14 | with(out) her

40 9 7
                                    

──────────

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

──────────

CHAPTER FOURTEEN : WITH(OUT) HER

[ 1,2k words ]

⠀⠀⠀⠀⠀Kim Namjoon był człowiekiem, którego z pełnym przekonaniem można było nazwać bezpieczną przystanią. Był opanowany, nieoceniający i zawsze służył dobrą radą. Kiedy tylko otwierał usta, czuło się, że ma w sobie pewien spokój, który przelewał na innych.

Tego późnego popołudnia, głównym tematem spotkania, któremu przewodził, było rozliczenie się z przeszłością. Kim mówił o tym, że nie można zapominać o tym, co było. 

— Wprawdzie czas nie leczy ran — powiedział, lustrując wzrokiem obecnych. — Ale uczy jak z nimi żyć, jak ponownie nie doprowadzać do przysłowiowego krwotoku i zakażenia. Z czasem rana może się zabliźnić, jednak jest na tyle delikatna, że przy niewielkim wysiłku może znowu pęknąć. 

Na moment zamilkł, po czym kontynuował:

— Nasze rany świadczą o tym, że przetrwaliśmy coś, co nas zmieniło. I choć nigdy nie znikną całkowicie, to z czasem stają się mniej bolesne.

Jego słowa kierowały uczestników przez mrok żałoby i niepewności do bezpiecznej opoki, jaką był spokój umysłu. Były niczym latarnia dla statków zagubionych na ciemnych, nieznanych wodach.

Jednak Chae, pomimo sympatii, jaką darzyła Namjoona i jego wypowiedzi, nie mogła się skupić. Jej wzrok nieustannie błądził w stronę pustego miejsca obok niej. To tam zazwyczaj siedział Jay, ale dzisiaj go nie było. 

Czuła niepokój, który z minuty na minutę narastał. Chłopak nigdy się nie spoźniał, zawsze przybywał punktualnie. Również nic nie wspominał o swojej dzisiejszej nieobecności. Jung co chwilę zerkała na ekran telefonu, zastanawiając się, czy nie powinna do niego napisać. Co, jeśli coś się stało? Może miał wypadek?

Nie mogąc wygrać z natrętnymi myślami, sięgnęła po telefon. Wtem drzwi cicho się otworzyły. Park wszedł do sali, zziajany, jakby dopiero co przebiegł maraton. Jego ciemne włosy były lekko rozczochrane, a kurtka przemoczona od deszczu.

Jung nie wiedziała, kiedy zrobiła to pierwsze, nieświadome westchnięcie ulgi. 

— Najpierw korek, później brak miejsc parkingowych — szepnął Park, siadając obok niej. Skinęła głową, czując, jak z jej ramion opada ciężar, z którego istnienia nawet nie zdawała sobie sprawy.

Spojrzała na Namjoona, wsłuchując się w jego słowa.

— Nasze przeżycia zawsze nas czegoś uczą. Zyskujemy siłę, mądrość, zdolność do kochania na nowo. Każdy z nas jest w tej podróży, krok po kroku, z coraz mocniej zabliźnioną raną. A to, co kiedyś zdawało się nie do pokonania, wkrótce stanie się fundamentem, na którym zbudujemy naszą przyszłość — Kim kontynuował swój wywód.

HEALING HEARTS • jay parkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz