To już miesiąc.
Cztery tygodnie wypełnione płaczem. Tęsknotą. Poczuciem pustki.
Od tamtego dnia minęło dokładnie trzydzieści długich dni. Każdy z nich wyglądał tak samo.
Wstawałam rano, jadłam, ubierałam się i siedziałam zapatrzona w okno. Czasem Alice przyszła do mnie, zapytać się czy w wszystko w porządku i czy jest szansa na kolejną książkę. Tak cała ona. Dopiero teraz zauważyłam że to co mówił James było prawdą, byłam maszynką do robienia pieniędzy.
Siedziałam właśnie na kanapie jedząc lody. Oglądałam jakieś romansidło w którym główny bohater właśnie umierał na raka, a ja razem z jego dziewczyną wylewałam gorzkie łzy. Nagle usłyszałam dzwonek u drzwi, co było dość dziwne bo jedyną osobą która do mnie przychodziła była blondynka, a ona miała klucz. Lekko przerażona odłożyłam pudełko lodów na stolik i sięgnęłam po pilota, by wyłączyć telewizor.
-Może przesłyszało mi się- powiedziałam sama do siebie po cichu. Zauważyłam że robiłam to coraz częściej. Jednak nie przesłyszałam się i dzwonek rozniósł się po mieszkaniu, jeszcze raz. Niepewnie wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi. Po drodze zgarniając z kuchni patelnię. Tak uzbrojona wyjrzałam najpierw przez wizjer, lecz nikogo nie zobaczyłam. Niepewnie otworzyłam drzwi i wyjrzałam na korytarz.
Moje serce zabiło mocniej kiedy zobaczyłam czarną postać opartą obok moich drzwi. Ciężkie buty motocyklowe, ciasno zapięte na skrzyżowanych kostkach. Czarne, w niektórych miejscach przetarte spodnie oraz czarna bluza z kapturem, który był naciągnięty na głowę.
-James?- usłyszałam swój szept, jego imię uciekło z moich ust. Tak bardzo chciałam by to był on.
Mężczyzna odepchną się od ściany i uniósł lekko głowę do góry. Moje serce się na chwilę zatrzymało. Nie widziałam jego twarzy przez pół mrok panujący na korytarzu, lecz już oczami wyobraźni wyobrażałam sobie mi znajome rysy twarzy, te ciemne oczy i malinowe usta, a na nich ten cwaniacki uśmieszek.
Do moich oczu napłynęły łzy. Bardzo chciałam by mój sen się spełnił, lecz kiedy tylko tajemniczy gość zsuną kaptur wiedziałam że to marzenia to tylko sny w rzeczywistości, rzadkie zjawiska psychologiczne, doświadczają je tylko nieliczni.
-To nie on -mężczyzna wziął nie w ramiona i zaczął uspokajająco mnie głaskać po plecach, delikatnie wpychając do wnętrza mieszkania.
-Już ciiii...- powtarzał jak mantrę, pewnie nie wiedział co robić i nigdy nie był jeszcze w takiej sytuacji.
-Dziękuję Luke -pociągnęłam nosem i oderwałam się już d chłopka.
-Nie sądziłem że na mój widok aż się popłaczesz, ja też tęskniłem, ale nie aż tak bardzo- na te słowa chłopak dostał ode mnie w ramie, ale i uśmiech na mojej twarzy.
-Jak tu w ogóle wszedłeś? Na dole są dwaj ochroniarze, którzy informują mnie jak przychodzi do mnie Alice, a ciebie na pewno by już nie wpuścili. -powiedziałam zdziwiona. Od kiedy wróciłam do mieszkania, ochrona w budynku zwiększyła się, na dole od teraz siedzi dwóch osiłków, a nie tylko stary portier.
Spojrzałam ostro na chłopka, a on podrapał się niezręcznie po karku, posyłając mi skruszone spojrzenie.
-Śpią sobie słodko
-Uśpiłeś ich? -zapytałam z niedowierzaniem
-Dwa razy mnie już wyrzucili więc podrzuciłem im środki usypiające do kawy- powiedział i uniósł ręce do góry w geście niewinności. Zaczęłam się histerycznie śmiać, tak jak nie robiłam tego od dawna.
![](https://img.wattpad.com/cover/38300333-288-k769829.jpg)
CZYTASZ
True Story
DragosteKażda z dziewcząt marzy o swoim księciu z bajki, układa sobie w głowie scenariusze jakie mogą się zdarzyć kiedy z nim będzie. Ja to wszystko spisuję zarabiając tak na życie. Przez całe dnie marzę o niegrzecznych chłopcach i wcielam się w postacie ró...