała mogłabyś zjeść kolację w tej restauracji w każdej chwili – docina mi.

- Nie zaczynaj! Mój ojciec mógłby tam zjeść w każdej chwili, nie ja! – irytuję się na ten przytyk – Mamy luźną relację. Mnie również taki układ odpowiada – przekonuję ją – Cenię sobie niezależność. A to uczucie towarzyszy mi od dnia, w którym zamieszkałam w Paryżu! I nie chcę tego zmieniać.

Mój telefon zawibrował. O wilku mowa. Dostałam wiadomość od Lucasa: „Mam nadzieję, że bezpiecznie wylądowałaś. Odezwij się jak dotrzesz do domu. Buziaki".

- Popadasz z jednej skrajności w drugą. Tak nie można. Planujesz jeszcze przylecieć kiedyś do Nowego Jorku, Kalifornii? – wzdycha.

- Wiesz, że bardzo bym chciała. Tęsknię za tobą i za Audrey. Tylko co, jeśli... nawet nie chcę o tym myśleć – kręcę głową.

- Kiedyś będziesz musiała stawić temu czoła. Nie możesz ciągle udawać, że to Cię nie dotyczy – poucza mnie.

- Wrócę. Ale jeszcze nie teraz.

Taksówkarz zatrzymał się pod moim domem.

Przystanęłam przed bramą zabytkowej kamienicy wyłożonej beżową fasadą, by odnaleźć klucze. Przed budynkiem posiadającym wiele ozdobnych, fikuśnych gzymsów i roślinności rozciągającej się na ogromnych balkonach z czarnymi barierkami o dopełniających te scenerię kwiatowych motywach.

- Muszę kończyć kochana, właśnie dotarłam do domu. Do usłyszenia! – gramolę się z walizką.

- Przemyśl to jeszcze – prosi – Kocham Cię, pa! – rozłącza się.

Mój apartament nie był duży, ale za to przytulny. Uwielbiałam spędzać w nim czas. Nic nie smakowało lepiej niż poranna kawa na moim balkonie z widokiem na miasto. Kocham Paryż!

Porzuciłam walizkę na progu. Przeszłam przez salon połączony z kuchnią. Torebkę zostawiając na kuchennej wyspie i udałam się prosto do łazienki by uszykować sobie relaksującą kąpiel.

Mam za sobą trudny weekend. A w zasadzie to cały rok. Odkąd opuściłam moją rodzinną Amerykę wiele się wydarzyło. Studia ukończyłam w Paryżu, ostatni rok spędzając na wymianie. I właśnie będąc tutaj zaczęłam swoją przygodę z modelingiem.

Od zawsze pasjonowałam się modą, uwielbiam też rysować, więc projektowanie było dla mnie zupełnie naturalnym wyborem. W trakcie studiów zupełnie przez przypadek zostałam modelką. Koleżanka szukała osób, które zaprezentują jej kolekcję ubrań podczas pokazu dyplomowego. Pomyślałam sobie, że to z pewnością świetna zabawa, więc zgodziłam się bez wahania. Zwłaszcza, że obiecała odpłacić się tym samym. Na pokazie było wiele znanych osób z branży. Po evencie zaproszono mnie do agencji modelek. Nie planowałam tego, ale w tamtym momencie nie miałam pewności czy to nie jedyny związek z modą jaki przyjdzie mi zawrzeć.

W ten sposób rozpoczęła się moja ciężka harówka. Jako modelka bywam na branżowych imprezach i dobrze zarabiam. Dzięki temu nawiązałam też wiele przydatnych kontaktów. W każdej wolnej chwili dopracowuję moje projekty, by móc w końcu wypuścić własną linię ubrań. Czuję, że jestem o krok od mojego celu.

Warto w tym miejscu dodać, że mój pomysł na życie nieszczególnie spodobał się mojej rodzinie. To, dlatego nie pałam entuzjazmem na myśl o podróży do rodzinnego domu.

Odpisuję Lucasowi na wiadomość: „Jestem w domu. Do zobaczenia za dwie godziny".

Czas na relaks. Nalałam wodę do wanny, wypełniając ją także aromatycznymi solami do kąpieli. Zapaliłam świece zapachowe. Mam ich mnóstwo w całym domu. Włączyłam muzykę.

Po weekendzie spędzonym na London Fashion Week czuję się jak zombie. A przede mną jeszcze ta kolacja. Mam nadzieję, że gorąca i relaksująca kąpiel choć trochę przywróci mnie do życia. Muszę dobrze wyglądać.

Niestety zmęczenie bierze górę.

Wystarczyło kilka sekund bym zasnęła i z raju przedostała się wprost do piekła.

Pochłoną mnie ogień.

Tylko wtedy nie wiedziałam jeszcze, że to nie jest tylko zły sen!

W pogoni za szczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz