ROZDZIAŁ SZÓSTY

17 5 0
                                    

Cloud

Wyglądała jak anioł w tej białej sukience, siedziała na kanapie i przytulała córkę. Była szczęśliwa, uśmiechnięta. Złapałem się na tym, że zacząłem myśleć, że tak by wyglądało nasze życie gdyby nie moje wakacje w kiciu. Nie mogłem powiedzieć nic więcej, zaschło mi w gardle a przed oczami zrobiło się ciemno, dobrze że Christina zaproponowała deser bo bym tak stał jak ten pajac i się na nią gapił. Jej córka też mi nie umknęła na uwadze, wyglądała jak pierdolona kopia jej. Te same włosy, oczy miała bardziej czekoladowe i nos podobny do mnie ale przecież to nie moje dziecko. Choć cały czas mi coś tu nie gra, kim jest ojciec Auri?

Usiadłem z boku obserwując gości, co jakiś czas zerkałem na nie lecz widziałem, że wtedy Silv się denerwuje i robi wszystko bym na nie, nie patrzył

- Kochasz ją?- wyrwała mnie z mętliku myśli Vivien

- Ja....... nie wiem – zacząłem się pocić

- Dobrze wiesz synu- złapała mnie za dłoń

- Kocham ją ale ona już ma nowe życie, córkę pewnie jakiegoś chłopaka

- Oj dziecko mylisz się

- Zraniłem ją – powiedziałem o czym spuściłem wzrok. Zraniłem ją cholernie, ale ja sam czułem się zraniony, nie przychodziła na widzenia po prostu przepadła. Nawet nie próbowała mnie zrozumieć po prostu zniknęła z dnia na dzień tak jak ja z jej życia

- Oj wy młodzi- pokręciła głową z uśmiechem po czym wstała

Posiedziałem jeszcze chwilę i stwierdziłem, że idę do swojego biura popracować

- Możemy na chwilę pogadać- usłyszałem cichy głos za sobą, dobrze wiedziałem czyj on jest, odwróciłem się , usilnie gniotła materiał swojej sukienki zawsze tak robiła, gdy się stresowała, rozczuliło mnie to

- Jasne może pójdziemy do mojego biura- zaproponowałem a na plecach znowu poczułem pot

-Ja chciałam tylko poprosić o kilka dni urlopu, moi rodzice wyjechali i nie mam z kim zostawić dziecka – jąkała się, na wspomnienie o jej rodzicach gorący dreszcz przeszedł mi po całym ciele

- A co z ojcem? – spytałem nie wiem dlaczego, oczywiście zaraz żałowałem tych słów, widziałem jak się spięła. Na samą myśl o tym, że ja siedziałem w tym zapchlonym, brudnym pierdlu myśląc tylko o niej, a ona zabawiała się z jakimś kolesiem to zrobiło mi się niedobrze

- Nic, nie może wtedy- odpyskowała mi

- Nie denerwuj się po prostu tylko tak pytam, masz to jak w banku ile dni?- chciałem załagodzić sytuacje

- Cztery a później mam już pierwsze zmiany to ogarnę

- Silna jesteś – powiedziałem po czym ją dotknąłem, nie mogłem się powtrzymać, lecz dziewczyna się szybko odsunęła

- Ktoś musi – prawie krzyknęła

- Ładnie razem wyglądacie – powiedziałem, gdy odchodziła a w mojej głowie znowu była ta myśl, co jeśli by to się nie stało i teraz one byłyby moje.

Nie miałem już ochoty tam siedzieć, czułem, że się dusze potrzebowałem szybko chłodnego powietrza. Pożegnałem się z gośćmi a Ton obiecał, że dopilnuję by zamknął lokal. Jest najstarszy z pracowników dlatego, najczęściej spędza czas w kuchni.

Wsiadłem za kierownicę i ruszyłem z piskiem opon, jechałem dość szybko, nie zwracałem uwagi na znaki drogowe do momentu aż nie zobaczyłem świateł za sobą

- Kurwa- krzyknąłem i zjechałem na pobocze

- Kogo my tu mamy – powiedział szyderczo policjant, tak to był ten sam co tego dnia, w jednej sekundzie krew mi się zagotowała

