4. Szczególna cecha

14 1 0
                                    

Jacob

Minęło kilka dni od mojego powrotu. Mam czas do końca tygodnia by na nowo się zaaklimatyzować. Wiem, że powinienem ogarnąć teraz wszystkie ważne sprawy, gdy wrócę do pracy nie będzie już na to czasu. Mimo to jakoś nie umiem się za to wszytko zabrać. Brak mi motywacji. Jedyne co udało i się zrobić to pójść na zakupy. Zabrałem ze sobą Chestera. Dziś strasznie wieje. Mam wrażenie, że niebo przesuwa się jak zakupy na taśmie w supermarkecie. Dawno nie widziałem czegoś takiego. Kiedy psiak zaczął się trząść postanowiłem kupić mu ubranie. Dla żartu zafundowałem mojemu pupilowi psi garnitur. Sprzedawczyni była nami tak oczarowana, że nie omieszkała zapisać swojego numeru telefonu na paragonie. Nigdy nie miałem problemów w relacjach z kobietami, ale odkąd zabieram ze sobą wszędzie tak dystyngowanego psa, kobiety same mnie zaczepiają. Raz w parku miałem nawet wrażenie, że uśmiecha się do mnie zalotnie jakiś mężczyzna. To było naprawdę dziwne. Postanowiłem wtedy, że Chester koniecznie potrzebuje nowego ubrania, ale na zakupy wybierzemy się do innego sklepu. W ostatnim czasie nie mam ochoty na flirt i randkowanie. Po powrocie do Nowego Jorku w tej kwestii zmieniła się tylko jedna rzecz. Myśli o Susan wyparła Em. Ta kobieta była dla mnie okropna. Wydaje się, być arogancką jędzą, ale ma w sobie coś, co nie pozwala mi przestać o niej myśleć. Nie potrafię nazwać tej cechy, ale z pewnością jest to coś szczególnego. Na dodatek, kiedy się rozpakowywałem znalazłem w garderobie kilka zgubionych przez nią kartek. Wydaje mi się, że są to projekty ubrań. Może to ona je stworzyła? Nigdy jeszcze nie spotkałem dziewczyny, która byłaby dla mnie aż taką zagadką. Tylko jak ją rozwikłać?

Po całym dniu bezowocnego krzątania się po domu, doszedłem wreszcie do wniosku, że muszę zaspokoić swoją ciekawość. Inaczej zwariuję. W tym celu umówiłem się na spotkanie z Matildą, mam nadzieję, że Em też będzie musiała przyjść. W końcu mieliśmy się spotkać w celu dopięcia wszystkich formalności. Gdy wszedłem do biura, Mati rzuciła w moją stronę gniewne spojrzenie. Jest sama. Niech to szlag!

To duży, szary pokój, w którym centralnym punktem jest biurko i dwa ustawione przy nim fotele. Na jednej ze ścian Mati pozawieszała wszystkie swoje dyplomy i nagrody, jak przedsiębiorca roku, czy certyfikat ukończenia jakiegoś kursu.

- Witam – podaje mi rękę – dziękuję za telefon – jest bardzo oficjalna

- Cześć. Bardzo przepraszam, że dopiero teraz. Nazbierało się trochę spraw.

- Rozumiem – widać, że uśmiechanie się do mnie kosztuje ją wiele wysiłku – proszę – wskazuje mi krzesło przy swoim biurku.

- Chciałbym...

- Tutaj mam wszystkie potrzebne dokumenty – podsuwa mi teczkę, nie dając dokończyć zdania – proszę tylko o podpisy w miejscach zaznaczonych krzyżykami, dam Ci chwilę na zapoznanie się - wstaje – Może się czegoś napijesz?

- Nie dziękuję – mówię zrezygnowanym tonem i udaję, że czytam.

Mati opuszcza na kilka minut pomieszczenie. Dziwnie się zachowuje. Domyślam się, że to przez nasze ostatnie spotkanie. Widziałem ją już kilkanaście razy. To średniego wzrostu blondynka z burzą loków na głowie. Zawsze uśmiechnięta i elegancko ubrana. Sprawia wrażenie bardzo poukładanej i rzeczowej osoby. Nawet jej biuro takie jest. Widać, że wszystko tu musi być na swoim miejscu. Zawsze jednak była dla mnie bardzo życzliwa, czego nie mogę powiedzieć o naszym dzisiejszym spotkaniu. To nie wróży dobrze.

- Oddaję wszystkie komplety kluczy – kładzie przede mną kilka breloczków.

- Czy twoja koleżanka nie powinna także podpisać wszystkich tych dokumentów – próbuję jakoś zacząć rozmowę na temat Em.

W pogoni za szczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz