27. Chyba

8 1 0
                                    

Emily


Gdy tylko Jacob opuścił pomieszczenie pierwsza łza spłynęła po moim poliku. Doskonale pamiętam co mi wczoraj powiedział. Zależy mu na mnie. I choć nie odpowiedziałam mnie chyba także zależy. Ale nie w taki sposób jakby sobie życzył. Poza tym, dopóki nie będę pewna swoich uczuć i nie uporządkuję mojego życia nie mogę się z nikim wiązać. To byłoby nie fair z mojej strony.

Wczoraj kompletnie się rozsypałam. Do tej pory, raz lepiej, raz gorzej, ale zawsze jakoś sobie radziłam. Braki we śnie spowodowane nocnymi koszmarami, nadrabiałam drzemkami w ciągu dnia. Nie odczuwałam też żadnych silnych emocji (słabych z resztą też), bo większość dnia spędzałam na kanapie przed telewizorem zamartwiając się o losy bohaterów na ekranie. Nie miałam celu w życiu. I dzień za dniem jakoś się toczył.

Moje modne życie skończyło się dawno temu. Usilnie próbowałam do niego wrócić, ale zupełnie nie jestem na to gotowa. Mój organizm dał mi to dobitnie do zrozumienia. Dawno tak źle się nie czułam. Jestem wyczerpana zarówno psychicznie jak i fizycznie. To drugie uświadamiam sobie dopiero gdy próbuję wygrzebać się z łóżka. Kości mam zesztywniałe, od trwania zbyt długo w jednej pozycji. Boli mnie głowa i zakręciło mi się w niej, gdy podniosłam się do pozycji siedzącej. Choć przestałam już płakać, oczy wciąż mnie pieką a światło dzienne niesamowicie razi. Gardło mam wysuszone i zachrypnięte przez moje żałosne zawodzenie.

Mam w głowie straszny bałagan. Ale i tak najbardziej doskwiera mi dziś poczucie wstydu. Po tym wszystkim rano nie potrafiłam spojrzeć Jacobowi w oczy, ze spojrzeniem w lustro też mam niemałe opory.

Kiedy byłam pewna, że w końcu wszystko zaczyna się układać, przytrafia mi się coś takiego. Do tego z powodu burzy i kilku świec. Mimo mojego paskudnego samopoczucia po wzięciu środków przeciwbólowych zbieram się w sobie by wziąć prysznic i zrobić to co powinnam.

Muszę porozmawiać z Jacobem. Jestem mu to winna.

Poranek spędziłam w kompletnej samotności. Dzięki temu miałam czas na przemyślenia. I doskonale wiedziałam co chcę powiedzieć mojemu, o ile nadal nim jest, przyjacielowi.

Kilka godzin po tym jak wyrzuciłam go z mojej sypialni zeszłam na dół na poszukiwania. W kuchni natknęłam się na Thomasa, który podpowiedział mi bym zajrzała do garażu.

Do teraz nie wiem czy słusznie zrobiłam idąc do niego w tak złym stanie emocjonalnym. Ale gdy przekroczyłam próg pomieszczenia nie było już odwrotu. Jacob kąpał Chestera. Wyglądał naprawdę uroczo z pianą we włosach. Psiak radośnie zamerdał ogonem na mój widok, chlapiąc wodą swojego pana. Niestety tylko zwierzę przywitało mnie z entuzjazmem. Z Jacobem za to strasznie się pokłóciłam. Nie panowałam nad sobą do tego stopnia, że zbiłam nocną lampkę w jego sypialni. Mój przyjaciel zrobił wtedy coś co zupełnie mnie zaskoczyło. Wpakował mnie na miejsce pasażera w swoim aucie i kazał czekać.

Byłam wściekła, ale mimo wszystko ufałam mu. Miałam też jeszcze na tyle oleju w głowie, by nie drażnić go jeszcze bardziej i nie robić z siebie kompletnej wariatki.

Jechaliśmy krętą drogą w większości przez las. Od czasu do czasu wyłaniały się z niego pola i pojedyncze zabudowania. To miła odmiana po ciągłym staniu w nowojorskich korkach. Kiedy mijaliśmy na pierwszy rzut oka jakąś farmę na horyzoncie zamajaczyły pierwsze zielone wzniesienia. Niebo miało piękny błękitny kolor. Powoli przesuwało się po nim kilka puszystych chmurek, za którymi ukrywało się słońce.

Nie wiem, dokąd Jacob planował mnie zabrać, ale już sama przejażdżka sprawiła, że poczułam się lepiej. Do tego po drodze zatrzymał się w przydrożnej knajpce i wziął dla nas coś na wynos. W sumie to nawet nie zapytał na co mam ochotę, w samochodzie tylko wręczył mi plastikowy kubek z owocowym smoothie i kazał go jak najszybciej opróżnić.

W pogoni za szczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz