rozdział 19

2.1K 105 5
                                    

Rozdział dla mojej najlepszej i najukochańszej przyjaciółki. Dziewczyny która pomaga być mi sobą i wspiera mnie, ale to zawsze, zawsze. Po prostu mojej przyjaciółki, Kasi.

***

Otworzyłam oczy, nie wiem ile spałam, ale wygląda na to że dość krótko ponieważ nadal jechaliśmy skradzionym mustangiem. Za oknem było ciemno, jedynym źródłem światła były lampy w samochodzie, które oświetlały pustą drogę przed nami.

-Daleko jeszcze?- zapytałam lekko zaspana. Chłopak odwrócił się w moją stronę na chwilę, a potem znowu powrócił do przedniej szyby.

-Chcę ci jeszcze coś pokazać- powiedział cicho- To jakieś piętnaście minut jazdy. Prześpij się jeszcze, obudzę cię.

-Nie już się wyspałam, chyba. Tak w ogóle, która godzina? -próbowałam rozciągnąć zastygłe kości na fotelu.

-Prawie trzecia w nocy -oznajmił, a na jego ustach uformował się mały uśmieszek. Posłałam mu niezrozumiane spojrzenie kiedy obleciał mnie wzrokiem, a to wywołało jeszcze większy uśmiech. Te kilka minut jazdy przesiedzieliśmy już w ciszy. Jechaliśmy w ciemność, a na niebie widać było połówkę księżyca.

Podciągnęłam nogi pod siebie i oparłam się plecami o drzwi. Z takiej pozycji miałam idealny widok na profil Jamesa. Czarny kosmyk gdzieś zagubiony, padał mu na czoło. Czarne oczy wpatrzone w przednią szybę, prosty nos i pełne wargi, co chwila zwilżane końcem języka.

-To tu- zatrzymał samochód na poboczu i spojrzał na mnie. Nie wiem czy to przez to że jeszcze nie do końca się obudziła, ale kiedy jego oczy spoczęły na mnie, miałam wrażenie że tonę. Coraz głębiej, w coraz większą czerń wpadałam, ale się nie broniłam, nie siłowałam się w tym uczuciem, tylko oddawałam.

Wysiedliśmy z auta, James szybko pojawił się przy mnie i złapał za moją dłoń.

-Chodź -szepną, moje oczy jeszcze przyzwyczajały się do ciemności i nic nie widziałam, ale ufałam mężczyźnie przede mną. Przedarliśmy się przez gałęzie drzew-I jak? -chłopak odwrócił się do mnie z wielkim uśmiechem. Przesunęłam się lekko bo chłopak zasłaniał mi widok, a mi zaparło dech. Skąd on zna takie piękne miejsca? To pytanie pojawiło się pierwsze w mojej głowie.

Pod nami rozciągał się las, a my staliśmy na urwisku. Nad nami księżyc i gwiazdy, lekko oświetlały srebrzystą poświatą, świat. Zrobiłam niepewny krok w przód, a małe białe kamyczki zazgrzytały  pod moimi stopami.

-Idealnie -wyszeptałam, tak jak by głośniejszy ton mojego głosu mógł zniszczyć obrazek przede mną.

-Wiem -ciepły oddech na moim policzku, rozesłał ciarki po moim ciele. James delikatnie oplótł mnie ramionami, a jego klatka piersiowa przyległa do pleców.

-Już trzecia, prawda? -zapytałam, a chłopak sprawdził godzinę na zegarku

-Tak -odpowiedział na moje pytanie- A co?

-To magiczna godzina, ludzie o tej porze podobno nie kłamią- zaśmiałam się

-Możemy się przekonać

Usiedliśmy na ziemi, chłopak nadal obejmował mnie w tali. Położyłam mu głowę na ramieniu i przymknęłam oczy. Jego palce kreśliły nieznane wzory na moich dłoniach, pozostawiając po sobie palącą ścieżkę. To zabawne, ale tak właśnie wyobrażałam sobie idealną randkę.

-Czy myślałeś kiedyś o... no wiesz, by zostawić całe to swoje gangsterskie życie i być normalnym?

-Tak -poczułam jak lekko się spiął

True StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz