22. Nadąsany dzieciak

8 1 0
                                    

Jacob

Znów miałem szesnaście lat. W moim pokoju, w rodzinnym domu nic się nie zmieniło. Na ścianie, przy której znajdowało się łóżko wciąż była fototapeta z panoramą Nowego Jorku. Od zawsze chciałem tam mieszkać. Gdybym wtedy wiedział, że życie w tym mieście wcale nie jest takie proste. Ehhh... Mam ochotę zdrapać te tapetę. Na stoliku nocnym przy łóżku niezmiennie od niemal trzydziestu lat stała lampka nocna, którą dostałem od dziadka, gdy byłem dzieciakiem. Ceramiczna podstawa w kształcie piłki baseballowej. Jak większość chłopców w wieku dziesięciu lat marzyłem, że kiedyś dołączę do Yankees'ów. A gdy dziadek umarł trzymałem ją już tylko z sentymentu. Z tatą i Tobiasem często rozgrywaliśmy mecze. Do dziś pamiętam minę mamy, gdy przyniosłem do domu pierwsze trofeum. Spojrzałem na półkę, na której stały wszystkie moje naukowe nagrody. Była ze mnie taka dumna. Ciekawe, ile z tej dumy pozostało do dziś. Przysiadłem na łóżku i jeszcze raz omiotłem pokój szybkim spojrzeniem. Łóżko, biurko, nad nim półka. To miejsce przywoływało zbyt wiele wspomnień

- Co tam młody? – zapytał osiemnastoletni wówczas Tobias z kpiącym uśmieszkiem na twarzy, zaglądając do mojego pokoju.

Siedziałem na łóżku dokładnie tak jak teraz. Uniosłem tylko wzrok by posłać mu poirytowane spojrzenie. Doskonale wiedział, że byłem na niego zły za to, że nie chce zabrać mnie na ognisko rozpoczynające wakacje.

- Nie dąsaj się – rzucił luźno – doskonale wiesz, że to moje zakończenie liceum – pokiwał głową z uznaniem – jakby sam sobie gratulował, że jakimś cudem udało mu się skończyć szkołę.

Pacan!

- Jakoś Joan, nie ma problemu z zabraniem Susan – wytknąłem mu – a przypominam, że jest młodsza ode mnie – żachnąłem się.

Siedziałem teraz na łóżku z założonymi rękoma.

- Zachowujesz się jak nadąsany dzieciak – powiedział wesoło, tymczasem na moją twarz jak na zawołanie wpełzła obrażona mina.

Proszę bardzo, chce nadąsanego dzieciaka, to go dostanie.

- Myślałem, że zawsze będziemy braćmi – spróbowałem inaczej, czasem udawało mi się w nim obudzić wyrzuty sumienia. Niestety najczęściej bywało tak jedynie w obecności Joan. Tobias miękł przy niej jak ser pod wpływem ciepła. Przyznam, że nierzadko to wykorzystywałem – a Ty nie chcesz mnie zabrać ani do Nowego Jorku w wakacje ani nawet na głupie ognisko, bo nagle stałeś się wielce dorosły – wycelowałem w niego palcem wskazującym.

W odpowiedzi na to roześmiał się tylko serdecznie.

- Przyznaj, że chodzi o Susan – wbił we mnie intensywne spojrzenie – chcesz jej zaimponować? – znów się wyszczerzył.

Chryste jak on mnie irytował!

- N...ie! – wyraźnie się zmieszałem, co Tobias uznał za potwierdzenie moich słów.

Wtedy jeszcze nie byłem w niej zakochany. W ogóle nie myślałem o niej jak o dziewczynie. Była bardziej kumplem, z którym zawarłem pakt. Po ukończeniu szkoły przez obecną elitarną grupę, w której znajdowali się wówczas oczywiście Tobias i Joan, to ja z Susan aspirowaliśmy na ich miejscach. Tylko spoufalanie się ze starszymi oraz związany z tym rozgłos mógł nam to zagwarantować. Nie powinno być też dla nikogo zaskoczeniem jak powiem, że ja grałem w szkolnej drużynie a Susan była cheerleaderką. Wiem, wiem to straszne oklepane. Ale cóż mogę rzec..

- Jeśli się przyznasz to może zabiorę Cię ze sobą – zaproponował z powagą.

Potraktowałem to jako propozycję nie do odrzucenia. Mój brat po raz kolejny dostanie to czego chce.

W pogoni za szczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz