- Luke -
- Dajcie mi żyć - Stwierdziłem, gdy padł kolejny pomysł połączenia imienia mojego i Tris. Zgarnąłem papierosy i zapalniczkę z szafki nocnej, zarzuciłem na siebie czarną bluzę i wyszedłem z domku. Zimne powietrze uderzyło o moją twarz, gdy rozsiadłem się na podłodze. Po zorientowaniu się, że w pobliżu nie ma nikogo podejrzanego odpaliłem szluga i zaciągnąłem się dymem papierosowym.
- Nadal trujesz sobie płuca? - Usłyszałem nad sobą przez co się zakrztusiłem.
- Normalna jesteś? - Fuknąłem zirytowany, gdy Tris zeskoczyła na ziemię i zajęła miejsce obok mnie.
- Nie - Wzruszyła ramionami zabierając szluga z mojej paczki.
- Ej! Masz swoje - Warknąłem, gdy wyjęła mi z dłoni zapalniczkę.
- Camila mi wszystkie wypaliła - Przewróciła oczami wypuszczając dym nosem - Nie orientujesz się gdzie tu jest najbliższy market, albo coś tego typu? Muszę kupić sobie nowe, bo nie wytrzymam do piątku - dodała
- Dobrze się składa, że coś chcesz z marketu - Zacząłem - Jest tu jeden całodobowy, możemy jutro się zebrać i pójść razem - dodałem wzruszając ramionami.
- My? - Popatrzyła się na mnie pytająco.
- Ja, ty, Foster i ci idioci - Wskazałem kciukiem za siebie, a ona kiwnęła twierdząco głową - Do jaskiń możemy pójść wcześniej, a potem zamiast wracać tutaj możemy pójść do głównej drogi, a reszta się jakoś przemknie, to nie żadna filozofia - Ułożyłem wstępny plan, na który przystała rudowłosa - A teraz możesz mi łaskawie powiedzieć, dlaczego po dachach łazisz? - dodałem
- Bo tak się chodzi fajniej niż po normalnej ścieżce - Odpowiedziała, a ja przewróciłem oczami.
- Baw się dalej w Batmana, bo jeszcze nikt cię nie zauważył - Prychnąłem
- Dramatyzujesz - Na jej twarzy zauważyłem cień uśmiechu, który pojawił się tak szybko jak zniknął - W zasadzie, co tamta banda jełopów chce z marketu? - dodała wracając do tematu.
- To samo co my w pakiecie z wódką - Odpowiedziałem przypominając sobie ich plany na imprezę.
- Wódka? Na wycieczce szkolnej? - Rudowłosa zmarszczyła brwi.
- Nie takie rzeczy się robiło - Uśmiechnąłem się triumfalnie - Planują imprezę na koniec tej pożal się boże wycieczki, a bez wódki ich przypadku się nie obejdzie. Przecież Clifford potrafi wlać w siebie hektolitry. I to dosłownie - dodałem
- Spodziewajcie się Foster - Wywróciła oczami - Nie przepuści okazji do picia. To nie w jej stylu - dodała
- Ja jej do was odprowadzał nie będę - Powiedziałem niemal od razu - Możesz przyjść, jeśli chcesz. Odstąpię wam razem z Calum'em łóżka, bo podłoga jest dosyć wygodna - zaproponowałem
- W takim razie chętnie - Odpowiedziała - Ale jedno łóżko wystarczy, ja wolę podłogę - dodała przydreptując peta butem.
- Wedle życzenia - Powiedziałem robiąc to samo, co ona. Wstałem jeszcze z tej podłogi i oparłem się o barierkę wyglądając zza domku.
- Widziałam jezioro tu niedaleko - Usłyszałem jej głos, a po chwili zajęła miejsce obok mnie.
- Możemy tam iść - Wzruszyłem ramionami.
- Ale tak teraz? - Zmarszczyła brwi bawiąc się rękawami bluzy.
- A co? Boisz się, że ktoś się o tym dowie? - Spytałem patrząc się na nią dziwnie. Nie rozumiałem jej. Najpierw zachowywała się jak dziewczyna, która nie boi się dostać nagany i lubi brać życie pełnymi garściami, a chwilę później zachowuje się jak większość płci przeciwnej.
- Nie boje - Fuknęła - Jak masz tak gadać, to lepiej się zamknij i rusz swoje cztery litery - Zbiegła schodkami na ścieżkę i zarzuciła kaptur na głowę - Idziesz? - dodała zatrzymując się przy następnym domku.
- Idę, idę - Zgniotłem w dłoni paczkę po szlugach, a zapalniczkę wsunąłem do kieszeni. Opakowanie wyrzuciłem w pobliskie szlaki i chowając swoją twarz pod kapturem ruszyłem w jej kierunku - Nie boisz się ciemności? - zapytałem, gdy księżyc schował się za chmurami.
- Nie jestem małą dziewczynką Luke - Stwierdziła przedzierając się przez krzaki - A jeśli chcesz mnie nastraszyć i udawać, że cię nagle wcięło to możesz sobie darować. Tanie horrory z drugiego rzędu nie zrobiły na mnie wrażenia - dodała, a mój plan legł w gruzach.
- Trochę czarnego humoru przydaje się każdemu - Dałem jej kuksańca w bok powodując jej cichy śmiech.
- Jesteś idiotą - Popatrzyła się na mnie kręcąc przy okazji głowa ze zrezygnowania
- I dobrze mi z tym - Wystawiłem jej język robiąc kolejny krok naprzód pośród tych krzaków - Prawie jesteśmy - dodałem
- Skąd wiesz? - Zapytała
- W przeciwieństwie do ciebie jestem tu któryś raz z kolei i wiem, co gdzie jest - Wytłumaczyłem powstrzymując się przed wywróceniem oczami.
- Mogłeś od razu mówić - Prychnęła nieco zirytowana.
- Bez nerwów skarbie, bo ci jeszcze zaszkodzi - Zacząłem
- Walnął cię ktoś kiedyś? - Teraz irytacja biła od niej na kilometry. Dziwiłem się, że nie zatrzymała się w miejscu jak większość dziewczyn zrobiłaby na jej miejscu i nie zaczęła tupać nogą o ziemię przy okazji mordując mnie wzrokiem. Szczerze mówiąc miła odmiana.
- A bo to raz - Przyznałem - Jesteśmy. Voilà madame - Odgarnąłem ostatnie gałęzie drzew rosnących blisko przy ziemi ukazując tym samym fantastyczny widok, na który zawsze reagowałem tak samo.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na początek przepraszam, że rozdział pojawia się dopiero po dwóch tygodniach, ale nie miałam czasu kiedy go napisać.
Przepraszam :c
Mam nadzieje, że ktoś to jeszcze czyta >.<
Zostawcie coś po sobie. Nie bądźcie duchami!
CZYTASZ
graffiti • hemmings
Fanfiction❝- Spieprzaj stąd, to moja ściana. - Nic z tego, ona jest moja.❞ ~*~ [zakończone ✔] © text, cover and trailer by xrainbow_007x (2015/16)