rozdział 27

1.8K 96 7
                                    

Rano obudziły mnie jakieś huki w kuchni, pomyślałam że to może Alice, bo w końcu kto inny. Tak w ogóle to miałam dziwny sen, znowu występował w nim James, ale tym razem był spokojny i nie obudziłam się z krzykiem, lecz dziwnym spokojem. Mogę spokojnie powiedzieć, że chyba wracam do stanu przed tymi wszystkimi wydarzeniami, a to dzięki Lukowi i Alice.

Nie czekając długo, w samej pidżamie składającej się z moich bokserek i za dużej koszulki, poszłam do kuchni przywitać się z moją przyjaciółką. Panele z rana były zimne, przez co na moich nogach pojawiła się gęsia skórka. Nie wychodząc jeszcze za rogu zaczęłam już opowiadać blondynce o moim śnie.

-Alice, nie uwierzysz co mi się śniło- zaczęłam, wchodząc do kuchni- Był tam James i ...

Za blatem mojej kuchni nie zobaczyłam w cale mojej przyjaciółki, w idealnie dopasowanych ubraniach, z idealną fryzurą. I wcale nie robiła mi na śniadanie swoich popisowych gofrów. Nie przywitała mnie swoimi trochę piskliwym głosem. Zamiast Alice stał tam on, z kubkiem kawy w ręku. Bez koszulki, z zmierzwionymi włosami oraz z tymi swoimi oczami przeszywającymi moje ciało na wskroś.

Wystarczyło tylko jedno jego spojrzenie, a w moim ciele zaczęło się gotować. Na policzki wstąpiła mi niechciana czerwień, a język odmówił posłuszeństwa. Palce odnalazły skrawek koszulki i zaczęły bawić się materiałem. Zaczęłam się zastanawiać co było snem, a co nie. Czy wczoraj wieczorem spotkałam go w jednej z ciemnych uliczek, a potem on odprowadził mnie do domu. Czy to stało się na prawdę, czy tylko wydarzyło się w mojej głowie. Było zemną już źle skoro myliłam wymysły mojego umysłu z rzeczywistością, albo po prostu nie wierzyłam, że to się stało. 

-Co tu robisz? -zapytałam - Czy nadal śnię? 

-Nie wiem co ci się śniło, a to dzieje się na prawdę- jego głos po chwili rozerwał ciszę wokół nas-A co do pytania, co ja tu robię. To powiedzmy że jestem największym egoistą pod słońcem, nie potrafię cię zostawić.- Mężczyzna odstawił kubek na blat i powoli jak drapieżnik polujący na zwierzynę, podszedł do mnie. Delikatnie wyswobodził materiał z moich paców, następnie delikatnie splótł je ze swoimi. -Nie pamiętam kiedy uświadomiłem sobie że tak na prawdę cię kocham, ale wiem że to było na pewno w tedy kiedy odjeżdżałem, a ty zostałaś tam w lesie. Od tamtego czasu nie potrafiłem pozbierać myśli. Luke przez miesiąc truł mi dupę na temat mojego zachowania, na temat tego że nie wiem co straciłem. Lecz ja bardzo dobrze wiedziałem. Nie mogłem patrzeć w lustro, myślałem że pamięć o tobie zgubię w jednym z barów, lecz tak się nie stało. Myślałem że praca zapełni tę pustkę, ale znowu się pomyliłem. -z każdym jego słowem w moim brzuchu do tańca zrywało się tysiąc motyli, nie mogłam uwierzyć własnym uszom. -Proszę powiedz coś -powiedział po krótkiej ciszy pełnej niepewności i miliona niewykrzyczanych słów.

-Przecież wiesz że cię kocham i to że nie powinnam, ale tylko twoje zdanie. 

-Jestem pusty, ale miłość do ciebie napełnia mnie i nie potrafię już inaczej żyć. Zmieniłaś mnie. -te słowa wyniosły mnie między chmury. 

-Czy będziemy szczęśliwi?- zapytałam 

-Nie wiem, to nie ja tutaj jestem specem od szczęśliwych zakończeń. -jego odpowiedź sprawiła że na naszych twarzach pojawił się cień uśmiechu. Nie mogą już dłużej wytrzymać, stanęłam na palcach i delikatnie musnęłam jego usta moimi. Już miałam się odsunąć, lecz czarnowłosy oplótł moją talię swoimi ramionami, nie pozwalając mi na to. Pogłębił pocałunek, na co nie stawiałam oporu, a wręcz byłam zadowolona z takiego obrotu spraw. 

Naszą magiczną chwilę przerwał marsz moich kiszek. James zaśmiał się na odgłosy jakie wydawał mój głodny brzuch, na co dostał w brzuch. To niestety go nie uciszyło, a wywołało jeszcze głośniejszy śmiech. Kiedy czarnooki już się uspokoił zaproponował że zrobi mi śniadanie, nie sprzeciwiłam się. Grzecznie usiadłam za ladą i podziwiałam jak mężczyzna przygotowuje posiłek. Miałam idealny widok na jego umięśnione plecy i ramiona, ponieważ James odmówił włożenia koszulki, za co po cichu się cieszyłam się z tego. Co jakiś czas odwracał się do mnie i posyłał mi zniewalający uśmiech. 

True StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz