Emily
Umówiłam się z Jacobem na kawę. Wczoraj wieczorem zadzwonił do mnie po tym jak napisałam do niego wiadomość. Swoją drogą znów przeze mnie miał mnóstwo kłopotów. Mam nadzieję, że przynajmniej w pracy nie miał problemów. Właściwie to nawet nie wiem, gdzie on pracuje. Z jego profilu w mediach społecznościowych niewiele można się dowiedzieć. Ale przynajmniej są zdjęcia. W każdej chwili mogę mu się poprzyglądać. Jest taki przystojny. Na samą myśl o spotkaniu z nim mam gęsią skórkę. Równocześnie strasznie się cieszę i jeszcze bardziej boję. Od tak dawna nie byłam w żadnej kawiarni. Ani na randce. O losie! W co ja się pakuję! W co ja się ubiorę? W ogóle muszę, się ogarnąć. Normalnie zadzwoniłabym teraz do Mati po poradę. Jednak od czasu naszej ostatniej kłótni nie rozmawiałyśmy ze sobą. Matilda dzwoniła raz do mnie, wysłała też wiadomość z przeprosinami, ale do tej pory nie odpisałam. Nie dlatego, że jestem na nią zła czy obrażona. Tamtego dnia zrozumiałam jakim ciężarem stałam się dla mojej najlepszej przyjaciółki przez ostatnie miesiące. Chciałam dać jej od siebie odpocząć. Ale na dłuższą metę nie wyobrażam sobie, że mogę nie mieć z nią kontaktu. Jest dla mnie jak siostra. Znamy się od zawsze.
Od pięciu minut tępo wpatruję się w stertę ubrań na kanapie. Zerkam też na swoje odbicie w lustrze. Mam coraz większe wątpliwości. Wybieram numer Mati.
- Halo? – odbiera zdziwiona.
- Przepraszam – zaczynam – za wszystko. Jestem okropną przyjaciółką! Mam Ci tyle do powiedzenia, ale nie chcę tego robić przez telefon – mówię z przejęciem.
- Chcesz żebym przyjechała? – pyta z troską – właśnie jadę na ostatnie spotkanie, a potem mogę... Jak jeździsz idioto! – słyszę jak na kogoś trąbi – do Ciebie wpaść?
- Nie, to znaczy chcę się z Tobą spotkać. Oczywiście. Ale wtedy, kiedy Ty będziesz miała na to czas i... o ile jeśli masz jeszcze na to ochotę. Nie chcę żebyś dłużej zmieniała swoje plany przez moje nastroje.
- Chętnie do Ciebie dziś przyjadę. Czuję się okropnie przez to co powiedziałam – mówi posępnie, słyszę trzaśnięcie drzwiami, a po chwili stukanie obcasów.
- Nie mam do Ciebie żalu. Przemyślałam sobie to wszystko i masz rację. I tak długo ze mną wytrzymałaś – śmieję się – Niestety nie mogę się dziś z Tobą spotkać.
- Jak to? Em czy Joshua...
- Nie, nie, nie – od razu jej przerywam – Umówiłam się z Jacobem – wyrzucam to z siebie szybko, zaczynam krążyć w kółko po pokoju.
- Naprawdę! – w jej głosie wybrzmiewa entuzjazm – To świetnie! Tak się cieszę.
- Wiesz... ja początkowo też się cieszyłam, ale teraz to już chyba... nie wiem sama – jęczę do słuchawki.
- Spotkaj się z nim! – przekonuje mnie, słychać, że wchodzi do jakiegoś pomieszczenia. Uliczny gwar ucichł.
- Mówisz? – nadal nie brzmię na pewną tego co robię.
- Co Ci szkodzi? Spotkamy się jutro wszystko mi opowiesz i zastanowisz się co dalej. Muszę kończyć kochana, mam spotkanie.
- Dzięki Mati. Do jutra!
- Do zobaczenia – kończy rozmowę.
Po rozmowie z Mati siedziałam jeszcze przez chwilę na kanapie. Przebiegłam wzrokiem, bo tych okropnie białych ścianach. Wtedy do głowy przyszła mi pewna myśl. Może by tak czymś je ozdobić?
Wstałam z kanapy i wyjrzałam przez okno pogoda jest przepiękna. Otwieram okno na oścież. Zawsze uwielbiałam zapach wiosny. Rześkie powietrze, zieleń pojawiające się w każdym zaułku. Przyglądanie się przyrodzie zawsze mnie inspirowało. Tak jest i tym razem. Kiedy patrzę na ludzi przechadzających się po skwerze, wiem już co chcę namalować na pustej ścianie w moim „salonie". Robię zdjęcie tego widoku i od razu zabieram się do pracy. Rysuję las drapaczy chmur, drogę, samochody stojące w korku. Po drugiej zaś planuję narysować ścieżkę, po której przechadzają się ludzie. Zupełnie jak na zdjęciu w moim telefonie. Pamiętam jak po raz pierwszy przechadzałam się po Nowym Jorku z babcią. Podnosiłam głowę, by ujrzeć szczyty wieżowców, górujące gdzieś w chmurach. Trzymałam Audrey mocno za rękę by się nie zgubić wśród tłumów. Wtedy też powiedziałam babci, że gdy dorosnę będę tak jak ona mieszkać w tym mieście. Na wspomnienie tamtej chwili robi mi się ciepło na sercu. Może to, dlatego właśnie ten widok mnie zainspirował. Moja kochana Audrey. Tak strasznie za nią tęsknię.
CZYTASZ
W pogoni za szczęściem
RomanceEmily wiedzie szczęśliwe życie. Pracuje ponad siły chcąc udowodnić rodzinie, że jest coś warta. Kiedy po kolejnym ciężkim dniu w pracy zasypia i wywołuje pożar w mieszkaniu jej życie diametralnie się zmienia. Straciła dach nad głową, pracę, urodę i...