Z serdecznymi pozdrowieniami dla Wuszwuzul
Nikt nie motywuje do pisania tak jak Ty :D
Jasna głowa powoli wychyliła się zza drzwi i zniknęła zaraz po napotkaniu jej wściekłego spojrzenia. Florence westchnęła z irytacją i wstała z łóżka, narzucając na siebie szlafrok. Energicznie podeszła do drzwi i otworzyła je na całą szerokość, zirytowana tym, że mężczyzna po raz kolejny do niej zagląda.
— Czego?— warknęła do stojącego na progu Iana.
Wzruszył ramionami.
— Jest już po czternastej, a ty ciągle nie wyszłaś z komnaty. — Zauważyła, że użył staroświeckiej nazwy. Czyżby jej sabat tak mocno odcisnął na nim swoje piętno, że zaczynał mówić tak jak oni? — Chciałem tylko sprawdzić, czy nie przeniosłaś się w inne miejsce.
Poirytowana czarownica błyskawicznie zerwała zaklęcia jakimi były oplecione zmysły Iana i lekkim gestem zaprosiła go do środka. Zdecydowanie mniej będzie mnie irytował, jeśli nie będzie co chwila wciskać swojej głowy między drzwi a framugę.
— Proszę, teraz w końcu będziesz mógł mnie pilnować— rzekła z ironią i wskoczyła ponownie pod ciepłą kołdrę. Strażnik usiadł na jednym z foteli i Florence była pewna, że panująca cisza nie potrwa zbyt długo.
— Mogłabyś mi jeszcze raz pokazać sufit?
Westchnęła. Gdyby powiedział cokolwiek o jej matce, albo o zbliżającym się ślubie mogłaby się na niego wydrzeć, co na pewno pomogłoby się jej uspokoić. Gdyby zaczął jej tłumaczyć, że nie jest lepsza od ludzi, mogłaby go uraczyć urażonym milczeniem, ale on poprosił jedynie by wprawiła w ruch sztukaterie. Jak mogła odmówić czegoś tak prostego? Zwłaszcza, że Maksymilian nie będzie świadkiem tego pokazu. Niedbale machnęła ręką, a delikatne zwoje poruszyły się prawie bezgłośnie. Chłopak obserwował to z zachwytem na twarzy, chociaż poskąpiła mocy na światła.
Jutro biorę ślub. Myśl pojawiła się w jej głowie nieproszona i spowodowała falę mdłości i uczucie zimna. Jutro będzie musiała oddać Maksymilianowi całą moc i znowu stanie się tak bezsilna, jak przez całe swoje życie. Prawą dłonią odruchowo przyszczypnęła obojczyk. Strach powoli ogarniał każdy, nawet najmniejszy zakamarek jej umysłu, przyspieszając jej serce i oddech. Cichy głos Iana wyrwał ją z nagłego ataku paniki.
— Wiesz, Florence, rozumiem co teraz przeżywasz — odezwał się cicho, dalej wpatrując się w sufit.
— Doprawdy?— mruknęła z przekąsem.
Chłopak wstał z fotela i podszedł do łóżka, na którym usiadł bez jej pozwolenia. Zignorował wyrzut w jej spojrzeniu.
— Wiem jak się czułem kiedy zmarli moi rodzice. — Florence rzuciła mu zaskoczone spojrzenie. No tak, jest człowiekiem, musiał stracić wielu więcej bliskich niż ja, nie podejrzewałam jednak, że w tak młodym wieku jest już sierotą. Pozwoliła mu kontynuować.— Byłem zagubiony. Zacząłem zadawać się z niewłaściwym towarzystwem, parę razu dałem w twarz komuś, komu nie powinienem. Pewnej nocy okazało się, że pobiłem się z czarownikiem. — Uśmiechnął się do niej.— Nie jesteście zbyt tolerancyjni wobec ludzi. Mogłem wybrać: śmierć albo służba i wybrałem to drugie.
— To dlatego jesteś w straży Maksymiliana— szepnęła zaskoczona. Do tej pory zastanawiała się w czym, poza śledzeniem może być narzeczonemu przydatny człowiek. Ian był po prostu jego służącym, związanym przysięgą, zapewne do końca swej ludzkiej egzystencji.
CZYTASZ
Wyklęta
FantasyCo może się stać, kiedy córka przywódczyni sabatu zakocha się w zwykłym, irytującym chłopaku? Czarownicom nie wolno wiązać się ze śmiertelnikami, z resztą kto by w ogóle chciał? Na pewno nie Florence. Ludzie są przecież głupi i ulotni. Żyją z...