Pierwszą fazę czas zacząć.Idę sobie spokojnie ruchliwą ulicą, tak jak mam w zwyczaju przyglądam się innym. To zabawne ile osobowości można spotkać na zwykłym spacerze.
Dobra, nie zwykłym. To pierwszy raz od miesiąca kiedy to wyszłam z mieszkania. Zdziwiło to bardzo ochroniarzy z dołu, ale nie próbowali mnie zatrzymać, ani nie zadawali niepotrzebnych pytań.
Moim celem jest szary budynek na końcu ulicy, który mogę już dostrzec. Nie zwalniam kroku, ani nie oglądam się, boję się że jeśli to zrobię to zmienię zdanie.
Kiedy w końcu docieram do miejsca docelowego mojej wędrówki, zadzieram głowę do góry.
- Posterunek policji- czytam na głos, tak jak bym chciała sobie sama uświadomić, że to już tu.
Niepewnie chwytam klamkę i mocno ciągnę za drzwi. Ustępują bez żadnych problemów. Niepewnie wchodzę do środka. Przede mną rozciąga się długa lada z dwoma stanowiskami, a po lewej jest coś na wzór poczekalni. Po prawej zaś ciągnie się długi korytarz o beżowych ścianach. Wiem że gdzieś tam są też cele i puste pokoje do przesłuchań, tak jak na filmach.
-Przepraszam pomóc w czymś? -za biurka odzywa się do mnie młoda policjantka, ubrana w czarny mundur. Przygląda mi się bacznie.
-Dzień dobry, ja szukam ...- podeszłam bliżej i zaczęłam szukać pewnej wizytówki w kieszeni moich spodni- komisarza Rekleja -przeczytałam z nazwisko, idealnie napisaną pochyłą czcionką numer 18.
Wspomniany komisarz prowadził sprawę mojego rzekomego porwania i kilka razy był u mnie w domu, próbując uzyskać ode mnie więcej informacji. Niestety ja byłam nie ugięta i zawsze zbywałam go tymi samymi słowami, że nic nie pamiętam. Lecz Reklej, miły czterdziestolatek z brzuszkiem od pączków, pełen nieuzasadnionej nadziei, że może któregoś dnia coś sobie przypomnę, zostawił swoją wizytówkę.
-Komisarza Rekleja można znaleźć w pokoju numer 106, to tutaj czwarte drzwi na prawo -powiedziała wskazując w głąb korytarza.
-Dziękuję -uśmiechnęłam się do niej życzliwie, lecz trochę sztucznie i poszłam za jej wskazówkami. Kiedy stanęłam pod właściwymi drzwiami, ogarnęło mnie lekkie zmieszanie.
Czy na pewno chciałam to zrobić?
Nagle drzwi się otworzyły, a przede mną staną komisarz.
-O dzień dobry, panno Debachery. Coś się stało że pani do mnie przyszła? -zapytał i odsuną się wpuszczając mnie do środka. Niepewnie weszłam i usiadłam na krześle przy biurku- Przypomniała sobie pani coś? -rzucił kolejne pytanie zajmując swoje miejsce po drugiej stronie.
-Nie, ale... -zawahałam się
-Proszę, powiedz mi- ton mężczyzny był troskliwy, a zarazem wymagający odpowiedzi
-Bo ja...- wykorzystaj swój talent aktorski, mówię sama do siebie i biorę głęboki oddech -Ostatnio dostałam niepokojący telefon, nie wiem kto to był. Słyszałam tylko ciężki oddech, nikt nic nie mówił. Może trochę panikuję, ale chciałabym się dowiedzieć ... kto to był. -popatrzyłam na niego błagalnie.
-Jeśli pani to pomoże -komisarz głęboko westchną. Nie wieżę że uwierzył w moją bajeczkę, nie wygląda na aż tak głupiego.
Reklej zaprowadził nie do kolejnego gabinetu, lecz bardzo różnił się od poprzedniego. Pod ścianą stało duże biurko, a na nim z trzy monitory komputerowe. Na środku stał duży szklany stół.
-Hej Marcus, mam dla ciebie robotę- powiedział komisarz, a ja dopiero w tedy zauważyłam że za jednym z komputerów siedzi kolejny mężczyzna.
CZYTASZ
True Story
RomanceKażda z dziewcząt marzy o swoim księciu z bajki, układa sobie w głowie scenariusze jakie mogą się zdarzyć kiedy z nim będzie. Ja to wszystko spisuję zarabiając tak na życie. Przez całe dnie marzę o niegrzecznych chłopcach i wcielam się w postacie ró...