24. Pierwsza rozmowa od kilku dni

37 0 0
                                    

Tony pov.
Poszedłem do kuchni. Tylko po to, żeby nie iść za Vincentem. Postanowiłem, że pójdę do swojego pokoju za kilka minut.
Taka opcja wydawała się bezpieczna.
Oparłem się plecami o blat i urwałem sobie kilka winogron z rzeźbionej misy, która stała obok ekspresu. Przeżuwałem je powoli. Pustym wzrokiem wpatrywałem się w okno, wychodzące na szarobure podwórze. Po głowie krążyła mi rozmowa z Vincentem i to na niej skupiłem swoje myśli. Szczególnie nie potrafiłem zapomnieć jego ostatnich słów.

Pochłonięty swoimi myślami nie zauważyłem nawet, kiedy dołączył do mnie Dylan. Nie zignorował mnie tak jak zawsze tylko podszedł dość blisko mnie o uruchomił ekspres do kawy. Nie podobał mi się taki zwrot akcji.
—Co miała znaczyć ta twoja ucieczka?—spytał mnie a ja odwróciłem od niego wzrok.
—Nie chciałem was słuchać—odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
—Jak masz z nami siedzieć, to z nami siedzisz. Proste?
—Wiem. Ale. Nie. Mogłem. Już. Was. Słuchać.
Nie obchodziło mnie, że moja odpowiedź mogła brzmieć chamsko. Oczywiście moja odzywka zadziałała na Dylana jak płachta na byka.
—Zrobiłeś się wygadany, chłopczyku—powiedział zbliżając się do mnie.
—Wiesz, rozmawiałem już o tej ucieczce z Vincentem więc mogę sobie już iść—powiedziałem i opuściłem kuchnię zanim Dylan zdążył zareagować.

Wiedziałem, że takie zachowanie nie jest tolerowane przez moje starsze rodzeństwo ale ja miałem to gdzieś. Teraz miałem zamiar pogadać ze swoim bratem bliźniakiem z którym nie rozmawiałem od dłuższego czasu. Spodziewałem się, że Shane będzie zdziwiony moją wizytą i nie myliłem się.

Shane pov.
Siedziałem w swoim pokoju i jadłem swoje ulubione chipsy, kiedy nagle wszedł mój brat bliźniak. Byłem zdziwiony jego wizytą. Przecież nie rozmawialiśmy już kilka dni a nawet tygodni. Nie liczyłem tego.
—Gadałem z Vincentem—powiedział obojętnym tonem mój brat.
—Coś się stało?—spytałem zaciekawiony.
—Jacyś ludzie chcą nas porwać. To są jacyś wrogowie naszej rodziny i jakiś tam innych snobów.
Na te słowa moje serce zabiło mocniej.
Ktoś chciał nas porwać? Czym zajmuje się moje rodzeństwo?

—Vincent ma wrogów i to przez nasze wspólne nazwisko chcą dopaść też nas—kontynuował Tony—W telefonach mamy nadajniki a poza terenem rezydencji pilnuje nas ochroniarz.
Nie potrafiłem uwierzyć w to co słyszałem. Właśnie dowiadywałem się kolejnych rzeczy o których wolałbym nie wiedzieć.
Czasem życie w niewiedzy jest lepsze, niż wiedzieć za dużo.
Chociaż moja wiedza na temat starszego rodzeństwa nie była zbyt wielka to czułem, że kiedyś zostaną nad odsłonięte prawie wszystkie karty. Może nawet wszystkie.
—Poczekaj, Tony. Mamy ochroniarza, nadajnik i ktoś chce nas zabić? To brzmi jak fabuła jakiejś książki—powiedziałem, mając nadzieję, że brat jednak cofnie swoje słowa.
—To jest prawda. Jeśli nie tolerujesz takiej prawdy to jej nie toleruj ale wiedz, że kiedyś możesz przekonać się o tym na własnej skórze—ostrzegł.
Te słowa brzmiały tak, jakby wiedział, że ktoś może porwać któregoś z nas. Jego słowa zaczęły powoli stawać się dla mnie jasne.

Tony nie żartował. Ktoś naprawdę chce nas zabić dlatego mamy te wszystkie zasady, nadajniki i ochroniarza.

„Najmłodsi" (Shane i Tony)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz