Florence nagle podniosła się z krzesła i zaczęła chodzić w tę i z powrotem. Człowiek wyszedł już dość dawno temu i do tej pory nie dał znaku życia, co powoli zaczynało ją martwić. Dodatkowo nawet jeśli dalej była na niego zła, tylko jego znała w tym obcym miejscu. Nie wiedziała nawet zbyt dokładnie, w której części miasta się znajduje. Czuła się zagubiona i samotna, a puste mieszkanie aby pogłębiało te uczucia.
Spojrzała niepewnie na drzwi i podjęła decyzję. Nie będzie czekać na powrót Iana. Brakowało jej podstawowych rzeczy. Ubrań, środków higieny... Bez wahania, łapiąc po drodze za dużą kurtkę należącą do mężczyzny, wyszła na klatkę schodową. Nie mając klucza musiała użyć mocy, żeby zamknąć za sobą drzwi. Wykrzywiła pogardliwie twarz. Nigdy nie musiała tego robić. W domu zawsze ktoś był.
Zimne powietrze wpadło do jej płuc, pobudzając serce do szybszego bicia. Tego dnia nieustający deszcz w końcu chociaż na chwilę ustał, jednak pozostawił po sobie ślad. Kałuże na ulicach odbijały szare budynki, a na dworze było znacznie chłodniej. Odciągnęła włosy za ucho i rozejrzała się wokół, po nieznanej okolicy.
Wokół przechodziło dużo ludzi i mogłaby się zapytać kogokolwiek o drogę, ale nie chciała tego robić. Przez chwilę stała nieruchomo, czując w głowie pustkę. Pozwalała, by wiatr targał jej włosy, splątując je ze sobą. Niespiesznie skierowała się w prawdą stronę, licząc, że jeśli na każdym skrzyżowaniu będzie podejmowała taką samą decyzję, nie zgubi się. W końcu znowu była zbyt słaba, by móc się przenieść. Wbrew sobie zacisnęła dłonie w pięści i przyspieszyła kroku.
Czasami jakiś mijający człowiek obdarzał ją dłuższym, współczującym spojrzeniem. Dopiero po pewnym czasie zrozumiała, że patrząc na jej za duże, męskie ubrania, uważają ja za kogoś ubogiego, a współczucie dotyczy nędzy. Spuściła wzrok na kamienne płytki i włożyła ręce do kieszeni. Czuła się żałośnie mała i nic nie warta. Dlaczego w ogóle miałaby o siebie dbać? Bo musisz nauczyć się z tym żyć. Odpowiedziała sama sobie.
Z daleka zauważyła większe szyldy. Ich kolorowe, świecące litery zachęcały do wejścia do olbrzymiego gmachu, co też skwapliwie uczyniła. W drzwiach owionęło ją cieplejsze, suche powietrze. Rozejrzała się wokół, zaskoczona mnogością sklepów i niepewnie ruszyła w kierunku najbliższego. Zatrzymała się na chwilę przed wystawą, podziwiając manekina ubranego w dopasowane czarne spodnie i czerwoną, wiązaną pod szyją bluzkę. Pełna wątpliwości weszła do środka i zagłębiła się między wieszakami.
Nie musiała czekać zbyt długo. Po niecałych dwóch minutach podeszła do niej ekspedientka. Florence uśmiechnęła się na jej widok, licząc na pomoc, jednak nie zdążyła zadać żadnego pytania, zanim kobieta się nie odezwała.
— Obawiam się, że nie jest to miejsce dla pani — powiedziała chłodno. — Prosiłabym o opuszczenie lokalu. Nie wspieramy tu żebraków. — Posłała jej pełne wyższości spojrzenie, na widok którego Florence zagotowała się ze złości.
Ty mała, głupia, ludzka istoto. Nie będziesz mnie tak traktować. Opuściła kąciki ust w dół. Przyzwała niewielką ilość mocy i już po chwili w jej dłoniach pojawiła się skromna portmonetka, o zdecydowanie mniej skromnej zawartości. Florence znudzonym gestem wyciągnęła ją z kieszeni i na oczach ekspedientki sprawdziła zawartość, po czym ją schowała.
— Obawiam się, że w porównaniu nas obu, to ty jesteś nędzną żebraczką — odpowiedziała zimno. — Radziłabym ci ruszyć leniwe, chude dupsko między wieszaki i znaleźć mi cokolwiek w moim rozmiarze. Mam wystarczającą podły humor z powodu zgubienia bagaży na lotnisku. Nie życzę sobie, by jakaś głupia siksa psuła mi go jeszcze bardziej.
