Nerwowe kroki uderzały o podłogę raz za razem. Florence skrzywiła się i odwróciła się na drugą stronę, co nie pomogło jej za bardzo. Czy Ian nie mógł zachowywać się ciszej? Naciągnęła kołdrę na głowę i wtuliła głowę głębiej w poduszkę, licząc, że chociaż trochę wytłumi to hałas. Do tupania dołączył cichy śmiech.
— Maleńka, nie udawaj, że śpisz.
Odburknęła coś niewyraźnie i starała się wrócić do snu, ignorując głos Rafaela. Czyżby nie było mu dość, że ofiarowała mu swoją krew? Powinien już wrócić do swojej nory, gdziekolwiek ona była i dać jej święty spokój. Wywiązała się ze swoich powinności, a po omdleniu sądząc, aż zanadto.
— Florence...
Tym razem nawet nie próbowała udzielić odpowiedzi. Przynajmniej dopóki ciepła kołdra nie została jej brutalnie odebrana. Z gniewnym okrzykiem wyskoczyła z łóżka i trzęsąc się z zimna stanęła na równe nogi, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że ma na sobie jedynie o wiele zbyt obszerną koszulkę Iana. Z cichym sapnięciem zasłoniła się, co spowodowało wybuch śmiechu wampira, wzbogacony o taksujące spojrzenie. Kto ją przebrał? Wampir czy Ian? Żadna z odpowiedzi nie wydawała jej się satysfakcjonująca ani odrobinę mniej żenująca. Powinni położyć ją w ubraniu, spała tak twardo, że pewnie nie poczułaby dyskomfortu.
— Ian, twoja czarownica wstała.
Zignorowała go całkowicie. Czuła się dziwnie, w pewien sposób pełna i silna. Dotknęła szyi, gdzie wyczuła pod opuszkami dwie malutkie ranki. Spojrzała ze złością na Rafaela, niemo pytając się go co właściwie się stało po ukąszeniu, jednak nie otrzymała żadnej odpowiedzi poza kolejnym rozbawionym spojrzeniem.
Zdecydowanym krokiem podeszła do niego i wyrwała mu kołdrę, którą się szczelnie owinęła, chroniąc przed chłodnym powietrzem. Przysiadła na łóżku oszołomiona tym nowym, dziwnym uczuciem wewnątrz siebie. Po kilku szybkich, donośnych krokach drzwiach stanął Ian. Jego jasne włosy były w nieładzie, a pod oczami mieniły się wielkie sińce. Florence rzuciła mu zaskoczone spojrzenie. Nawet kiedy był jej osobistym strażnikiem i całe noce spędzał pod jej drzwiami nie wyglądał na tak wyczerpanego.
— Na jasny Księżyc, w końcu — szepnął tylko i podszedł do niej szybkim krokiem, po czym zatrzymał się w połowie kroku i odsunął.
— O co wam chodzi? — spytała zdezorientowana, mając coraz gorsze przeczucia. Odruchowo dotknęła szyi i przez głowę przeszła jej straszna myśl. — Nie jestem... nie jestem taka jak on? — Wskazała palcem na Rafaela.
Wampir syknął z irytacją i pokręcił głową.
— Spokojnie, maleńka. Nie wstrzyknąłem ci jadu, a gdybym nawet to zrobił byłabyś już martwa. Zapytaj swojego lepiej swojego człowieka.
Zapadła cisza, w czasie której wpatrywała się w niebieskie oczy, żądając jakiegokolwiek wyjaśnienia. Mężczyzna spuścił wzrok na podłogę, unikając jej pytającego spojrzenia.
— Ian? – ponagliła go.
Wszystko ją swędziało. Podrapała się delikatnie, jednak to nie usunęło dziwnego uczucia. Jakby pod skórą kłębiło jej się stado pająków. Spięła wszystkie mięśnie, czekając na odpowiedź człowieka, który patrzył na nią jak oniemiały.
— Świecisz się.
Florence spojrzała na swoje ręce, wokół których unosiła się niewielka, srebrzysta poświata. Krzyknęła z zaskoczeniem i wstała, zapominając o kołdrze. Lekki, perłowy blask był wokół całej jej sylwetki. To niemożliwe...
CZYTASZ
Wyklęta
FantasyCo może się stać, kiedy córka przywódczyni sabatu zakocha się w zwykłym, irytującym chłopaku? Czarownicom nie wolno wiązać się ze śmiertelnikami, z resztą kto by w ogóle chciał? Na pewno nie Florence. Ludzie są przecież głupi i ulotni. Żyją z...