rozdział 7

2.6K 139 1
                                    

Było mi gorąco, a poduszka na której leżałam była bardzo twarda i zaczął boleć mnie od niej kark. Nie mogąc wytrzymać już tego bólu, otworzyłam oczy. Przed sobą zobaczyłam twarz Jamesa, jego oczy były zamknięte, a usta lekko uchylone. Szybko zeszłam z jego ciała na którym spałam. Stanęłam obok czerwonej kanapy i spojrzałam z góry na chłopaka. Już pamiętam co wydarzyło się wczoraj, poczułam straszny odór alkoholu. Musiał dużo wypić, już mu współczuję tego jak się obudzi. Postanowiłam więc pójść poszukać dla niego jakiś tabletek na jego ból głowy. Weszłam do kuchni i zaczęłam przeszukiwać szafki, w końcu natrafiłam na tą właściwą. Wzięłam cały listek i butelkę wody, zestaw na jego kaca zostawiłam na stoliku w salonie. Poczułam że moje ubrania przesiąkły zapachem alkoholu, więc postanowiłam wziąć kąpiel. Poszłam szybko na górę i odkręciłam wodę w wannie. Zostawiając lejącą się wodę skierowałam się do garderoby by wybrać ubrania. Dzisiaj zgarnęłam krótkie, czarne spodenki, a do tego wybrałam biały luźny podkoszulek. Zanurzyłam swoje ciało w gorącej wodzie i zaczęłam układać sobie w głowie co się dzisiaj może stać. Jest jeszcze wcześnie i nic jeszcze nie wiadomo, na przykład mogą porwać mnie kosmici, albo pokłócę się z moim wybawicielem, łamane na porywacz. Mogłabym uciec, albo tańczyć nago na balkonie. Kto może przewidzieć co może się stać? Nawet nie zorientowałam się kiedy minęła godzina i była pora by w końcu wyjść z wody. Kiedy tylko wyszłam z wody, a moje gołe stopy dotknęły zimnych płytek, po moim ciele przeszły ciarki. Szybko wytarłam się i założyłam ubrania. Posprzątałam po sobie łazienkę i zeszłam na dół. Chłopak siedział już z otwartymi oczami i popijał tabletki, które mu zostawiłam.

-Cześć- szepnęłam w jego stronę

-Cześć i dziękuję- wychrypiał i podniósł lekko do góry butelkę z wodą dając mi znać za co dziękuję .

-Nie ma za co- powiedziałam cicho, wiem jaki kac może być męczący i nie chce go jeszcze bardziej dobijać. Poszłam do kuchni, by zrobić sobie coś do jedzenia. Otworzyłam lodówkę i zaczęłam zastanawiać się na co mam dzisiaj ochotę. Może naleśniki? Tak, szybko zaczęłam wyciągać potrzebne m składniki. Zrobiłam ciasto i powolutku zaczęłam wysmażać naleśniki na patelni.

-Co robisz? -usłyszałam za sobą głos niewolnika Kaca Mordercy. Trochę mnie to mnie śmieszyło, bo po co pić skoro powszechnie wiadomo, że potem człowiek czuje się jak wypruty z życia. Osobiście nigdy nie miałam kaca, a moje doświadczenie opiera się na obserwacji mojej matki.

-Naleśniki, dla ciebie też mam- powiedziałam i pierwszego placuszka wysunęłam na talerz, który podałam Jamesowi. Chłopak wyjął do niego dżemy z lodówki i czekoladę. Spałaszował go szybko i czekał już na kolejnego. Obydwoje najedliśmy się i postanowiliśmy pooglądać telewizję. Coś między nami się zmieniło i to chyba na lepsze, ponieważ znowu rozmawialiśmy. Nie było już niezręcznej ciszy, która wkradała się miedzy nas, ale śmiech, który roznosił się po domku. Opowiadaliśmy sobie zabawne anegdotki z naszego życia. Nagle dało się słyszeć huk, który dochodził za frontowych drzwi. James szybko wyłączył telewizor i nakazał mi nie odzywać się. Podszedł do okna kuchennego za którego dyskretnie wyjrzał.

-Cholera- z jego ust wyciekło przekleństwo- Angel szybko idź na górę i spakuj kilka rzeczy do plecaka- Tak też zrobiłam, rzuciłam się pędem na piętro. Dopadłam laptopa, kilka koszulek i wrzuciłam wszystko do plecaka. Zbiegłam na dół i zastałam tam Jamesa, który również miał ze sobą mały plecak, a w dłoni trzymał pistolet. Za drzwi nadal dochodziły huki i krzyki, chyba trzech mężczyzn. Dobrze że są chłopak zainwestował w drzwi przeciw włamaniowe, bo już dawno nasi prześladowcy znaleźli by się w środku.

