39. Ciągle Mnie Zaskakujesz

1.5K 205 24
                                    

Blada, zacięta twarz Flowa była skierowana wprost ku niej. Nie igrał na niej obecny zazwyczaj uśmiech, a wyraz powagi pogłębiał zapadnięte policzki i cienie pod oczami.

— Florence...

Jego głos był pusty, sztuczny, a mimo to w pewien sposób natarczywy. Zbliżał się do niej powoli lekko szurając stopami o popękany chodnik.

— Florence...

Nagle szczupła sylwetka zachwiała się i upadła w połowie kroku. Wokół rozległ się szyderczy śmiech. Florence zauważyła, że spod ciała wypływa krew... wielka kałuża krwi, do której niczym stado kruków zleciały się wampiry. Z wrzaskiem ruszyła w ich stronę, próbując je rozgonić. Kiedy w końcu dotarła do leżącego na ziemi ciała i odwróciła je twarzą do góry i krzyknęła odskakując do tyłu.

Wpatrywały się w nią puste oczy Frederica, a w klatce piersiowej, tam gdzie powinno być serce ziała ciemna dziura.

***

— Florence! — Ręka delikatnie potrząsająca ją za ramię zabrała od niej koszmarny widok, zastępując go drewnianą izbą.

Westchnęła z ulgą i usiadła, rozglądając się w otaczającej ją ciemności, rozganianej jedynie bardzo słabym światłem Księżyca. Chociaż ciągle była senna, czuła się już o wiele lepiej, a poprzednia słabość była zaledwie wspomnieniem. Uśmiechnęła się smutno do siedzącego obok Iana, czując jak z jej oczu zaczynają płynąć łzy. Mężczyzna bez słowa przytulił się do niej i objął ją szczelnie ramionami. Po krótkim wahaniu odwzajemniła uścisk, akceptując jego ciepło i poczucie bezpieczeństwa.

— Czas ucieka — wyszeptała. — A ja dalej tkwię w jednym miejscu, nawet nie zbliżając się do pomocy mojemu sabatowi. Wręcz przeciwnie... zabijam jedynego sojusznika. Teraz oprócz Maksymiliana będą nam grozić jeszcze wampiry.

— Florence...

— Postąpiłam zbyt impulsywnie zabijając go. — Odsunęła się od Iana i ze wstrętem spojrzała na swoją dłoń, w dalszym ciągu pokrytą smugami zaschniętej krwi. — Naraziłam cię tym na kolejne niebezpieczeństwo.

Pozwoliła, by żal i poczucie winy pochłonęły ją całkowicie. Od śmierci matki niebezpiecznie balansowała na tej krawędzi, jednak morderstwo, którego się dopuściła przeważyło szalę. Spadała, pogrążając się w uczuciu niebezpiecznie bliskim szaleństwu, chociaż była na nie zbyt młoda. Sumienie, czując jej słabość, raz po raz odtwarzało dźwięk łamanych żeber oraz dotyk gorącego, miękkiego serca w jej dłoni. Wzięła spazmatyczny oddech, usiłując stłumić tę wizję.

— Florence...

— Gdyby żyła moja matka... Ona wiedziałaby jak to zrobić, na pewno nie popełniłaby tak kardynalnych błędów. Nigdy by nie dopuściła do takiej syt...

Usta Iana przykryły je własne w połowie słowa, sprawiając, że na chwilę problemy przestały mieć znaczenie. Wyjące jeszcze przed chwil sumienie uciszyło się. Liczyło się tylko ciepło i delikatne mrowienie oraz ręce błądzące po jej plecach. Przypomniała sobie ostatnie wypowiedziane przed zaśnięciem słowa, należące do niej i bardzo znamienne. O czym wtedy myślała? O tym, że nie warto uciekać przed własnymi uczuciami. Spojrzała smutno na Iana.

— To się nie uda. Nie ważne, co czujemy — powiedziała cicho. — Ty się zestarzejesz, ja nie. Będzie nas coraz więcej dzielić. Nie będziemy idealni.

— Nie mamy być idealni, tylko prawdziwi. — Delikatnym ruchem włożył jej za ucho kosmyk włosów. — A prawdziwe jest tu i teraz. Cieszmy się chwilą póki trwa.

WyklętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz