Nadal siedziałam na łóżku już całkiem spokojna po koszmarze, którego doświadczyłam w śnie. James jednak nie ruszył się z miejsca i tkwił w futrynie jak zaczarowany.
-Nie masz wystarczająco dużo siły, aby mnie zniszczyć. Moje krawędzie są zbyt poszarpane, nie da się ich zeszlifować, a moje wnętrze jest puste- mówi smętnie i odwraca się na pięcie znikając w ciemności domu.
Chwilę zajmuje mi analiza jego słów. Mówił coś o sile, krawędziach i wnętrzu, a już rozumiem. Nawiązał do mojej metafory o kamieniach, mogłam w tedy powiedzieć w bardziej zrozumiały sposób, ale zawładnęły mną emocje i paplałam bez sensu. Jednak James to zrozumiał i odparł mój atak.
Czuję zmęczenie, dlatego postanawiam znowu pójść spać. Ponownie układam się na ciemnej pościeli, wdychając zapach proszku do prania i próbuję zasnąć. Jednak sen nie przychodzi, leżę bez sensu i myślę.
Nagle wpada mi do głowy pomysł, nie wiem czy jest dobry, jednak chcę spróbować. Nie mogę siedzieć tu z założonymi rękami i czekać, aż ktoś mnie uratuje. Nie mogę również czekać na jakiś krok ze strony Jamesa.
Powoli zsuwam swoje ciało z wielkiego łóżka. Moje nogi przeszywa dreszcz na spotkanie z zimnymi panelami. Wstaję i najciszej jak mogę kieruję się w stronę drzwi, dzięki temu że są uchylne widzę korytarz. Jest pogrążony w ciemnościach, tak że moje oczy nie dostrzegają nawet przeciwległej ściany. W powietrzu wisi zadziwiający spokój i nie słychać nic, nawet najdrobniejszego szumu. Tak jak by nikogo nie było, a dom czekał na nadchodzące chwile grozy.
Po moich plecach przeszedł dreszcz, jednak nie mam zamiaru się teraz poddać. Wychodzę na korytarz i ostrożnie idę przy ścianie. Kiedy docieram do salonu moje oczy już dostrzegają wszystkie szczegóły. Ułatwia mi to księżyc, który w dzisiejszą noc wyjątkowo mocno świeci, wdzierając się z swoimi promieniami do wnętrza domu. Rozglądam się po pomieszczeniu i nie mogę uwierzyć w moje szczęście. Na końcu wielkiej kanapy leży torba, którą Jamesa zabrał od Luka. Szybko podbiegam do niej i rozpinam zamek. Znajduję w niej jedne z moich spodni, które od razu wciągam na gołe nogi i szukam jeszcze czegoś na górę. Na ramiona zarzucam czarną bluzę, na nogi zakładam trampki. Zakładam że drzwi wejściowe są zamknięte dlatego od razu swoje kroki kieruję w stronę tarasu. Najciszej jak się da otwieram drzwi balkonowe i już pewnej wychodzę na zewnątrz.
Biorę głęboki wdech, a moje płuca napełniają się świeżym i rześkim powietrzem. Ciało minimalnie się rozluźnia, jednak jestem tego świadoma tego że jeszcze nie uciekłam.
-Miła noc, prawda? -po mojej lewej roznosi się charakterystyczny głos przyozdobiony w chrypkę. Momentalnie się spinam i zastygam w miejsc, nie spodziewałam się tego- Co się stało? -zapytał
-Musiałam się przewietrzyć -kłamię, na co zaśmiał się bez krzty wesołości
-Aniele nie musisz kłamać, jak bym mógł też bym od siebie uciekł
-Skąd wiedziałeś? -pytam nieśmiało, ignorując jego poprzednie stwierdzenie, jednak w głowie analizując każde jego słowo
-Każdy próbuje uciec, a tobie chyba spodobała się gra w porywacza -powiedział i odwrócił wzrok na ogród przed sobą. Ja jednak nadal wpatrywałam się w jego profil. Dlaczego on musi być sobą? Taki tajemniczy, nieznany, zaskakujący...
-Wróć do domu, nie mam teraz ochoty na bieganie -powiedział, przerywając moją wyliczankę w myślach
-Też bym chciała wrócić do domu, do swojego domu-podkreśliłam ostatnie słowa
-Wrócisz, ale najpierw mi zapłacą -powiedział pewnie -A teraz idź spać
-Ile chcesz?- zignorowałam jego ''prośbę'' i nadal stałam na tarasie
CZYTASZ
True Story
RomanceKażda z dziewcząt marzy o swoim księciu z bajki, układa sobie w głowie scenariusze jakie mogą się zdarzyć kiedy z nim będzie. Ja to wszystko spisuję zarabiając tak na życie. Przez całe dnie marzę o niegrzecznych chłopcach i wcielam się w postacie ró...