24. Kim naprawdę jest Emily Morris?

8 1 0
                                    

Jacob

Spieprzyłem wszystko. Nie zdziwię się, jeśli Em właśnie pakuje walizkę. Po cholerę za nią poszedłem. Jestem idiotą! Od początku mówiła, że przyjechała tu by się odciąć od wszystkich złych rzeczy, które ją spotkały. A ja zamiast to uszanować, śledzę ją. Przez moje zachowanie myśli, że się nad nią lituję. Chciałem by ten wyjazd nas do siebie zbliżył. Tymczasem efekt jest zupełnie odwrotny. Po raz kolejny doprowadziłem ją do łez. Jeśli dodam do tego wszystkiego nienaturalne zachowanie mojej rodziny i złośliwość Tobiasa uzyskam przepis na prawdziwą katastrofę.

Ta dziewczyna jest wspaniała. Dziś po raz pierwszy zobaczyłem jej cudowne pachnące wanilią ciało. Nawet blizny nie są w stanie zniszczyć jej idealnego wyglądu. Miałem ogromną ochotę ją pocałować, ale wiedziałem, że jeśli to zrobię wszystko zepsuję. Po namyśle dochodzę do wniosku, że mogłem to zrobić. Tak czy siak wszystko zepsułem. Nasze „spotkanie" na plaży sprowadziło mnie na ziemię. Tak seksowna i inteligentna laska jak Emily nigdy nie zwiąże się z kimś takim jak ja. Nie kłamała mówiąc, że jedyne co ma mi do zaoferowania to przyjaźń. Nie chciałem w to wierzyć, a teraz utknąłem w friendzone. Muszę się w końcu dowiedzieć, czy istnieje choć cień szansy na wydostanie się z niego.

Do mojego pokoju wchodzi Tobias. Z kpiarskim uśmieszkiem na twarzy. Pewnie mama już mu opowiedziała o porannej scenie.

- Tu się schowałeś. A gdzie Twoja panna?

- Nic Ci do tego! Odczep się od niej. Zajmij się lepiej swoją żoną – odparłem poirytowany wiedząc, że to go zdenerwuje.

- Masz coś do Joan? – uśmieszek znika mu z twarzy,

- Myślisz, że nie wiem, dlaczego jej nie było na kolacji? I jeszcze pozbawia mnie możliwości spotkania z bratankami – mówię z wyrzutem.

- Co Ty pieprzysz!? – irytuje się.

- Nie udawaj! I nie życzę sobie żebyście wtrącali się w moje życie! Przekaż to swojej żonie! – unoszę głos.

- Przeginasz stary! Zaraz Ci poprawię ten nosek – doskakuje do mnie.

- Prawda boli co?

Stoimy w napięciu na przeciw siebie jak bokserzy przed rozpoczęciem walki.

- Doskonale wiesz, że dla mnie to tak samo gówniana sytuacja jak dla Ciebie – warknął.

Doskonale wiedziałem, że ma rację. Ale prędzej umrę niż przyznam mu rację. Nie w trakcie naszej słownej przepychanki.

- Czyli miałem rację, to Joan jest problemem – na mojej twarzy pojawił się kpiarski uśmiech. Przekraczając w ten sposób cienki próg cierpliwości Tobiasa. Jego dłoń zacisnęła się w pięść.

- Uspokójcie się! – mama staje nagle między nami.

Jest przerażona. Po raz pierwszy skaczemy sobie z Tobiasem do gardeł na poważnie. Dotychczas były to raczej braterskie potyczki.

- Odbiło wam! – krzyczy.

- Co tu się dzieje! Słychać was w całym domu! Wszystkim wam dziś odbiło? – w progu staje ojciec.

Mierzy nas wściekłym spojrzeniem.

- Za dziesięć minut jedziemy. Trzeba naprawić dach w stajni. Po ostatniej ulewie zaczął przeciekać, a na dziś zapowiadają burzę. Czekam w kuchni!

Tata opuszcza pokój. A ja czuję się jakbym znów miał dziesięć lat. Zawsze potrafił zakończyć dyskusję jednym zdaniem.

- Zadowolony jesteś – burczy pod nosem Tobias i także wychodzi z pokoju.

W pogoni za szczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz