rozdział 12

2.3K 136 8
                                        

Obudziłam się sama w łóżku, ledwo mogąc złapać oddech. Łzy lały się po moich policzkach, a ręce trzęsły się. Wydarzenia z poprzedniego dnia wróciły do mnie w koszmarach. Te zimne niebieskie oczy i litry krwi wylanych na podłogę.

Rozejrzałam się po pokoju, za oknem było jeszcze ciemno, a po pokoju przesuwały się straszliwe cienie. Podciągnęłam nogi pod brodę i staram się uspokoić. Z moich oczu nadal leje się woda, nie mogę się uspokoić.

-Co się stało?- nagle słyszę stłumiony głos, a potem widzę postać podnoszącą się z podłogi. Staje nade mną i zapala lampkę wiszącą nad łóżkiem. To James, stoi i patrzy na mnie tymi swoimi czarnymi oczami z nieodgadnionym wyrazem twarzy.- Czego ryczysz? -pyta

-Przepraszam, miałam koszmar- dukam płaczliwym głosem. Mam cichą nadzieję że chłopak mnie przytuli i powie że wszystko jest w porządku, lecz on tego nie robi. Stoi koło łóżka i przygląda się mi. Nagle się odwraca i wychodzi. Nie, nie zostawiaj mnie samej, krzyczy moja podświadomość. Kiedy tylko zniknął za drzwiami znów wybucham płaczem. To tak jakby tama wcześniej pęknięta, teraz całkowicie runęła.

-Już spokojnie, Angel, już jestem -czyjeś ramiona oplatają mnie mocno, po zapachu perfum wiem że to Luke. Szepcze mi do ucha uspokajające słowa, lecz to nie działa. Cały czas targa mną szloch, a kiedy zamykam oczy widzę te martwe ciało przede mną. -Spokojnie, chodźmy spać, nic ci nie grozi -chłopak cały czas mnie uspokaja. Biorę kilka głębszych wdechów i powoli odzyskuję panowanie nad sobą.

-Która godzina? -pytam cichutko, kiedy już przestaje się trząść

-Trzecia w nocy -odpowiada dalej kołysząc mnie w w ramionach -Idziemy spać? -pyta i ziewa

-Tak -niepewnie kiwam głową i wiem, że i tak nie zasnę- Ale nie odchodź

-Zostanę -mówi i układa się na łóżku, ja obok niego, wtulając się w jego klatkę piersiową

-Nie przeszkadzam ci?- pytam

-Nie jasne że nie -mówi sennie i obejmuje mnie dodatkowo ręką.

-Dziękuję- mówię, ale odpowiadam mi już tylko cichym mruknięciem. Luke zasną, a ja chodź czuję się już lepiej, nadal się boję. Leżę wsłuchując się w odgłosy domu, bo jeśli się dobrze przysłuchasz to można usłyszeć jego wołanie, które w nocy się nasila. Drewniane schody skrzypiały, a wiatr świstał przez nieszczelne okna. Nagle usłyszałam kroki na korytarzu, wysiliłam wszystkie zmysły. Drzwi się uchyliły, a w nich staną James. Oparł się o futrynę i przyglądał się jak ja z Lukiem leżymy. W tym mroku nie mógł dostrzec, że ja nie śpię i przypatruję się mu. Stał tak kilka minut, chciałabym móc widzieć jego twarz. Niestety było zbyt ciemno. Kiedy ponownie znikną zaczęłam się zastanawiać nad tym co powiedział w samochodzie. Wywiezie mnie teraz daleko z tond i zamknie w piwnicy. Zażąda pieniędzy, a jeśli ich nie dostanie zabije. Czy ja sądzę że mógłby coś takiego zrobić? Tak, po tym co widziałam sądzę że mógłby to zrobić, nawet bez mrugnięcia okiem.

Po paru godzinach słońce wyszło zza horyzontu i wpadło do pokoju. Ja nawet na chwilę nie zmrużyłam oka, bojąc się kolejnego ataku paniki. Wiedziałam, że kiedyś będę musiała pójść spać, ale jeszcze nie dzisiaj.

Luke przebudził się i kiedy tyko napotkał moje oczy, uśmiechną się smutno. Odsunęłam się od chłopaka i spróbowałam podnieść lekko kąciki moich ust do góry, lecz nie za bardzo mi to wyszło.

-Cześć- powiedział z poranną chrypką

-Cześć, przepraszam że cię obudziłam

-Nie ma za co, każdemu się zdarza mieć koszmary -cieszę się że nie jest na mnie zły

True StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz