Florence nie pytała Iana kiedy zdążył kupić zapiekankę i kawę, które obecnie grzały jej dłonie. Za oknem było jeszcze szaro i zapewne zimno – w powietrzu, które wpadało przez lekko uchylone okno można było wyczuć zapach mrozu. Tylko czy mróz ma zapach? Przemknęło przez głowę kobiety. Bezwiednie wgryzła się w ciepłą bułkę po czym wzięła łyk gorzkiej kawy.
- Kolejna grupa pewnie będzie próbowała odtworzyć ślady poprzedniej – powiedział Ian, dosypując do swojego kubka trzy łyżeczki cukru. – Będzie chciał wiedzieć czemu poprzedni nie wrócili na noc i zlikwidować zagrożenie, więc zapewne wyśle mocniejszą grupę, która będzie bardziej uważna. Będzie trudniej niż wczoraj.
- Wiem – odpowiedziała krótko.
Póki co wolała nie zastanawiać się nad tym czy będzie trudniej. W pierwszej grupie była Genevieve, więc może jest niewielka szansa, że i w tej będzie ktoś z jej sabatu? Zawsze byłaby to jedna osoba, o którą nie musiałaby się dłużej martwić, jednak zdawała sobie sprawę jak mało prawdopodobne by to było.
Zastanowienie budziła jeszcze jedna kwestia. Czemu jej sabat nie próbował uciec? Nawet jeśli część ich mocy pozostałaby w Maksymilianie, uratowaliby w ten sposób swoje życia. Rozumiała decyzję Flowa, który wraz z odejściem kolejnych osób czułby ból spowodowany zerwaniem połączenia, ale nie mogła zrozumieć reszty. Czy nim zaczęli coś podejrzewać zostali osłabieni tak mocno, że ucieczka stała się niemożliwa?
- Nie zrezygnujesz? – Głos Iana wdarł się w jej myśli. – Florence, tym razem coś może ci się stać.
- Tobie również – odparła spokojnie. – Zrozumiem, jeśli tym razem nie zechcesz iść ze mną.
Mężczyzna prychnął, negując słowa Florence.
- Po prostu martwię się o ciebie. Czy twoja moc już jest... - zawiesił głos, niepewny jak ująć myśli w słowa.
- Spokojnie, już odpoczęłam.
Przeciągnęła się lekko i odeszła od stołu. Wydawała się bardziej eteryczna niż na balu, kiedy Ian zobaczył ją po raz pierwszy. Cera była bledsza, a rysy twarzy wyostrzyły się. Schudła, zmarniała, ale jednocześnie spoważniała. W tym momencie, stojąc oparta o stół, przypominała swoją matkę bardziej niż kiedykolwiek, co spowodowało nieprzyjemny dreszcz u Iana. Zastanawiał się, czy czarownica pójdzie w ślady matki i stanie się podobnie zimna, obojętna jak głaz.
- Sprawdzę co u więźniów – powiedział cicho. – Dopijesz kawę i możemy iść.
Skinęła jedynie głową. W jej ciele powoli zaczynało buzować podniecenie wymieszane ze strachem. Bała się, że tym razem może nie dać rady. Pierwsza grupa została przez nią zaskoczona, a kolejna będzie się już spodziewać ataku. Będą się bronić.
Drgnęła, czując na ramieniu dotyk dłoni Iana. Spojrzała ze wstrętem na kubek kawy – żołądek ścisnął się jej tak bardzo, że nie dałaby rady jej dopić. Pozwoliła mu objąć jej ciało ramionami i złożyć krótki pocałunek na policzku. Trwało to zaledwie chwilę, po której skierowali się ku wyjściu, po drodze zgarniając ciepłe kurtki i buty.
- Przeniosę cię do tego samego zaułka co ostatnio i postaram się ich zwabić. Jeśli dobrze pójdzie znowu wyjdziemy z tego bez szwanku.
Ian nagle zatrzymał się.
- Florence? A co jeżeli oni wiedzą, że poprzednia grupa cię ścigała?
- Nie rozumiem...
- Umiecie się przecież porozumiewać za pomocą myśli. Co jeśli któreś z nich dało znać o zabawie, jaką była pogońca tobą i jest to ostatnia informacja jaką ma Blask?
CZYTASZ
Wyklęta
FantasyCo może się stać, kiedy córka przywódczyni sabatu zakocha się w zwykłym, irytującym chłopaku? Czarownicom nie wolno wiązać się ze śmiertelnikami, z resztą kto by w ogóle chciał? Na pewno nie Florence. Ludzie są przecież głupi i ulotni. Żyją z...