-Zaraz się wejdą do środka, chowasz się za mną i robisz to co ci każę- oznajmił -Chodź wyjdziemy oknem- szepną. Poszłam z nim do kuchni- Jak oni wejdą do domu my wychodzimy i bierzemy tamten wóz. Jasne? -zapytał a ja pokiwałam głową na znak zgodę. Nagle trzask, wystrzał pistoletu i stukot ciężkich butów o podłogowe panele. Weszli i James wyskoczył przez okno by załatwić obstawę. Są coraz bliżej, wchodzą coraz dalej w głąb domu. Jeszcze chwila, a mnie zobaczą. Rozglądam się za kryjówką, ale na szczęście w oknie widzę czarną czuprynę Jamesa. Szybko przerzucam nogi przez parapet, są w kuchni. Obracam się przez ramię, Trzech mężczyzn rozgląda się po pomieszczeniu i zawieszają wzrok na mnie. Mogą mieć tyle lat co ja, ubrani w ciemne ubrania, a każdy z nich w ręku dzierży pistolet. Pewnie nie pierwszy raz do mają go w ręku, wyglądają niczym mroczni rycerze odziani w skórzane zbroje. Nagle jedne z nich krzyczy do mnie, lecz ja jak zaczarowana nic nie słyszę, jeszcze jeden głos, ten chyba kojarzę. Jeden z nich wystawia w moją stronę pistolet i celuje w moje ciało, kiedy ja zostaję pociągnięta w dół. Wpadam w duże ramiona Jamesa, albo po prostu wydają mi się duże, bo jestem mała. Stawia mnie na ziemi i ciągnie mnie za rękę w stronę samochodu. Odwraca się gwałtownie i strzela. Huk pistoletu odbija się od ścian budynku i wraca do moich uszu z równie wielką siłą, co za pierwszym razem. Z ciekawości odwracam lekko głowę, co jest bardzo ryzykowne. Jeden z mężczyzn z kuchni trzyma się za krwawiące udo, a dwóch pozostałych nadal nas gonią. Wydawało mi się że auto stało bliżej, a tu biegniemy bez końca. Tak jak by czas się zatrzymał, spowolnił, specjalnie dla nas, dla mnie, bo szczerze chcę zapamiętać każdy szczegół. Pierwszy raz widzę to co opisuję nocą siedząc sama w sypialni, otoczona tylko nikłym światłem lampki nocnej. Następne wystrzały, ból i w końcu upragnione siedzenie samochodowe. Moje ciało upada mocno i bez krzty gracji na fotel. Obok, za kierownicą siada James i odpala go za pomocą kabli. Jeszcze chwila i pędzimy drogą, prosto przed siebie, ja nie wiem gdzie jedziemy, ale mam nadzieję że ciemnooki wie. Nie wiem ile tak pędzimy, ale adrenalina w moim ciele stopniowo wyparowuje i czuję nieprzyjemny ból w okolicy żeber. Podnoszę rękę do miejsca z którego pulsuje. Pod palcami czuję lepki płyn, przenoszę spojrzenie na ranę. Nagle w moich płucach braknie powietrza. Cała moja dłoń pokryta jest szkarłatną krwią, tak samo jak cała koszulka z prawej strony.

-Wszystko w porządku? -James na chwilę odwraca swoje czarne oczy od jezdni i kieruje je na mnie.

-Nie wiem- wyszeptuję i pokazuję mu rękę

-Cholera- szczęka chłopaka napina się, a noga naciska trochę mocnej na pedał gazu po to by jechać jeszcze szybciej, chodź prędkomierz i tak już wskazuje 120km/h- Wytrzymaj jeszcze piętnaście minut

-Spokojnie- westchnęłam i położyłam dłoń na ranę uciskając ją

-Nie kurwa nie będę spokojny, a Brad nie żyje -złościł się

-Brad?

-Ktoś kurwa musiał nas wydać, a nikt inny oprócz pieprzonego pana ''wszystko spoko'' nie wiedział! Znaleźli nas, zdrajca i tyle- nagle przypomniałam sobie sytuację z laptopem, kiedy to chciałam mu udowodnić że nie może mówić mi jak mam żyć. W tedy połączyłam się z internetem i chyba w tedy nas na mierzyli.

-Ale to nie on- wyszeptałam, chłopak spojrzał na mnie niezrozumiale- Bo ja weszłam na neta i ... no wiesz
***
Podoba się?

True StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz