*Chloe*
Los Angeles. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w jakimkolwiek innym mieście Pierwszego Świata, poza Nowym Yorkiem. Ale właśnie to miasto nazywane również miastem aniołów mieściło w sobie bramę do Hadesu od strony śmiertelników. W wydostaniu się stamtąd towarzyszyła mi już jedynie Hestia. Atena wszak zniknęła zaraz po podjęciu przeze mnie chyba najtrudniejszej decyzji w moim życiu.
- Samolot do Nowego Yorku odlatuje za godzinę - oznajmiła bogini ogniska domowego.
- Samolot? - zdziwiłam się. - Nie mogę polecieć na Thunder? Będzie szybciej.
- I o wiele bardziej niebezpiecznie. Pamiętaj, Eris pragnie dorwać cię za wszelką cenę. Nie możesz się wychylać, a podoba nam się to, czy nie, dziecko Zeusa galopujące po niebie, będzie zwracało na siebie niepotrzebną uwagę - zrezygnowana skinęłam głową na znak, że rozumiem.
- Dziękuję... Dziękuję ci za wszystko - uśmiechnęłam się ciepło do rudowłosej dziewczynki, wewnętrznie przeczuwając, że i ona nie będzie towarzyszyła mi w mojej dalszej podróży... Podróży na Olimp. Echh, to nie tak, że zostawiam moich przyjaciół z Alfei na pastwę losu. Chcę im pomóc, i to bardzo. Niestety jednak, Atena miała rację. Podając się Eris na tacy, nie ocalę swoich przyjaciół. Muszę wpierw pozyskać moc, która mi na to pozwoli.
- Niech bogowie będą z tobą, Isiro. Wierzę, że u kresu swej drogi odnajdziesz to, czego szukasz. A jak na razie - Hestia zmaterializowała w moich dłoniach podróżny plecak średniej wielkości.
- Mały prezent na drogę - z wdzięcznością wymalowaną na twarzy otworzyłam plecak. Znajdował się w nim bilet na samolot, sztylet, prowiant na drogę, manierka z nektarem, batonik ambrozji, a także kilkanaście drachm i gotówka śmiertelników. Pewna byłam, że przyda mi się każda z tych rzeczy. Choć przyznaję, nie pogardziłabym też Szerszeniem. Jego niestety straciłam bezpowrotnie. Zmarłam, jako Chloe Torres, zatem więź między mną, a moim orężem zdążyła się już zerwać. No nic, pora wyruszyć na Olimp i odzyskać swoją boską moc. Po pożegnaniu się z Hestią, ta zniknęła w blasku złotego światła. Odruchowo zasłoniłam oczy, chcąc uchronić wzrok, przed widokiem jej w pełni boskiego oblicza. Nie jestem pewna, czy takowy widok nadal może mnie zabić, skoro teraz sama jestem boginią, jednakże wolałam nie ryzykować sprawdzeniem. Gdy już będzie po wszystkim, zawsze mogę spytać o to Atenę. Nie myśląc o tym dłużej, złapałam taksówkę i poprosiłam o zawiezienie mnie na lotnisko.
- A dokąd to się panienka wybiera? - zagadnął brodaty taksówkarz, tak około pięćdziesiątki. Jego postawa zdradzała raczej luźne podejście do życia.
- Mam samolot do Nowego Yorku - odparłam, szczerze woląc, by taksówkarz mnie nie zagadywał, ale cóż zrobić?
- Do Nowego Yorku - brodaty mężczyzna skinął głową z uznaniem. - Czyżby wakacje zaczęły się dla panienki nieco wcześniej? Jakiś dłuższy urlop?
- Lecę do brata. Odwiedzić mam go w domu naszego ojca.
- Ojca. A matki już nie? Czyżby rodzice byli po rozwodzie? - spytał tonem, jakby sam szczycił się wielką znajomością kłopotów w rodzinie.
- Moi rodzice nigdy nie byli małżeństwem. Jestem córką jego kochanki - taksówkarz syknął, jakby doskonale rozumiał położenie, w jakim się znalazłam. Ja jednak wiedziałam, że nie mogła to być prawda.
- To cię jego żoneczka nieszczególnie musi lubić.
- Żebyś wiedział - mruknęłam pod nosem, ale taksówkarz raczej tego nie usłyszał.
- A twój tata to się rozwieść nigdy nie planował? No wiesz, zostawić swoją żonę dla twojej mamy.
- On? - prychnęłam ironicznie.
CZYTASZ
Przeznaczenie Saga Winx & Olimpijscy Herosi : Żywioł Wojny
FanfictionWszystko zaczęło się od tego, iż Zeus podarował Hekate jej własny wszechświat. Wszechświat zwany innoświatem, tudzież wymiarem Magix. Z tejże okazji większość bogów ofiarowało bogini magii dary dla jej nowostworzonego ludu. Wróżek. Hefajstos dał og...