Przez chwilę z satysfakcją patrzyła jak kobieta łapie w usta powietrze, nie wiedząc co powiedzieć. A zabawa dopiero się zaczyna. Florence uśmiechnęła się mściwie. Przeczytała imię z pozłacanej plakietki.
— Planowałam kupić tu całą garderobę, jednak zmieniłam zdanie — dodała uśmiechając się lekko. — I gdyby nie żałosna obsługa pewnie tak bym zrobiła. No już, Emmeline! — krzyknęła. — Chcę jakieś spodnie i bluzkę, mogą być nawet takie jak na manekinie.
Z satysfakcją zauważyła jak ekspedientka szybko udaje się między wieszaki, a sama opadła wygodnie na pufę. Następnym razem kobieta zastanowi się pięć razy nim kogokolwiek obrazi. Założyła nogę na nogę i zaczęła nią delikatnie machać. Kremowe szpilki ostro kontrastowały z resztą za dużych i znoszonych ubrań. Florence skrzywiła się lekko, jednak wcześniejszy wybuch pomógł pozbyć się chociaż odrobiny wściekłości.s
Na szczęście nie musiała długo czekać. Przerażona do granic możliwości Emmeline właśnie wracała w jej kierunku, niosąc zestaw z wystawy. Florence pozwoliła zaprowadzić się do przymierzalni, gdzie z ulgą zdjęła z siebie ubrania Iana i zastąpiła je kobiecymi. Wyszła, zostawiając stare w przymierzalni.
— Biorę to. Tamte ubrania możesz wyrzucić. Proszę rachunek — powiedziała, wkładając w słowa możliwie dużo pogardy. — Reszty zakupów dokonam gdzie indziej.
Zadowolona obserwowała jak kobieta zbladła o kolejny ton i bez sprzeciwu zaprowadziła ją do kasy. Florence bez słowa zapłaciła zdecydowanie zbyt wygórowaną cenę, poczym stwierdzając, że nie ma tu więcej pracownic, poczekała aż pieniądze trafią do kasetki i sprawiła, że natychmiast się rozpłynęły. Skoro ktoś ma za nią płacić, niech będzie to ta niemiła kobieta.
Wyszła na główny holl, donoście tupiąc niewielkimi obcasami i skierowała się do kolejnego sklepu, gdzie została potraktowana znacznie lepiej. Irytowało ją to jak bardzo gatunek ludzki oceniał się na podstawie wyglądu, jednak wiedziała, że to nigdy się nie zmieni. A ja nie zamierzam zawracać kijem rzeki. To i tak nigdy nie będzie mój świat. Czy czuła wstręt? Pokręciła głową, usiłując zdefiniować to, co się w niej kłębiło, jednak uczucia były zbyt bliskie upokorzeniu, by chciała to przyznać sama przed sobą. Powiodła spojrzeniem po sklepach i ich krzykliwych szyldach. Opuszczając galerię była bogatsza o kilka siatek ubrań, kilka par butów i ciepłą kurtkę, a także szampon i inne niezbędne rzeczy. Uśmiechnęła się do siebie gorzko, odkrywając, że pozwoliła sobie poczuć przyjemność, mimo to z zadowoleniem i ruszyła w kierunku mieszkania. Zaplanowała, że kolejnego dnia wróci tutaj po jeszcze parę rzeczy. Nigdy nie będzie człowiekiem, ale...
Poczuła delikatne mrowienie między łopatkami. Odwróciła się do tyłu, jednak nie dostrzegła nic szczególnego. Ot, tłum zajętych sobą ludzi. Mimo to poczuła się nieswojo. Prawie tak jakby ktoś ją obserwował... Serce zaczęło bić szybciej, a ona co chwila odwracała się za siebie, sprawdzając, czy nikt za nią nie podąża. Kiedy nagle zauważyła w tłumie ludzi rudowłosego mężczyznę, łudząco podobnego do Maksymiliana, z trudem powstrzymała okrzyk. Przestraszona zagięła wokół siebie światło, czyniąc się niewidoczną i jak najszybciej rzuciła się w kierunku mieszkania, zanim moc okaże się zbyt słaba do utrzymania iluzji.
Co jeśli Maksymilianowi nie wystarczyło wyklęcie jej?
Co jeśli chce ją zabić?
CZYTASZ
Wyklęta
FantasyCo może się stać, kiedy córka przywódczyni sabatu zakocha się w zwykłym, irytującym chłopaku? Czarownicom nie wolno wiązać się ze śmiertelnikami, z resztą kto by w ogóle chciał? Na pewno nie Florence. Ludzie są przecież głupi i ulotni. Żyją z...