Emily
Halo? - odbieram zrezygnowana.
- Witaj – usłyszałam głos, który do niedawna był dla mnie kojący, dziś jednak przyprawia mnie o dreszcze.
- Czego chcesz? – silę się na obojętność. Choć w środku serce pęka mi z żalu.
- Skąd u Ciebie ta niechęć? – pyta męski głos.
- Skąd to nagłe zainteresowanie moją osobą? – odbijam piłeczkę.
- Dobrze – cmoka z irytacją – Przejdę więc do sedna.
Wstrzymuję oddech.
- Twoje nowe mieszkanie to nora.
A więc znów to samo, odgrzewany kotlet.
- Mnie odpowiada. I o ile dobrze pamiętam nie zapraszałam Cię tu na zwiedzanie – mówię złośliwie.
- Pozwól, że przemilczę twoje kąśliwe uwagi, ale na boga znajdź sobie coś lepszego. Potrzebujesz pieniędzy?
- Nie. Nie musisz sobie zawracać głowy moją osobą. Jeśli nie masz do mnie innych spraw, kończę te rozmowę – mówię stanowczo.
- Odezwij się, jeśli zmienisz zdanie.
Gdy odłożyłam telefon rozejrzałam się po mieszkaniu. Niestety mój rozmówca miał rację. Przeniosłam się do klaustrofobicznej celi. I w porównaniu do miejsc, w których mieszkałam dotychczas to była nora. Każde moje kolejne lokum ma coraz niższy standard.
W zasadzie nie zmieniło się tu nic od dnia, w którym się wprowadziłam. Od kilku dni zalegam na kanapie oglądając kolejne seriale na Netfilx. Najbardziej przypadły mi do gustu te o charakterze medycznym. Sama właściwie nie rozumiem, dlaczego. Może łatwiej mi się żyje ze świadomością, że nie tylko moje życie jest do kitu.
W kuchni piętrzą się opakowania po zamówionym jedzeniu. Powinnam chociaż wynieść śmieci. Inaczej mieszkanie naprawdę zamieni się zatęchłą norę, w której zalęgły się szczury.
Ciągle się też nie rozpakowałam. Rzeczy nadal trzymałam w kartonach. A to dlatego, że nie mam tu nawet porządnej szafy. Dotychczas nie potrzebowałam tego rodzaju mebli, cóż, zawsze miałam garderobę.
Mimo podłego nastroju, w którym się aktualnie znajdowałam uznałam, że żal mi moich ubrań. Zamówiłam więc przez Internet szafę. Nie mam też żadnych naczyń ani garnków w kuchni. Także dorzuciłam do koszyka kilka kuchennych akcesoriów. Jeśli chcę zacząć układać sobie na nowo życie, dobrze byłoby mieć w kuchni choć kilka kubków do herbaty. Dziś kurier dostarczył paczkę. Karton z szafą do poskładania oparłam o ścianę. Później pomyślę co z tym zrobić. Jedno jest pewne, jeśli nie chcę oszaleć w tym mieszkaniu, muszę coś z nim zrobić. To mój nowy azyl. Po pożarze, niechętnie opuszczam moje kryjówki. Ludzie najczęściej patrzą na mnie jak Jacob tamtego wieczoru. Z odrazą i pogardą. I chociaż staram się szczelnie zakrywać blizny ubraniami i makijażem, zawsze znajdzie się ktoś, kto i tak je zauważy. Najgorzej było na początku. Teraz świat już o mnie zapomniał, więc łatwiej wtopić mi się w tłum i udawać, że nikogo nie widzę i nie słyszę. Moje wyjścia ograniczały się do cotygodniowych zakupów spożywczych. Przynajmniej raz w miesiącu starałam się też odwiedzać grób Audrey – mojej ukochanej babci. Poza tym dni mijały mi powolnie na oglądaniu telewizji, czytaniu książek i robieniu na drutach. Mam już dość takiego życia. Szczerze dość, ale nie mam jeszcze pomysłu jak mogę to zmienić. Muszę znaleźć siebie na nowo. Kiedyś mi się w końcu uda. Jestem to winna Matildzie. Gdyby nie ona już dawno skończyłabym w rynsztoku.
Właśnie wpadłam na pomysł jak zrobić pierwszy krok ku nowemu życiu. Dzwonię do mojej jedynej przyjaciółki.
- Hej Mati, możesz rozmawiać?
CZYTASZ
W pogoni za szczęściem
RomanceEmily wiedzie szczęśliwe życie. Pracuje ponad siły chcąc udowodnić rodzinie, że jest coś warta. Kiedy po kolejnym ciężkim dniu w pracy zasypia i wywołuje pożar w mieszkaniu jej życie diametralnie się zmienia. Straciła dach nad głową, pracę, urodę i...