34.

51 4 39
                                    

Pov: Evan

Po godzinie wraz z Bartym postanowiliśmy wrócić do pokoju wspólnego, gdzie siedzieli nasi przyjaciele.

Usiedliśmy obok nich na kanapie, a Rabastan gdy tylko nas zobaczył, uśmiechnął się znacząco.

-Spacer udany, gołąbeczki?- Zapytał, poruszając brwiami.

-Byłby udany, gdyby nie zaczepiła nas po drodze Victoria.- Barty przewrócił oczami, a ja pokiwałem głową w geście przyznania mu racji.

-Znowu was zaczepiała?- Zainteresowała się moja siostra.

-Tak. Proponowała mi spacer po błoniach.- Zaśmiałem się.

-Może po prostu chciała się z tobą zaprzyjaźnić?- Zasugerowała Dora, a ja przewróciłem oczami na jej tok myślenia.

-Jej nie zależy na przyjaźni ze mną, a ty dobrze o tym wiesz. Przecież wiesz, co ona odpierdalała w moje urodziny.- Przypomniałem.

-No tak, ale może zrozumiała swój błąd i chciała cię przeprosić?-

-Masz za dużą wiarę w ludzi.- Zaśmiała się cicho Samantha, a dziewczyna tylko machnęła ręką.

Rozmawialiśmy dalej, prawie przegapiąc kolację. O czasie powiadomił nas dopiero Rabastan, który spojrzał na swój zegarek na nadgarstku, i przeraził się.

-Za dwie minuty kolacja! Chodźmy, bo nam wszystko zjedzą te wygłodniałe bachory!- Pospieszył nas i zerwał się ze swojego miejsca, potykając się o dywan, przez co zatoczył się do tyłu i w ostatniej chwili przytrzymał się fotela stojącego nieopodal.

Wszyscy łącznie z Lestrangem zaśmialiśmy się z jego niezdarności, a on w międzyczasie szybko podniósł się i oparł się o jedną ze ścian, czekając aż wreszcie wstaniemy ze swoich miejsc.

W wielkiej sali było już wiele uczniów i bardzo mało miejsc do wyboru. Jedyne sześć wolnych miejsc było przy Victorii, co przez chwilę mnie zdziwiło, ale zaraz zganiłem się w duchu za taką myśl. Przecież dziewczyna chyba nie była aż tak zdesperowana, żeby zajmować sześć miejsc specjalnie dla nas?

-Chodźcie, tam są wolne miejsca.- Wskazałem na krzesła, a Barty skrzywił się.

-Przy Greengrass? Musimy tam usiąść? Ona znowu zacznie nas zaczepiać.- Jęknął.

-Nie marudź.- Machnął ręką Regulus.

-Nie marudzę. Po prostu Victoria mnie irytuje.- Wyjaśnił.

-Mnie irytuje profesor Binns, a jakoś chodzę do niego na zajęcia.- Zaśmiał się w odpowiedzi Black.

-To nie to samo.- Zaprzeczył natychmiast Crouch.

-Będziemy tu stać na środku sali jak idioci, czy pójdziemy usiąść?- Przerwał im zniecierpliwiony Rabastan.

Oni nic nie odpowiedzieli, a Reg ruszył w stronę wolnych miejsc, więc poszliśmy za nim. Usiadłem na krześle obok Victorii, która rozmawiała z jedną ze swoich koleżanek, Emmą.

-Och, Cześć!- Przywitała się natychmiast młodsza z sióstr Greengrass, gdy nas zobaczyła.

-Cześć, Victoria. Ty nie jesteś przypadkiem w Ravenclaw?- Zaśmiałem się, wskazując na naszywkę z krukiem, którą miała na piersi.

-Często tu siadam, ze względu na Emily. Nie zauważyłeś?- Zdziwiła się.

-Jak widać, nie.- Odpowiedziałem, wzruszając ramionami.

-Vic, wracasz do dormitorium?- Zapytała jej koleżanka, jednak dziewczyna nawet na nią nie patrząc, od razu pokręciła głową. -Och, no tak. Ty wolisz uganiać się za tym twoim Rosierem.- Prychnęła na pożegnanie, po czym obróciła się na pięcie i wyszła.

Razem ponad wszystko|| Crosier/RosekillerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz