✘ 11

3.6K 290 9
                                    

- Beatrice -

Widok rozciągający się z okna autokaru nie prezentuje się najgorzej. Na dużej polanie porozstawiane są średniej wielkości drewniane domki, w których mamy spędzić ten tydzień. Zachodzące słońce przebija się przez korony drzew i odbija się w tafli niewielkiej wielkości jeziora znajdującego się na północnej stronie polany. Da się to przeżyć.

- Nie jest źle - Mruczy Camila, a ja muszę przyznać jej rację. Wolę siedzieć tutaj niż w szkole.

- Chodź, bo zaraz zaczną się ryki i krzyki, że się na zbiórkę spóźniłyśmy - Wywracam oczami i podnoszę się z siedzenia. Zabieram swój plecak i ruszam do wyjścia z autokaru.

***

Ktoś uderza kamykiem w okno naszego domu powodując, że podskakuje ze strachu. Jennifer, typowa kujonica patrzy się to na mnie, to na szklaną powłokę morderczo, by po chwili wrócić do nadrabiania materiału z algebry. Po co ona tu przyjechała? Żeby z nosem w książkach siedzieć? Na jej miejscu wolałabym zostać w szkole. Zapomniałam wam jednak powiedzieć, że ma jeszcze gorszych rodziców niż ja, którzy uznali, że Jenny za bardzo izoluje się od rówieśników, dlatego tu dzisiaj siedzi. 

Odkładam telefon na szafkę nocną i zdejmuje z szyi słuchawki, a następnie ruszam w kierunku okna. Otwieram je, a to powoduje okropne skrzypienie nieprzyjemne dla uszu. Co to za zapuszczona dziura? Chyba nikt nie bywał to od jakiś dziesięciu lat.

Moim oczom ukazuje się Hemmings ubrany cały na czarno, z kapturem na głowie i torbą sportową na ramieniu. Na migi pokazuje mi, że mam do niego zejść.

- Powiedź Camili, że wyszłam. Będzie wiedzieć, o co chodzi - Mówię po zamknięciu okna. Jennifer tylko patrzy się na mnie jakby kosmitę zobaczyła, a po chwili przytakuje głową i wraca do swojej lektury.

- No nareszcie księżniczka się pojawiła - Fuka blondyn, gdy wychodzę ze składu drewna, który uchodzi za domek letniskowy.

- Nie irytuj się tak, bo Ci żyłka pęknie - Ogryzam zasuwając bluzę - Gdzie te jaskinie? - dodaje zatrzymując się na ścieżce.

- Głośniej, bo nikt Cię jeszcze nie słyszy - Hemmings wywraca oczami, a ja mam ochotę pokazać mu fuck'a. I to niby ja z naszej dwójki zachowuje się jak księżniczka? - Chodź, ale z łaski swojej przestań gadać - dodaje wymijając moją osobę. Rusza dosyć szybkim krokiem w kierunku lasu, a ja dreptam za nim.

- Do reszty Cię popieprzyło? Przecież do domek nauczycieli! - Zaczynam, gdy przechodzimy obok jednego ze składów drewna.

- Zamknij otwór, który robi słowa, dobra? - Luke zatrzymuje się w miejscu, a ja nie widząc gdzie jest wpadam na niebo, bo zlał się z otoczeniem - Wiem, co robię. W przeciwieństwie, do co poniektórych. 

- Mogłeś mi powiedzieć - Fukam łapiąc równowagę - Ale, nie. Bo Ty jesteś Luke pieprzony Hemmings, który nie piśnie chociażby słówka - warczę. Nie chcę mu dogryźć czy coś, ale on sam i sposób jego bycia doprowadza mnie dosyć często do szału.

- Po, co ja się na to godziłem... - Mruczy wywracając oczami - Teraz siedź cicho i rób to co ja - dodaje przesuwając się po ścianie w kierunku lasu - Jak dobrze pójdzie nikt nie dowie się gdzie byliśmy, po co tam poszliśmy i dlaczego kichaliśmy - szepta, gdy wykonuję tę samą czynność. Z kim ja się zadaje...

***

- Daleko jeszcze? - Jęczę, gdy przedzieramy się przez gąszcz jakiś roślin.

- Jeszcze kawałek - Odpowiada zapewne zirytowany blondyn.

- No to daleko czy nie? - Ciągnę swoje, bo wiem, że doprowadzę, go tym do białej gorączki.

- Jeszcze raz się o cokolwiek zapytasz, to Cię zaknebluje - Warczy, a ja zaczynam cicho chichotać. Uwielbiam wkurzać ludzi.

***

- Jesteśmy - Oznajmia chłopak, po dziesięciominutowej wspinacze po jakiś pagórkach.

- Nareszcie - Mruczę opierając się o jakąś skałę

- Trzymaj - Rzuca w moim kierunku czymś twardym, a ja dopiero po złapaniu przedmiotu zdaje sobie sprawę, że to latarka.

- Przezorny zawsze ubezpieczony, co? - Pytam ruszając za nim.

- Z ust mi to wyjęłaś - Blondyn patrzy się na mnie przez ramie, a na jego twarzy udaje mi się zauważyć cień uśmiechu...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Na początek bardzo, ale to bardzo przepraszam za poślizg z rozdziałem. Zawaliłam na całej linii, musicie mi to wybaczyć :_: 

Wiem, że jedenastka miała pojawić się w piątek, ewentualnie w sobotę, ale byłam zmęczona po podróży i lenistwo nade mną wygrało, a później jakoś to zleciało...

Przepraszam jeszcze raz 

A teraz jak się wam rozdział podoba? Moim zdaniem nie jest aż tak bardzo tragiczny, ale ocenę zostawiam wam ♥

Czy tylko mi te wakacje szybko płyną? Ja nie chce żeby się skończyły :_:

graffiti • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz