Następnie zaczęło bić jak szalone. Zapominając o bolącej kostce zerwała się z łóżka, a następnie runęła na podłogę. Z wrzaskiem bólu podciągnęła się do pozycji siedzącej, w której zastał ją gość.
— Nie musisz przede mną klękać. — W jego oczach błysnęły ogniki rozbawienia, jednak Florence nie było do śmiechu.
Wytężając siły podniosła się i kulejąc wróciła na łóżko. Spojrzała przeciągle i ze złością na stojącego w drzwiach mężczyznę. Czuła palący gniew, który odbierał jej mowę. Najwyraźniej nie takiej reakcji spodziewał się przychodząc tutaj, ale co miała zrobić? Z łzami szczęścia rzucić się mu na szyję? Zamiast tego splotła ręce na piersi i milczała. Ian na szczęście wyszedł, zapewne nie chcąc być świadkiem kłótni dwóch osób obdarzonych mocą.
— Wszystko w porządku, Flądro?
— Pytasz się mnie czy wszystko jest w porządku? — zapytała gorzko i zmrużyła oczy. — Odebrano mi moc i wypędzono z sabatu za rzekomą miłość do człowieka, a moi bliscy, w tym mój najlepszy przyjaciel — spojrzała prosto w jego ciemne oczy — nie zrobili nic... NIC, żeby to powstrzymać.
— Florence...
— Nie przerywaj mi, Flow! — krzyknęła, czując że z oczu zaczynają jej lecieć łzy. — Mogliście zrobić cokolwiek, mogliście powiedzieć, że to kłamstwo. Ty mogłeś to zrobić! A zamiast tego wzięliście jego stronę. Po co tu w ogóle przyszedłeś?!
Skośnooki bez słowa podszedł do łóżka, złapał ją za rękę i zaczął gładzić zewnętrzną stronę dłoni, czekając aż się uspokoi. Kiedy szloch zamierał w jej gardle przyciągnął ją do siebie i przytulił, mocno obejmując ramionami. Bez zastanowienia odwzajemniła uścisk. Tak bardzo brakowało jej rodziny, jednak poczuła to z pełną mocą dopiero teraz.
Siąknęła nosem, kiedy pogłaskał ją po głowie i oparła się o jego tors całym ciężarem ciała. Zrezygnowała z tego, kiedy się zachwiał i prawie wywalił. Dopiero teraz zwróciła uwagę na chorobliwie bladą skórę i olbrzymie cienie pod oczami.
— Co ci się stało? Ciebie też...?
Nie chciała używać słowa „wyklęli". Czuła do niego uraz, gdyż cały czas powodowało spazmy bólu i wściekłości na wysokości serca. Z ulgą zauważyła, że kręci przecząco głową.
— Florence, uwierz mi, wyszedłbym od razu, ale nie mogłem. Dzisiaj udało mi się cudem wymknąć.
Spojrzała na niego przeciągle, czując lekki dreszcz. Flow był jak Darkness, bliżej mu było do kotów niż ludzi. Zawsze chadzał własnymi ścieżkami, jednak nigdy nie musiał się wymykać. Zmarła królowa wiedziała, że swoboda jest kluczowa dla czarownika i sama w sobie jest jednym z warunków jego szczęścia. Gestem dłoni nakazała mu kontynuować.
— Kiedy Maksymilian cię wyklął — skrzywiła się słysząc ostatnie słowo — byliśmy w rozsypce. Część uwierzyła, w końcu jedna z nas, Genevieve potwierdziła wszystko. Ja wiem, że to kłamstwo. — Spojrzał prosto na nią.
— Skoro to wiedziałeś czemu ani ty ani Sara nie poszliście za mną?
— Flo, wiesz jak się kończy wyklęcie więcej niż jednej osoby... Zabiliby nas wszystkich. — Swoimi słowami jedynie potwierdził jej przypuszczenia. W korytarzu kłapnęły drzwi. Ian najwyraźniej uznał, że skoro po takim czasie dom jeszcze stoi, można w nim bezpiecznie przebywać. — Nie zrobiliśmy nic, żebyś przeżyła. Możesz się cieszyć, że nie ma cię teraz w sabacie — dodał gorzko.
CZYTASZ
Wyklęta
FantasyCo może się stać, kiedy córka przywódczyni sabatu zakocha się w zwykłym, irytującym chłopaku? Czarownicom nie wolno wiązać się ze śmiertelnikami, z resztą kto by w ogóle chciał? Na pewno nie Florence. Ludzie są przecież głupi i ulotni. Żyją z...