- Pokazać dokumenty? – udawałem spokojnego

- Lepiej wysiadaj z samochodu zobaczymy czy tam niczego nie ukrywasz- zadrwił

- Poproszę nakaz- powiedziałem

- Popatrz jaki poinformowany wyłaź ale to już- widać było, że się wkurzył

- Poproszę nakaz- powiedziałem jeszcze raz, spokojnym tonem

- Bo co?- pyskował policjant nachylając się do samochodu

- Bo zgłoszę to do odpowiedniego miejsca i to tym razem pójdziesz siedzieć

- Grozisz mi? – cwano się uśmiechał

- Ostrzegam, wiem kto tu jest komendantem i uwierz mi stanie po mojej stronie

- Taki pewny jesteś?- znowu krzyknął

- To proszę spróbuj, gwarantuje ci, że jutro ty będziesz oglądał świat zza krat- odpyskowałem, dobrze znałem tego dupka. Był to Thomas Davids, największy łapówkarz jakiego widziałem. Nie narzekałem na majątek, mam dwie firmy, które zajmują się transportem i bar, także naprawdę mnie stać nawet kupić ten ich komisariacik

- Nie bądź taki do przodu, popatrz lepiej na siebie ta twoja gwiazdeczka widzisz ty ledwo za kratki a ona brzuch tyle dla niej znaczyłeś a wiesz dlaczego bo jesteś śmieciem takim samym jak twój ojciec- zaśmiał się znowu, gotowało się we mnie, miałem ochotę mu przypierdolić w ten głupi ryj, jednak tylko wystawiłem środkowego palca i ruszyłem z piskiem opon. Nie pojechali za mną tak jak myślałem. Miałem ochotę coś rozwalić albo upić się do nieprzytomności. Przekraczając próg domu udawałem, że jestem spokojny, pomogłem mamie zjeść kolację i zaprowadziłem ja do jej sypialni. Od czasu, kiedy tu jestem, żeby zając czymś myśli staram się zmienić ten dom. Na początku zrobiłem sypialnie dla mamy, kupiłem specjalne łóżko i wózek inwalidzki lecz to tylko część tych rzeczy. W ogrodzie zasadziłem, też piękne róże, które kocha

- Dziękuję – wyszeptała po czym zasnęła, z dnia na dzień jest coraz słabsza. Tak naprawdę to ja jej dziękuję za wszystko, a to, że broniła mnie przed tata a sama dostawała wtedy podwójnie, za to, że mnie wtedy znalazła na tej podłodze i odratowała. Nie mieliśmy łatwego życia i teraz jak tylko mogę chce jej umilić tą końcówkę. Dlaczego ten świat jest taki niesprawiedliwy zabiera tych dobrych a złych zostawia. Mógł mnie zabrać by tylko ona została przecież jak już zrobiłem tyle złego.

Rano jak zwykle nakarmiłem mamę, poczekałem aż pielęgniarka przyjedzie i udałem się do pracy. Wybrałem tą dłuższą drogę, która prowadziła obok domu Silv. Pierwszy raz od powrotu zdobyłem się na odwagę. Na widok tego małego ale przytulnego białego domku z wielkimi oknami mój puls przyśpieszył a ja specjalnie zwolniłem by móc przypomnieć sobie tamte chwile. Wgapiając się w ten brązowy płot zobaczyłem je, Silver i Auri bawiły się razem w ogrodzie. Biegały, śmiały się i były przy tym takie beztroskie. Mój żołądek wykonał salto na myśl, że mogłyby być moje. Ostatnio często się na tej myśli łapie. Musze koniecznie zająć czymś głowę bo zwariuje.

- Dzień dobry szefie- powiedziała Christina z przemiłym uśmiechem, kiedy wszedłem do mojego biura. Przyszła z rozliczeniami

- Hej- przywitałem się

Christina nie była kompletnie w moim typie. Młodsza o pięć lat, blondynka o niebieskich oczach. Czułem, że nie jestem obojętny dla niej bo gdy tylko mnie widziała zawsze się peszyła i zalotnie uśmiechała. Pomyślałem wtedy o czymś i już siebie za to znienawidziłem

- Co robisz dzisiaj wieczorem?- spytałem patrząc się jej w oczy a na jej twarzy pojawił się rumieniec

- Nie mam planów- odpowiedziała słodkim głosem, który niesamowicie mnie zdenerwował

- To już masz, zapraszam na kolacje- musnąłem jej dłoń, zdziwiony, że nic nie czułem żadnych emocji

Tak naprawdę Silver była jedyną prawdziwą kobietą w moim życiu, od naszego rozstania nie byłem w związku. Umawiałem się na jedna lub dwie noce i tyle, byle by zapomnieć o tej pierwszej, teraz znowu robię to samo.

Silver CloudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz