✘ 33

2.9K 240 41
                                    

- Beatrice -

Opuszczając szkołę w piątkowe popołudnie, czułam tylko jedno: ulgę. Potarłam zmęczoną twarz dłonią i poprawiłam torbę zwisającą z mojego ramienia. Od rana byłam sama, Camila miała wizytę u dentysty, więc nie poszła do szkoły. Rozumiałam ją, bo na cholerę iść do szkoły na dwie godziny, jechać do lekarza i z opuchniętymi dziąsłami wracać na ostatnie dwie. To nie miałoby sensu.

- Robisz coś dzisiaj, czy kończymy pracę? - Stanęłam w miejscu analizując w myślach pytanie, które padło ze znajomych mi ust. Hemmings.

- Nie wiem, jeszcze zobaczę - Wzruszyłam ramionami i odwróciłam się do niego na pięcie. Szczerze? Od tamtej rozmowy sytuacja zmieniła się na tyle, że rozmawialiśmy ze sobą normalnie. Nie było żadnego seksu, pocałunków, czy czegokolwiek innego, co robią pary. Nic. Kompletnie nic. Stał się dla mnie obojętny, tak jak ja dla niego. A przynajmniej tak przypuszczam. - Myślałam, że idziesz na tę imprezę do Max'a, w końcu tylko raz w życiu kończy się 18 lat - dodałam

- Nie mam ochoty spić się, a potem wracać po pijaku przez połowę miasta. Znudziło mi się to - Wzruszył ramionami i potarł kark - To jak? Czekać na ciebie tam, gdzie zawsze czy nie? - dodał

- Czekaj - Rzuciłam i odeszłam w swoją stronę. Nie chciałam rozmawiać z nim dłużej niż wymagałaby tego sytuacja. Choć i tak nasze rozmowy dotyczyły tylko graffiti i niczego więcej, to nie chciałam doprowadzić do poprzedniej sytuacji. Nie miałam zamiaru przeżywać tego po raz kolejny.

***

Pewnie będziecie się zastanawiali, dlaczego wymknęłam się z domu za pomocą liny i swojego balkonu. Otóż dlatego, że moi rodzice wrócili wcześniej z tego całego bankietu i siedzą teraz w salonie oraz piją najdroższe brandy, jakie mieliśmy w domu. Nie mogłabym tak po prostu wyjść, bo jakbym miała się im wytłumaczyć? ''Idę na spacer z Camilą o dwunastej w nocy!''. Nawet pięcioletnie dziecko nie uwierzyłoby w te bajkę. Przez gabinet ojca również nie mogłabym wyjść, ponieważ musiałabym zejść na tu, a przypomnę raz jeszcze, że siedzieli cały czas w salonie.

Zeskoczyłam w końcu na zieloną trawę i omiotłam wzrokiem całe podwórku z pod kaptura. Wtedy światło w salonie zgasło, a zaświeciło się na wyższym piętrze.

- No serio?! - Jęknęłam zirytowania. Nie mogli się pośpieszyć i pójść się pieprzyć szybciej? Nie przypuszczałam, że mogli robić coś innego, chyba że mamie zachciało się oglądać jakieś tanie romansidła. Któraś z tych opcji była bardziej prawdopodobna, ale wolałam nie wnikać, co tak naprawdę robili.

Poprawiłam kaptur, który nieco zsunął się z mojej głowy i biegiem pokonałam odległość, jaka oddzielała mnie od ulicy. Raz na parę minut przejechał tędy samochód, a na chodnikach nie było żywej duszy. Normalne, bo kto urządza sobie spotkania na ulicy o tak późnej porze? Ja i Hemmings się nie liczymy.

- Co tak długo? - Zapytał, gdy w końcu opadłam na przednie siedzenie jego samochodu.

- Rodzicom zachciało się pić, musiałam wyjść przez balkon - Rzuciłam w skrócie - I tak cię to nie interesuje, więc nie muszę nic więcej mówić - dodała i wyciągnęłam nogi przed siebie na tyle, na ile mogłam. Jazda na miejsce nie zajęła nam dużo czasu. Blondyn nie stosował do znaków drogowych, a licznik prędkości trzymał się setki, jak rzep psiego ogona. Prychnęłam cicho widząc, jak przejechał światła, gdy te zmieniały się na czerwone. Chciał mi coś tym udowodnić? Coś innego niż bezmyślność i głupotę? Bo jak na razie udowodnił tylko to.

Cieszyłam się, że dotarłam na miejsce w jednym kawałku. Zabrałam swoją torbę, narzuciłam kaptur na głowę i ruszyłam szybkim oraz pewnym siebie krokiem do wejścia opuszczonego metra. Dawno tam nie byłam, bo jakiś tydzień temu, a wcześniej w ogóle odkąd się pokłóciliśmy.

***

Mając słuchawki na uszach przestałam zwracać na niego uwagę. Nuciłam pod nosem słowa i tworzyłam, coś, co od dawna już siedziało mi głowie. Musiałam to na cos przelać, a tutejsza ściana wydawała się być dobrym pomysłem.

- Because I'm bad, I'm bad...* - Nuciłam pod nosem przy okazji szukając odpowiedniej farby. To co chciałam przedstawić było uporządkowanym chaosem, nie myślałam nad tym by jakoś szczególnie dobierać kolory. Po prostu ten, który pasował mi obok tego pierwszego znalazł się zaraz na ścianie i tak w kółko.

- Będziemy kiedyś ze sobą jeszcze normalnie rozmawiać? - Zapytał, gdy wyjęłam na moment słuchawki z uszu. Spojrzałam na godzinę i wróciłam do malowania.

- Mogłeś myśleć - Rzuciłam i włożyłam słuchawki do uszu. To nie było tak, że będę potrafiła mu tego wybaczyć, bo w końcu czas mi na to pozwoliło. Mówiłam, że będę rozpamiętywać to tak długo, jak będzie trzeba, póki on zrozumie swój błąd. I może pieprzyłam to wszystko jeszcze bardziej, ale nie mogłam tak po prostu wybaczyć. Nie należałam do tego typu osób. Może i wybuchałam czasami nie myśląc, jakie będą tego konsekwencje, ale zdecydowanie przemawiała przeze mnie natura flegmatyka. A Hemmings był cholerykiem i myślał, że powie jedno słowo, a ja wpadnę mu w ramiona, jak te wszystkie dziewczyny, którymi się zabawiał za nim to wszystko się zaczęło. To nie tak działało. Musiał pokazać, że zależy mu na tym, żeby to uratować. Skoro nie możemy się kochać, ani nienawidzić, to przynajmniej spróbujmy żyć obok siebie w zgodzie. Tylko on musi tego chcieć.

-----------------------------------------------------------------------------------------------

Podajcie swoje snapy, jak macie. Chce mieć u siebie kogoś stąd x + mogłabym was informować o rozdziałach, czy coś, heh. 

Ten rozdział miał wyjść trochę inaczej, ale ta wersja chyba jest dobra. Ocenę jak zawsze zostawiam wam. KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Jakby ktoś się zastanawiał, co to za piosenka, którą nuciła Tris to Bad, Michaela Jacksona, polecam x

All the love, Red x

graffiti • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz